Ohh Bosh!

Wydawało się, że wypad do Muzeum Literatury na Starówkę będzie niewypałem, tym bardziej, że część mickiewiczowska jest w remoncie. Ale ponieważ był to pomysł Andiego, nie chciałem mu robić przykrości - przemęczę sie jakoś, pomyślałem :)
Otóż wpierw część giedroyciowa - nudy na pudy, właściwie zapadła mi w pamięć tylko fotka Marka Hłaski ala James Dean oraz waliza Gombrowicza (identiko taka z jaką na kolonie jeżdziłem, rozwalająca się, skórzanaa, przedwojenna, ze wzmocnionymi rogami, z zameczkami na kluczyk, tyle że moja była jeszcze spięta paskiem od spodni)
A potem na pięterku - Kossaki!!!!
Obrazy trzech pokoleń - Juliusz, Wojciech i Jerzy - konie, ułani, jeźdźcy, dragoni, lance, szable, szarże, popasy ...
Rację miał mój ojciec pogardliwie wyrażając sie o talencie Juniora, ale Tata i Dziadek smakowici są nad tzw. wyraz!
Dalej Magdalena (Sama Się Tak Chyba Jednak Nie Nazwała:) zdecydowanie nie-do-re-pre-zen-to-wa-na! wrrr..
A potem już tylko Maria - tiule, wiersze, pawie pióra, wiersze, rękopisy, wiersze, żigolaki, wiersze, dedykacje ("Drogiemu Julkowi Tuwimowi" - a ze ściany ironicznym spojrzeniem kłuje sam Miszcz pędzla a raczej kredki Witkacego), wiersze, bibeloty, wiersze, rysunki, wiersze, listy, wiersze, wiersze do upojenia ...
Było cuuudownie!!!! Jeszcze mnie sie nogi trzęsą ..
Potem, coby za bardzo w egzaltację nie popaść - bigos, mocne dębowe i jolka z "wyborczej" ... :)
/kiedyś o MP-J/