Głód
Mam przedziwne reakcje na jedzenie, nazywam to "syndromem oświęcimskim" (wynikłym podejrzewam z głodowania w dzieciństwie):
* mam śmierć w oczach gdy Ona wyżera z garów podczas pichcenia
* nierówny podział dóbr gastro - patrz wyżej (np. duża truskawka dla niej, mniejsza dla mnie)
* zawsze mymi największymi przyjaciółmi na koloniach, obozach, w wojsku, na stopie (czyli tam gdzie jest wspólne jedzenie) były niejadki, anorektycy i ci o wygórowanych wymaganiach co do smaku itd
* na imieninach i przyjęciach zawsze siadam w strategicznych miejscach, blisko żarcia, nie na skraju by mieć wszystko w zasięgu, rozplanowuję kolejność od tych potraw których najmniej lub które potencjalnie będą sie cieszyć największym powodzeniem (a nie od tych na które mam ochotę)
* nic nie można wyrzucać nawet jak sie popsuło - obkroić, zagotować, przemielić, wykorzystać, zjeść ...
* skórki, nasiona, łodyżki itp też nadają sie do jedzenia
* to że w grzybie są robaki świadczy tylko dobrze o jego walorach smakowo-odżywczych
* zielony odcień mięs czy wędlin takoż nie decyduje o ich nieprzydatności
* wielokrotne odgrzewanie poprawia tylko smak potraw
* to że rozmrożonego nie wolno apiać zamrażac to wymysł producentów mrożonek
* należy zjadać wszystko co się posiada, mogą przecież ukraść lub zniszczyć, co w w brzuchu to moje ...
* wyrzucanie jedzenia jest najwyższą zbrodnią
* najlepiej smakuje chleb z zimną wodą ...
A może w poprzednim wcieleniu byłem więźniem o chlebie i wodzie, o którym w pewnym momencie zapomniano?
Teraz, w mojej dobie nadobfitości pożywienia, brzmi to może śmiesznie ale jest i skądś się wzieło
Skłonił mnie do napisania tej notki mój krótki monolog sprzed kilku dni:
- chodź pojdziemy do "Landy"
- tam za 65 zeta od łba można jeść brazylijskie specjały do oporu
- w ramach promocji ZJEDZ ILE CHCESZ
- czego ty już nie dasz rady to ja zjem !!
Prawda, że przypomino to jako żywo trzecie życzenie pijaka po sprawdzeniu że rzeki i oceany są z gorzały?
Wczoraj uczyniliśmy szaszłyki w piekarniku:
1,5 kg giczy wołowej
tyleż łopatki z wieprza
pierś kurczacza
pieczarki
boczek
papryka
banan w miodzie z majerankiem
cebula
czuszka
zioła
Moi synowie, Ona i gość zjedli jak ludzie po 35-centymetrowym - a ja niee, ja musiałem zeżreć trzy takie co się w poprzek do piekarnika nie mieściły, co to dla mnie półtora metra szaszłyka?
Noc była ciężka
Tak ze względu na tzw. atmosferę ..
.. jak i fakt że coś przesłaniało mi telewizor jak sie położylim.
No i na materacu wypchanym kromkami chleba niewygodnie ;)
OdpowiedzUsuńMój ojciec jest szczególnie łasy na bułki, mama twierdzi, że to skutek tego, że w dzieciństwie ich nie było i on w zasadzie zgadza się z tym...
OdpowiedzUsuńnooo faktycznie Ty to jesteś:) ale za to swietnie gotujesz z tego co tu wyczytuję ,wiec cos za cos no i jednak pozdwalasz innym tez spróbowac jadła:)
OdpowiedzUsuń"zielony odcień mięs czy wędlin takoż nie decyduje o ich nieprzdatności"
OdpowiedzUsuńz Twych słów wnioskuję, że w firmie Constar na rzecznika byś się nadawał! :-)
wtrząchnąłeś tyle mięcha?! Cud, że żyjesz :)
OdpowiedzUsuńteż bym zjadła, też lubię mięsko
OdpowiedzUsuńale potrafię też, bez wielkiego stresu, przeżyć np tydzień bez jedzenia ...
OdpowiedzUsuńprawie jak pieprzona anakonda
... ale nie bez papierosów pewnie...
OdpowiedzUsuńGdzie Ty to wszystko upychasz w tym wątłym korpusiku?
OdpowiedzUsuńwątły korpusik?
OdpowiedzUsuń76-92 kg zależnie od pory roku i chuj wie czego ..
papieroski? no tak, to gorzej
a jednak łatwiej nie jeść niż nie palić, ja też powiedziałabym, że gdzie się to mieści w Tobie, ale sama też mam nie widoczne gołym okiem moce perzerobowe :)
OdpowiedzUsuńo skrzydełko wołowe
OdpowiedzUsuńnatchnione na wskroś
paseczkami słoniny!
sztufado z listeczkiem bobkowym
w serduszku z marchewki
błogosławiona cebulką
moja wypieszczona
na ciepłej płaszczyźnie półmiseczka
w garniturku z jarzyn
za chwilę pan
przerobi cie na kupkę
zgrzeszyłam dzisiaj - wywaliłam resztki bigosu które już drugi tydzien stały w miseczce, w lodówce, schowane za jogurtami Jogobelli - a mogłam odgrzać, przesmażyć troszkę przypalić, doprawić i wtrząchnąc, co nie?:)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą - żarty chłop mjr jesteś:)
andy na szefa kuchni :)
OdpowiedzUsuńa poważnie, to coś z tym głodem jest na rzeczy. Moja babcia miała identyczne inklinacje, zwlaszcza w odniesieniu do recyklingu i nie marnowania. No, ale z zasady nic nie docierało do etapu grożącego marnowaniem.
zatęskniłem do babki z truskawkami...
przechłodzony 2-tygodniowy bigos!
OdpowiedzUsuńmniam-mniam
gdyby go w tzw. międzyczasie paręnaście razy zagotować aż nabierze ciemnego koloru ... oblepione zmacerowaną kapustką skrawki miąs i wędlin, może gdzieś śliwka i suszony pogrzybek w tłuściuchnej zawiesinie ..
osz w pysk!!!
mniam!!!
OdpowiedzUsuń