turecka knajpa

Zachciało nam się prawdziwego tureckiego żarcia.
Walimy wieki całe kręcącym się jak gówno w przeręblu autobusem '136'.
Okołoburzowy zaduch, spływam potem i złością.
'ANATOLIA' zamknięta - poprostu. W sobotni wieczór?!?!?
Gdzieś przy Banacha (Ave Stefan!) nabywamy drogą kupna lekramówkie małych, przejrzałych i podle wyglądających truskawek-ostatków od zaccjągającego wyrostka - okazują się być cudowne i napełniają nam brzuszki słodko-aromatyczną rozkoszną treścią.
Po konsumpcji mam ręce do łokci uwalane czerwienią jak Kuba Rozpruwacz, zmywam ją uporczywie w poburzowej kałuży.
Potem cmentarz-mauzoleum żołnierzy radzieckich, zapomniana przez Boga i ludzi przestrzeń zielona, psy szczają na groby krasnoarmiejskich oswoboditieliej, monumentalne pomniki, liejtenant Fiodor Iwanowicz Zakrjewskij z Donskoj Obłasti, któremu przyszło polec nad Wisłą, gdy wolność niósł w dziejowej misji, na bagnetach, urrraaaaaa ...
Jeszcze zanim wbito mi łokciem w twarz okulary (tak, tak - dobre zdjęcia wymagają strat w sprzęcie i ludziach) dobiega nas zapach grila ...
Bieżymy dziarsko zapuszczonymi alejkami między 'żwirkami' a 'komarową' - eeech to TYLKO smakowity dym z działek.
Wsiadając w tram u wylotu Madalińskiego wściekle już głodny marzę o 'LOKANCIE', 'SAMIRZE' lub choćby 'AYSZY' - prawdziwy arabski ruszt na drzewny węgiel i zamordowany baran ..
Wysiadamy przy Narodowej - "Aysza" stoi rozbebeszona, kupa gruzu, REMONT ..., czyżby zemsta za Londyn??
Olewamy "Samirę", 200m, za daleko.
Idziemy zrezygnowani do przejścia pod GUSem, nakupić piva i na Polach oblać zatęchłą prowincjonalność Wawki.
Gang zauważa napis "MARHABA" po drugiej stronie Wawelskiej, 'merhaba' wrzeszczały do mnie na szlaku tureckie dzieciaki, to chyba cześć znaczy, ładujemy się.
Pusto, w suterence, parę stolików, zamawiamy:
MIX GRILL - mięska z rusztu - cielęcinka, kotleciki baranie, kurczak + cebulka, humos, pieczone ziemniaczki, surówki, 4 chlebki pita
humos to taka pasta mięsnogrochowa z olejem sezamowym i czarną oliwką, do smarowania pitków w sam raz!
KUFTA JAKAŚTAM - baraninka z rusztu w sosie bakłażanowo-pomidorowym na ziemniaczkach jw.
herbatki cynamonowe gratis
żywczyk z kija
icetea
i do tego to ichniejsze żółtowate ciasteczko mniam-mniam
Napchaliśmy brzuszki jak tam-tamy.
Leci radiowy mjuzik i jakaś viva w tv ..
Śniady kelner, kruczoczarna panienka i pokurcz-pomywacz całkiem nie po turecku wypraszają nas z wybiciem 21-ej.
Żarełko w pyte, prawie jak orygi.
Zapłaciłem 53 zeta.
Potem w nocnym pod Rozdrożem Heineken i Gingers, krówka Policjantka /zaprojektowana przez praskie dzieci hihi/ na PL.3+, krótkie nawiedzenie babci-sąsiadki i do domku zwalić brzuszyska na kojo.

Komentarze

  1. chuj z tym gdzie wane ze razem i ze wam sie chce

    OdpowiedzUsuń
  2. ktoś znajomy organizował konferencję parę ładnych lat temu, przyjechali sędziowie z krajów byłego CCCP. Jeden z nich, z Kazachstanu zdaje się, mocno wiekowy chodził koło znajomka, że jego brat poległ gdzieś na Wale Pomorskim jak z ruskim frontem szedł na Berlin (nie pamietam gdzie, w Złotowie czy Choszcznie, gdzieś tam). A on pierwszy raz za granicą no i nie był na grobie brata... Był kłopot, bo nie można było puścić staruszka z orderami pociągiem bo w łeb by może dostał.
    Jakoś załatwił znajomy samochód (pewnie obcianjąc koszty czego innego), facet pojechał z kimś znajomym. Jak wrócił to płakał znajomemu na piersi ze wzruszenia. Mówił, że różne rzeczy o Polakach mu opowiadali, ale teraz to on w to w ogóle w nie wierzy i nie da złego słowa powiedzieć.
    Grób brata był zadbany i akurat były na nim świeże kwiaty - chwała opiekunowi cmentarza...

    Potem ktoś po latach powiedział mi, że ludy Azji Centralnej wyznają pogląd (i stosują) żeby mieć dużo dzieci, także dlatego żeby miał kto nad trumną zapłakać... I przypomniała mi się ta historia Kazacha.

    OdpowiedzUsuń
  3. W czasie przejścia frontu Kazach wyjebał i wymordował pół wioski niemieckiej na Mazurach ale chuj z tym.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty