Psztęk

Snuje się kadzidlany dym.
Siedzę w koszulce z Gandhim, na łbie kapelutek ze słoniami.
Masala czeka swego czasu.
Pachnie jałowcem pusta butla po 'Bombay Sapphire'.
Jaram dziwne szlugi w tytoniowym liściu przewiązane czerwoną nitką.
Wspominam niedzielny wieczór - tajin, wino, koty, piękne dziewczyny i opowieści zza mórz dalekich ... 
Lovely time, isn't it?

Komentarze

  1. Rozumiem, że siedzisz w dhoti.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, po polsku to chyba przepaska biodrowa, taka jaką nosił Ghandi na przykład

    PS. Technicznie to pewnie i podpaska ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak Ghandi to dohti ..

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro tak dharma Ci podhpowiada...

    OdpowiedzUsuń
  5. tak mi Indira, co ma ulice koło mnie, podpowiada ...
    :))

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ja przejeżdżam raz na tydzień koło ulicy Gandhiego (właściwego) (ściśle rzecz biorąc jestem po drugiej stronie skrzyżowania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ty za ścisły nie bądź bo się do tego nie nadajesz (jak już sie czepiamy)
    po której stronie skrzyżowania jest ulica?
    przed czy po?
    co to znaczy przed?
    od małych numerów?
    nieparzystych? he?
    ścisłość to uciążliwa rzecz ...
    miłego dnia ... :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ściśle rzecz biorąc to nic nie pisałem o "przed" więc nie będę się czepiał skoro ktoś wstał lewą nogą i rano jest ...
    A co ścisłości w pisowni to jednak strzyżono :) Wzajemnie miłego!

    OdpowiedzUsuń
  9. świat jest piękny!
    :))
    moze jakiś browar po 14-ej, hę?

    OdpowiedzUsuń
  10. Z Gandhim jeszcze wczoraj wpadkę zaliczyłem (zakazuję sie sobie w ogóle o nim wypowiadać już)!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty