szlakiem Krzysztofa J. z 'Obłędu' - etap III - Minuteman

Z Radia do Rozbratu, w górę Myśliwiecką, uliczką Hoene-Wronskiego (mówi cos komuś wronskian, albo 'list do papieży'?), i w lewo koło apteki do schodów zwichniętaj Górnośląskiej (Eisenstein się kłania), i w górę w stronę Alej, koło "Sejmowej", mija nas trojlebus, Piękna, francusko-ambasadowa puszka sardynek na linach, już Ujazdowskie, za plecami bezpieczny ZBoWiD, przed nami ambasady: amerykańska, szwajcarska, jugolska, przechodzimy przez Aleje, po lewo głaz upamiętniający zamach na SS-Brigadeführera und Generalmajora der Polizei Franza Kutscherę, ale my w prawo, pod amerykańską w stronę SPATiFu do Wilczej (zanim skręcimy w lewo rzućmy okiem na przeciwległą stareńką kamienicę "Pod Siłaczami", jak mówili znajomi z Harendy - "łatwo trafić, dwóch harnasiów chałupe na plecach trzymie", tam major zażywał pierwszych radości i smutków małżeństwa ..), Wilczą do apteki i w lewo w Mokotowską, koło "Hybryd" i biegiem do podziemnych szaletów pod Metalexportem u zbiegu Mokotowkiej, Kruczej i Pięknej, w dół do zbawczych bunkrów, nie zawadzi pogadać z babcią klozetową, bywa to wielce pouczające ...
Po wysikaniu się częstujemy extramocnymi cherubinów z Nadwiślańskich, podsłuchujemy ich - minuteman, multiple intependently targetable reentry vehicle, antropokastromortyfikacja, gangrena, regeneracja ..
i dalej Mokotowską w strone Pl.Zbawiciela, czas coś wypić, w okolicach Koszykowej - gospoda "Smakosz", obok barek "Mały Smakosz" - tu walimy gruziński koniak chrzczony jarzębiakiem, wracamy biegiem do baru mlecznego prawie do wylotu Kruczej - dwa szybkie kubki roztrzepańca ratują nam życie, wychodzimy na świeże powietrze, spacerkiemi do ul.Szopena, koło ślizgawki, przecinamy Aleje i na ławeczkę w Parku Ujazdowskim. Odpocząć, pogadać.
Jutro, znów jutro i nic tylko jutro
Wciąż pełznie w ciasnym kręgu od dnia do dnia
Każde zaś wczoraj wskazywało głupcom
Drogę do śmierci ...

Przepuszczamy płynący Alejami pochód powstańców popędzany świstem nahajek i ....
Ruszamy na południe, dzwonimy do żony z budki na Placu na Rozdrożu, skręcamy w prawo w Aleję Szucha, gmaszysko gestapowskiej katowni, teraz Ministerstwo Oświaty i Kurwa Wychowania, buchachacha...
Dochodzimy do Pl. Unii, benzynowy smród CPNu, wstępujemy na kufelek "Pod 2" na winklu a może do "Alby", pokrzepieni wkraczamy na Mokotów lewą stroną Puławskiej - majorowe gniazdo, księgarnia, kawiarnia, apteka ...
Do domu, do domu, do domu ...
Mijamy kino "Moskwa", w narożnej kamienicy jest bar, wódeczka czy wizyta u starego, wspaniałego pisarza na IV piętrze kamienicy po drugiej stronie Puławskiej na rogu z Rakowiecką?
Olewamy i jedno i drugie - TRZEBA IŚĆ !
Wędliniarski, owocowy, spożywczy, "Orbis", apteka przy Willowej, dalej, dalej, do Madalińskiego, od ulicznych kwiaciarek kupujemy pięć czerwonych tulipanów dla żony, furtka, swojskie podwórko, klatka, drzwi, klucze, uffff ...
/każdego kto świeżo przeczyta 1-szy tom 'Obłędu' zapraszam na szlak .. nóżkowo albo w sieci/
PS
Jo, córka Krzysia J. jest praktycznie moją rówieśnicą, może rok starsza.
Chadza do "Largactilu" na Starówkę na jazzowe imprezki ...
Musieliśmy się mijać na ulicy.

Komentarze

  1. a ja sobie lubię uskuteczniać takie spacerki po moim miescie,zakątkach i wspominać i gadać..i chwilkę poczuc sie jak mala dziewczynka..a potem ja szalenie zakochana 20latka..ech...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty