Dzień świra.


Zaczęło się od tego, że rano padało i nie mogłem z Łasiczką rowerkami pojechać do Komorowa po odbiór puzzli. Potem przed wyjściem do pracy nie znalazłem oklarków, szukalim, szukalim oboje z M. i nic. No to wyleciałem do robo bez oklarków ślepy jak (za przeproszeniem) kret. Przez to szukanie i pośpiech przy wyjściu wyskoczyłem bez forsy i w samym T-shircie. Przed wejściem na peron w Ursusie wszystko rozkopane, jeżdżą wielkie kopary, trzeba nieść rower bez błeto, piachu po pachi etc. Kiosk zamknięty, 'WYSZŁAM NA POCZTE', zresztą i tak nie mam forsy a dziś czwartek i DF trza kupić tylko za co? Na stacji pompuję koła bo mam flaki w obu. W pociągu przedział rowerowy zaspawany na głucho, stoje w przejściu w towarzystwie trzech piwkujących palaczy. Mam jechać na 'Śródmieście' ale odruchowo wysiadam na 'Ochocie', pod 'złomownią' wpierdalam się na asfaltowy garb (brak oklarków!) który prawie wyrzuca mnie w kosmos. Na 'Świętokrzyskiej' nie działają windy (bo w nocy kurwa padało), przypinam Conchitę przy nurze grającym na harmonii 'Biełyje rozy' i zbiegam po schodach do ZTM. Tam horror opisany w poprzedniej notce. Uciekam czem prędzej i lece do Dudka na rondo ONZ odebrać książke i film dla M., ma czekać w gotowości. Oczywiście nawet nie odbiera komórki, zabiję kiedyś francę za nierzetelność. Fabryczny parking zamknięty z powodu że ponieważ gdyż albowiem rodzimi SWATowcy wywożą naszą forse. Zostawiam rowerek pod opieką ochroniarza i pędzę do Kerownika zawiadomić go że mój planowany na wrzesień urlop zapewne szlag trafi z powodów wiadomych ogólnie. Potem wzywa mnie dentystka gdzie po półgodzince leniwego oczekiwania w fotlu wracam z Nietzsche'm bo popsuła sie cała maszyneria borująco-ssąco-dmuchająca. W robocie nie tykam sie niczego na wszelki wypadek. Szybko uciekam z Fabryki zostawiając na głowie partnera walącą się w oczach robote i pędze do M. z małpką 'Stocka', w ciemności na Miedzianej rzucam się z Conchitą w bok bo wyobraźnia pozbawiona nocą wzroku wymyśliła łańcuch między słupkami. 'Stock' już  w domku mnie zwalił na pysk, amen.
Oklarki cały czas leżały cichutko na walizce w sypialni jakby sie kto pytał.



Komentarze

  1. ciepłe myśli do M.No szkoda waszego urlopu,naprawdę;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do zaspawanych drzwi to pokazywali jakiś czas temu w wiadomościach grupę ludzi na wózkach - zamówili wagon dla całej grupy niepełnosprawnych i co kolej robi? Podstawia wagon z zamkniętymi na głucho drzwiami bagażowymi, przepychali się biadacy przez korytarz, wnoszenie, no cyrk na całego. Kondzior oczywiście beztrosko stwierdził że te drzwi zawsze są zamknięte... No nic tylko wysadzać te pociągi... Ide porcjować plastik ;-)

    A z okularami to stary numer, staram się zawsze pamiętać gdzie je odkładam, czekam kiedy będzie można do nich zatelefonowac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z urlopem wyjaśni się w przyszły piątek, jak mi zdejmą gips. Wtedy będzie na 100% wiadomo, czy nie ma złamania. W gorsecie mogę chodzić, z nogą w gipsie gorzej... :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd wiedziałaś, że bałem się zapytać? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze nie wszystko stracone
    ***** TRZYMAĆ KCIUKI !!! *****

    OdpowiedzUsuń
  6. to TRZYMAMY:)
    ale z tego się dowiedzialam,to możesz zasięgnać porady u jasnowidza,nie?

    OdpowiedzUsuń
  7. pomysł skorzystania z pomocy TEGO jasnowidza sprowadza na mnie drgawki niepohamowanego śmiechu co komputerowcy zowią ROTFL'em czyli 'rolling on the floor laughing' ...
    :))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. ;)))))
    z pewną taką nieśmialoscia zadalam to pytanie:))))
    Ale ciekawość mnie żarła;>

    OdpowiedzUsuń
  9. Hilary z Bytumia30 sierpnia 2009 06:18

    "Kurde" - woła - "kurde bele!
    Ktoś mi rombnoł moi brele!"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty