I znów księżniczka M. spadła z konia ..
.. noga w gipsie :-(
Ale po kolei.
Realizowalność planów więcej niż zadowalająca, no bo tak:
* przeprawa przez Wisłe w Kazimierzu D. - łódka 'Dziunia' sie nazywała :)))
* zamek w Janowcu - zaliczony wraz z błądzeniem po skarpie i batem wspaniałym!
* 'fajansownia' w Kazimierzu - nie zaliczona z powodu, że nie :)
* rajd quadowo-rowerowy przez wąwóz w Wąwolnicy po Andiego - cud, miód i orzeszki, rower nie miał hamulców za to wąwozik stromizne nielichą posiadał więc się wyrównało
* przestrzelenie 'Pokietki' - huku i dymu po pachi, udanie nad tzw. wyraz!
* księżyce Jowisza jak na dłoni (Simon MARIUS !!!!)
* Perseidy - zabrakło cierpliwości
* maliny - a jakże prosto z krzaków po horyzont
* rajd za końmi w terenie - rumaki jednak są szybsze od zakopującego się w rżychu roweru, ale nikt mi nie zarzuci że nie próbowałem ...
* feralna klaczka-spadaczka na imię ma Ludolfina (π≈3,14....:)
* przejażdżka na oklep - niezrealizowana z powodu nerwów o nóżke księżniczki
* knajpa w Wojciechowie - mniam-mniam, szaszłyczki i żur w opór
to by było na tyle pierwszych wrażeń
pare fotek jest u tuv i andiego, nasze bedom późnij ..

Ale po kolei.
Realizowalność planów więcej niż zadowalająca, no bo tak:
* przeprawa przez Wisłe w Kazimierzu D. - łódka 'Dziunia' sie nazywała :)))
* zamek w Janowcu - zaliczony wraz z błądzeniem po skarpie i batem wspaniałym!
* 'fajansownia' w Kazimierzu - nie zaliczona z powodu, że nie :)
* rajd quadowo-rowerowy przez wąwóz w Wąwolnicy po Andiego - cud, miód i orzeszki, rower nie miał hamulców za to wąwozik stromizne nielichą posiadał więc się wyrównało
* przestrzelenie 'Pokietki' - huku i dymu po pachi, udanie nad tzw. wyraz!
* księżyce Jowisza jak na dłoni (Simon MARIUS !!!!)
* Perseidy - zabrakło cierpliwości
* maliny - a jakże prosto z krzaków po horyzont
* rajd za końmi w terenie - rumaki jednak są szybsze od zakopującego się w rżychu roweru, ale nikt mi nie zarzuci że nie próbowałem ...
* feralna klaczka-spadaczka na imię ma Ludolfina (π≈3,14....:)
* przejażdżka na oklep - niezrealizowana z powodu nerwów o nóżke księżniczki
* knajpa w Wojciechowie - mniam-mniam, szaszłyczki i żur w opór
to by było na tyle pierwszych wrażeń
pare fotek jest u tuv i andiego, nasze bedom późnij ..

oooooooooooj.
OdpowiedzUsuńWspółczuję;(.
martwiłam się i szybciutko zaglądam a tu kupa.
M.uściśki,czyli kulczako niezbędne.
Tragedii nie ma wielkiej, raczej złamania żadnego nie ma (za tydzień radiolog na spokojnie się wypowie na ten temat). Diagnoza: skręcona kostka. Gips na 3-4 tyg., zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch, 4 tygodnie zwolnienia. Sławek mi zorganizował kule, więc przewracam się po chałupie. Martwię się tylko o Andaluzję...
OdpowiedzUsuńcholera,niefajnie.
OdpowiedzUsuńa gdzie ten traktor stał?!?
OdpowiedzUsuńJak się rozstaliśmy pod Maryjką, z szosy w stronę Wąwolnicy skręciliśmy za mostkiem w dróżkę. Wyszliśmy równolegle do płotu cmentarza. Po drodze było duuuużo atrakcji (psy, koty, traktor).
OdpowiedzUsuńNo ale traktor bez traktorzysty byłby trochę niekompletny ;-)
OdpowiedzUsuńmajoooooor a skąd masz takiegoooooo kuniaaaaaa !:)
OdpowiedzUsuńa NIE PŁYWAŁEŚ !!
ja tu Młodej pogadankę o towich mozłiwosciach zrobilam,kazała strój wziaść i DUPA?
No i typowa matka - pogadanka i szlus ;-)
OdpowiedzUsuńA gdzie ja kuwa miałem pływać? W stawiku z wędkarzami w Wojciechowie, czy w korytku z Natką?
OdpowiedzUsuńhttp://miasta.gazeta.pl/lublin/51,85539,6832363.html?i=2
OdpowiedzUsuńdo Rąblowa to dziewczyny z Luśkiem dojechały (jeszcze) konno a mnie niewiele zbrakło za nimi lowelkiem
OdpowiedzUsuńw zeszłem roku byliśy wszyscy w Rąblowie ale basen to la mie nie honor ...
jeszcze mogłem z 'Dziuni' myknąć do Wisły, fakt .. :))
tam gdzie sięprzeprawialiśmy na drugi brzez w Kępie,były fantastyczne warunki do pływania.ogromna łacha/mielizna piaszczysta,zółćiutki piaseczek itp,oddzielał część rzeki od głównego nurtu.Ile tam było kąpiących się!
OdpowiedzUsuńA ten,no j się właśnie czegoś takiego spodziewałam jak MYK Z DZIUNI:)
no wstyd mi teraz - tak was zawieść!!
OdpowiedzUsuńale za to nie można mi zarzucić że się nie nawilżałem OD WEWNĄTRZ ..
:))
w korytku to byłoby arcy ciekawe:)
OdpowiedzUsuńM,paskudne te zastrzyki co? robiłam mojej córce neidawno i jeszcze mam 1 pelne opakowanie,szkoda ,ze wczesniej tu nie zagladnelam to bym podeslala,bo leza w lodowce i sie marnują
Natka to jedna sztuka z bliźniąt, biegała goluśka i często-gęsto pluskała się w korycie do pojenia koni, pięęęęękny widok! :))
OdpowiedzUsuńNie są najgorsze - na szczęście tylko raz dziennie. Dzięki ładnej oponce mam tylko malusieńkie siniaczki :) Wkurza mnie tylko, że te strzykaweczki się często na początku zacinają.
OdpowiedzUsuńZa którymś zastrzykiem robi się to już z wprawą starego ćpuna, pamiętam ja se waliłem...
OdpowiedzUsuńu nas wpierw robil mezowski,potem ja, nie zacinały sie,ale pod odpowiednim kątem i w brzuch najlatwiej,my jeszcze walilismy w ramie i to byl blad bolalo wiecej i duze siniaki,ale siniaki to wlasnie pzrez to ze pzreciwzakrzepowe sa te zastrzyki,tak powiedzial lekarz
OdpowiedzUsuń