K-ce

Miały być Kielce a wyszło że Katowice, jak zwykle w ostatniej chwili.
Niewątpliwa przyjemność spotkania starej paki.
Oraz:
1. Zajebisty nowy znajomy - mały, pogodny cwaniaczek, mówią mu Miś, sikaliśmy razem po browarkach, to cóś chyba znaczy, nie??? No i ma wyrąbistą koparę, taką żółtą z czarna łychą. Mocny jest i już!
2. Przy stacji kolejki linowej "Stadion Śląski" znależliśmy strzelnicę EMJOT
Piękna atmosfera, życzliwi ludzie - na wejście wywalilim trzy 10-nabojowe magazynki z kałaszka przerobionego na nabój 22LR.
Potem górna półka - Heckler&Koch USP Expert na 9 Para, po 5 strzałów.
Na deser po bębenku z brazylijskiego Taurusa z sześciocalową lufą nabojami 38 Special - podziurawilim naszego "papierowego przeciwnika" jak rzeszoto - ani jeden z 52 strzałów nie wylądował poza sylwetką!!
Następnym razem weżmiemy Uziego, pompkę Mossberga i Glocka może.
Zabawa przednia. Na zdjęciu poniżej wygląda na to że udało się uchwycić moment strzału z Taurusa - pytam czemu do cholery kurek jest odciągnięty????

3. W przepastnych katowickich bramach znalazłem sklepik z militariami i tam wraz z przepitym "subiektem" udało nam się w pudle rupieci wygrzebać stary, polowy pagon podpułkownika, scyzoryk dość łatwo poradził sobie z jedną gwiazdką i oto mam swojego wymarzonego MAJORA :)
4. Wracając ze strzelnicy kolejką linową w połowie drogi zgubiłem rulon z dopiero co nabytym w Planetarium Kalendarzem i Mapą Nieba na 2006 oraz podziurawioną tarczą strzelniczą, pofrunął elegancko w dół a ja o mało nie skoczyłem za nim, w strasznych nerwach dojechalim do przystanku "Wesołe Miasteczko", jak w sam raz jakiś młody wysoki gostek podjechał na wypasionym rowerze pod budkę z lodami i chipsami, karkołomnie usiłuję w trzy sekundy wytłumaczyć żeby mi pożyczył ten rower na chwilkę, nie bardzo jest rad ale wciskam mu plecak i wskakuję na siodełko - w kwadrans obracam ściskając zgubę w dłoni - chwała Ci Młody Człowieku, jeszcze Polska nie zginęła póki tacy żyją!
5. Po wdrapaniu się na nieruchome "ruchome schody" pod Kiepurą w Sosnowcu zasiadłem do darmowego mierzenia ciśnienia - 166/94 i tętno 119, no ładnie ...

Komentarze

  1. jakieś 10 lat temu, kierowana wskazówkami, znalazłam w przepastnej katowickiej bramie sklepik z militariami (może ten sam? :-) i kupiłam sobie faaajny wojskowy plecak... ależ się z nim najeździłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. o,o takim to dobrze!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja sie koło niej nie wpiszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. ko, ko, ko, kooo, koooo.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi sie podoba to zdjęcie

    OdpowiedzUsuń
  6. a które?
    to z żabą?
    wskoczyła nam na moskitierę pod sufitem

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakieś 10 lat temu w przepastnej katowickiej bramie wlazłem omyłkowo do jakiegoś burdelu...

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak dokładnie to zdjęcie..świetne


    Andy uchyl rąbka..co było dalej..:)

    OdpowiedzUsuń
  9. oooo koniecznie prosimy o więcej!
    czarna była?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ale faaaajnie:)
    no szkoda że Was się nie naoglądałam ale kolacja przy świecach,wino prawie wypite,
    no nie.Nie miałam nastroju by to zostawić:).

    OdpowiedzUsuń
  11. a codo rowerzysty to SUPERfacet.
    Ja jakoś TAM do nich szczęścia niemam.jakiś półinteligent kiedyś MŁODEJ o mało ręki nie urwał:>

    OdpowiedzUsuń
  12. Dalej był wielki biały (ruski) ninja - całkowicie pozbawiony humoru, nie przypadliśmy sobie do gustu, a fakticznie jakaś niebrzydka czarnula szczerzyła (służbowo) zęby, nie pamiętam bo ta moja kamera była wtedy hm dość szybkoobrotowa, czyżby major to była ta sam brama...

    OdpowiedzUsuń
  13. to była bardzo głęboka brama - najpierw była jakaś knajpka w suterenie, potem szewc czy jakoś tak, potem klatki a na samym koniuszku ten militarny
    prócz różnych cudów były tam "humanitarne" tarcze strzelnicze z sylwetką ... kota!
    :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tam nie mogę z Wami blogować, te pagony to zaraz mi się z nogami kojarzą, idę pozmywać, albo co...

    OdpowiedzUsuń
  15. z nogami?
    anagramami myślisz hihi
    a co zmywanie ma do nóg?
    umywasz ręce i nogi?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  16. I nogi gap Pagi goni!

    OdpowiedzUsuń
  17. z KOTEM?!? fuuuuuuuuujjjjjjjj i TY tam cokolwiek kupiłeś?
    a podobno lubisz zwierzątka...

    OdpowiedzUsuń
  18. najpierw kupiłem, potem zobaczyłem ...

    OdpowiedzUsuń
  19. bo zasadniczo koty to my lubimy najbardziej... z surówką!

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocina zdrowa jest...

    OdpowiedzUsuń
  21. ... choć znam parę kociaków przy kości.

    OdpowiedzUsuń
  22. A i trzeba wspomnieć o tradycji kociny - np. w Powstaniu Warszawskim.

    OdpowiedzUsuń
  23. co tam powstanie
    "kuciak na otlo" u vietcongów to czysta kocina
    no moze z lekuchnym dodatkiem gołębiny ....

    OdpowiedzUsuń
  24. To dobrze, że rzadko go biorę - wolę "lagodny"...

    OdpowiedzUsuń
  25. tja...u nas był bar.Kiedyś.
    Bardzo samczne dania MIĘSNE podawali w dobie kryzysu.
    Z kotów...

    OdpowiedzUsuń
  26. Ty serio?
    doba kryzysu to jakieś min 15 lat temu nazad
    a myślałem że to skośnooka myśl gastronomiczna, kurde ..

    OdpowiedzUsuń
  27. Majore weżże naskrob co nowego..pfuj z kociną psiną w sosie własnym chińskim z surówka czy bez:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  28. juz dojrzewają wspominki z Mazur ..

    OdpowiedzUsuń
  29. kurde serio.W gazetach o tym pisali:)szkoda że nie mam tego artykułu afera niezła była:>

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty