Śladami F.A.Ossendowskiego


Milanówek, Podkowa Leśna, Żółwin.
Start niedzielnym świtem. PKP-em na zachód, rowery na pake ..
Nic nie powiedziałem Andiemu o Ossendowskim, niech ma siurpryzę, zresztą jeszcze zielony w temacie jest póki co.
Moim celem był cmentarz w Milanówku gdzie jest Jego grób, przedwojenne wille, ślady "małego Londynu" i last but not least dworek w Żółwinie gdzie pod koniec okupacji mieszkał i tajemniczo zmarł Ossendowski.
A tak wogle to nigdy tu nie byłem i ciekawość miałem wielką.
Pełnia i pogoda jak drut jak na koniec października ..
Wpierw deczko przyćmiony autochton na dworcu w Milanówku omówił nam pod mapą miejscowe atrakcje.
Potem kościół św. Jadwigi gdzie we wojne przechowano serce Chopina.
Potem cmentarz, bezsutecznie szukaliśmy grobu Ossendowskiego aż jakaś miła pani zaprowadziła nas.


Zapaliłem Mu lampke i tak se dumam: ze 2 tygodnie przed wkroczeniem Armii Czerwonej zmarł "na brzuch" nazajutrz po wizycie porucznika podającego się za Ungern von Sternberga, NKWD rozkopała grób, zidentyfikowała po zębach ciało i mogli wysłać uspokajającą depeszę do baćki Stalina - "Meldujemy wykonanie zadania, FAO nie żyje - mjortwyj na smiert'". Biorąc po uwagę, że był jako jeden z pierwszych cywili do kasacji na liście NKWD może i lepiej się stało ...
Lampka grzanego wina, etipska kawa, ciasto śliwkowe i faaaascynująca kelnereczka w miejscowej kafeterii.
Stare wille w Milanówku i Podkowie Leśnej piękne w kolorach jesieni.
Dumny dżewnianny Florian nad dachem OSP w Żółwinie.
Dworek odbudowany i ogrodzony, jakaś wypasiona bryka na gumnie, dwa psy i kot.
Zagadałem przez domofon ale interlokutorka o francuskim akcencie nie odniosła sie życzliwie do mojej propozycji by nas wpuścić za płot i dać z bliska obejrzeć dworek.
Za to pan w miejscowym GS-ie opowiedział nam wszystko dokumentnie.
Potem obiadek w urokliwej, pełnej dalekowschodnich masek knajpce "14" za torami w Podkowie i powrót WKD-ką na nocną zmianę do fabryki.



Komentarze

  1. zmarł kurna, załatwili go i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. niby aż musieli wykopać.... to może jak Witkacy...?
    Sory cholera ale przypadek najmniej tutaj pasuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. on czekał na tę śmierć

    w 1920 a może 1921 wywróżył mu to Jakiś-lama w Mongolii czy Tybecie, miał żyć długo i umrzeć po "odwiedzinach" Ungerna

    a swoją szosą na bank był świadom że Ruskie mu nie przepuszczą

    może jednak samobójstwo?
    był chemikiem, miał swoje lata i stać go było na spektakularny gest ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zyciorys to ja przeczytalam, wiec wiem, ze czekal. I jako buddystka przypisuje temu szczególna wage.
    Ale jest gdzies info, czy ten gosc o niemieckim nazwisku BYL NIEMCEM??? czy moze to byl zart kogos z przedwojennej Polski, kto slyszal anegdote?, a moze NKWD, ktore ja poznalo od informatorów pamietajacych ja z przedwojennych salonów.
    Gdyby bylo tak to bylaby jakas samospelniajaca sie przepowiednia jak z Mackbetha..

    OdpowiedzUsuń
  5. Albo cholera sam sobie zamówił Ungerna.:)). Już widzę ten uśmieszek na ustach, że "nawet kurna jak zejdę, to będziecie mieli patałachy do myślenia hehe":)

    Fajny i trochu Wokulski i trochu Bilbo Baggins. I wogóle jest mój Ci on już :).
    Dzięki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty