08/15 i żona chorążego
Natchniony akcją bombardiera Ascha z 08/15 z ważeniem porcji postanowilem ją powtórzyć w warunkach Ludowego Wojska Polskiego (wbrew pozorom różnice między Wehrmachtem a LWP nie były tak wielkie).
Poczekawszy aż będzie jakieś dobre mięsko na obiad (żeby była pewność że kantynowi bossowie rozkradną maxymalnie) podmieniłem sie z kumplem na funkcji stołówkowego dyżurnego i kropka w kropke jak w Kirście wyciągnęliśmy wagę i przed wydawaniem ważyliśmy każdą porcję mięsa ...
Średnia niedowaga była jakieś 1/3 normy.
Wiec dokładaliśmy z nastepnej porcji (nie zwracając zbyt skrupulatnie uwagi na NADWAGĘ).
Szum się zrobił, przyleciał wściekły szef stołówki - stary chorąży (zapamiętajcie go, jeszcze się z nim spotkamy w tej notce).
Po nieudanych próbach przekupstwa i zastraszenia usiadł z boku i tylko sie gapił baranim wzrokiem na nasz cyrk.
Gdy mięsko sie skończyło a kilkudziesięciu żołnierzy zostało bez jedzenia awaryjne wysłanie gazika do miasta i zakupienie żarcia (z prywatnej kieszeni chorążego) dało tym pechowcom spóźniony o godzine obiad.
Oczywiście wszystko zatuszowano i gość nie poniósł służbowych konsekwencji (oficjalnie, bo jednak zjebali go w dowództwie jak psa i nasrał se zdrowo w opinie)
Tak więc wiemy jedno - chorąży mnie nie lubi i jakby ma powody!
Przekroczmy parę miesięcy wprzód, wybuchł stan wojenny, spędziłem kilka strasznych dni w jednostce ZOMO w Gdańsku (TU w drugiej części znajdziecie opis 13-go grudnia) i tuż przed Świętami 81, wylądowałem spowrotem w Kwidzyniu. Rozkazano nam pełnić wartę w osiedlu gdzie mieszkały rodziny żołnierzy zawodowych bojąc sie jakiś prowokacji, napadów czy innych akcji "Solidarności". Wielkie blokowisko na kraji mesta. Wypróżniono piwnice i urządzono nam prowizoryczny odwach. Potworny gorąc (wielkie rury c.o.), woda po kostki, prymitywne prycze, no kuuwa zgroza! A na dworzu zima jak skurwysyn, mróz i śnieg po pachi. A w domach tylko dzieci i żony koni bo cały stan osobowy siedział w jednostkach bez przepustek - wiadomo WOJNA. Idą Święta i Nowy Rok 1982. Przypominam że trepowe żony to w większości buraczane dziewuszki z okolic szczęśliwe że udało im sie zdobyć męża, mieszkanie, że są dodatki, kartki, przywileje ...
Integracja nastąpiła szybko, najpierw panienki wychodziły do wartowników z jedzeniem (spróbować prosze bigosu - dobry??), po chwili okazało sie że każdy se znalazł jakieś mieszkanko, czyste łóżko, miłe towarzystwo, łazienke i śniadanko ... Mnie sie trafiło lokum na parterze co będzie miało nieliche znaczenie.
No więc któregoś pięknego poranka wychodzę z wanny w szlafroku gospodarza, kawusia już paruje na stoliku, gospodyni zaprosiła sąsiadeczke dla odwagi, kumpel już czeka w kolejce do kąpieli, panienki chichoczą krojąc szarlotke - prawda że RAJ???
Nagle walenie do drzwi, otwierają i kogóż widzimy???
Tak, tak! - nasz znajomy chorąży z miną kretyna stoi w drzwiach!
Zerwał sie biedak na lewizne i wpadł ucałować żonę.
Chwila konsternacji i straszliwa nienawiść wypełza mu na twarz, rzuca pakunki na podłoge i bez słowa zaczyna sie szarpać z kaburą TT-ki - o KURWA!!!!!!!!!!!!
Wypadam przez drzwi balkonowe i taras i wyrywam "w kartofle" jak zając, zając w szlafroku chorążego, zając na bosaka i prosto z wanny, zając gnający przez śnieg, mróz i zawieję czując każdym nerwem na plecach wielką tarczę strzelniczą ...
Strzał nie padł ...
Solidarność plemników czy zacięła się wiekowa TT-tka????
Poczekawszy aż będzie jakieś dobre mięsko na obiad (żeby była pewność że kantynowi bossowie rozkradną maxymalnie) podmieniłem sie z kumplem na funkcji stołówkowego dyżurnego i kropka w kropke jak w Kirście wyciągnęliśmy wagę i przed wydawaniem ważyliśmy każdą porcję mięsa ...
Średnia niedowaga była jakieś 1/3 normy.
Wiec dokładaliśmy z nastepnej porcji (nie zwracając zbyt skrupulatnie uwagi na NADWAGĘ).
Szum się zrobił, przyleciał wściekły szef stołówki - stary chorąży (zapamiętajcie go, jeszcze się z nim spotkamy w tej notce).
Po nieudanych próbach przekupstwa i zastraszenia usiadł z boku i tylko sie gapił baranim wzrokiem na nasz cyrk.
Gdy mięsko sie skończyło a kilkudziesięciu żołnierzy zostało bez jedzenia awaryjne wysłanie gazika do miasta i zakupienie żarcia (z prywatnej kieszeni chorążego) dało tym pechowcom spóźniony o godzine obiad.
Oczywiście wszystko zatuszowano i gość nie poniósł służbowych konsekwencji (oficjalnie, bo jednak zjebali go w dowództwie jak psa i nasrał se zdrowo w opinie)
Tak więc wiemy jedno - chorąży mnie nie lubi i jakby ma powody!
Przekroczmy parę miesięcy wprzód, wybuchł stan wojenny, spędziłem kilka strasznych dni w jednostce ZOMO w Gdańsku (TU w drugiej części znajdziecie opis 13-go grudnia) i tuż przed Świętami 81, wylądowałem spowrotem w Kwidzyniu. Rozkazano nam pełnić wartę w osiedlu gdzie mieszkały rodziny żołnierzy zawodowych bojąc sie jakiś prowokacji, napadów czy innych akcji "Solidarności". Wielkie blokowisko na kraji mesta. Wypróżniono piwnice i urządzono nam prowizoryczny odwach. Potworny gorąc (wielkie rury c.o.), woda po kostki, prymitywne prycze, no kuuwa zgroza! A na dworzu zima jak skurwysyn, mróz i śnieg po pachi. A w domach tylko dzieci i żony koni bo cały stan osobowy siedział w jednostkach bez przepustek - wiadomo WOJNA. Idą Święta i Nowy Rok 1982. Przypominam że trepowe żony to w większości buraczane dziewuszki z okolic szczęśliwe że udało im sie zdobyć męża, mieszkanie, że są dodatki, kartki, przywileje ...
Integracja nastąpiła szybko, najpierw panienki wychodziły do wartowników z jedzeniem (spróbować prosze bigosu - dobry??), po chwili okazało sie że każdy se znalazł jakieś mieszkanko, czyste łóżko, miłe towarzystwo, łazienke i śniadanko ... Mnie sie trafiło lokum na parterze co będzie miało nieliche znaczenie.
No więc któregoś pięknego poranka wychodzę z wanny w szlafroku gospodarza, kawusia już paruje na stoliku, gospodyni zaprosiła sąsiadeczke dla odwagi, kumpel już czeka w kolejce do kąpieli, panienki chichoczą krojąc szarlotke - prawda że RAJ???
Nagle walenie do drzwi, otwierają i kogóż widzimy???
Tak, tak! - nasz znajomy chorąży z miną kretyna stoi w drzwiach!
Zerwał sie biedak na lewizne i wpadł ucałować żonę.
Chwila konsternacji i straszliwa nienawiść wypełza mu na twarz, rzuca pakunki na podłoge i bez słowa zaczyna sie szarpać z kaburą TT-ki - o KURWA!!!!!!!!!!!!
Wypadam przez drzwi balkonowe i taras i wyrywam "w kartofle" jak zając, zając w szlafroku chorążego, zając na bosaka i prosto z wanny, zając gnający przez śnieg, mróz i zawieję czując każdym nerwem na plecach wielką tarczę strzelniczą ...
Strzał nie padł ...
Solidarność plemników czy zacięła się wiekowa TT-tka????
O Jezuuu ...ciekawam jak ty sięz nim póżniej spotkałeś w jednostce ?
OdpowiedzUsuńale zdolności do przetrwania masz znakomite :)
OdpowiedzUsuńeeee, okazałosie że ponoć tylko straszył, że miał kochanke i olewał to, ale jaka była prawda? kto wie?, jakoś zgodnie żyliśmy do mojego wyjścia z woja ...
OdpowiedzUsuńMATKO BOSKA ELEKTRYCZNA
OdpowiedzUsuńnie no, Ty to na kleczkach do Czestochowy powinienes ...
OdpowiedzUsuńBo po trafieniu z TT to ja nie widze Cie ...
tez tak właśnie sobie myślałem, spora spluwka i butelkowa łuska więc mały kaliber i duża prędkość pocisku - może żal mu było szlafroka????
OdpowiedzUsuń;))
po trafieniu w onego to pewnikiem tę Częstochowę przez dziurę w szzlafroku można by oglądać :)
OdpowiedzUsuńDebiut w charakterze morsa ;). A użyłeś se przynajmniej synek?
OdpowiedzUsuńhehe ...
OdpowiedzUsuńhmmm,taaa, jakby ci to powiedzieć?
w powszechnym rozumieniu tego zwrotu (na polskie = penetracja pochwy członkiem) to nie
natomiast w moim rozumieniu zdecydowanie tak bo bywało miło, ciepło i przyjemnie ...
synek
;))
Wszyscy tu nad majorem ubolewają i wyrażają troskę, a ja zapytam, kobiecą solidarnością, wiedziona, wiadomo, azaliż, jaki był los nieszczęsnej?
OdpowiedzUsuńlos nieszczęsnej był spoko
OdpowiedzUsuńpogadali se
że ona sie nudzi
że on może nie zawsze wporzo
i ... zeszli sie
i żyli długo i szczęśliwie
on dostał majora
a ona trójkę dzieci
łaska boska na pstrym koniiu .. ihahaha
Więc nie tylko mięsko ważyłes za przykładem bombardiera ASZA ;)
OdpowiedzUsuńno to se użyłes majorku z żoneczka , ale nie swoja hahahhaaaaa....dobrze że ci tyłu nieodstrzelił
OdpowiedzUsuńdobrze, że mi przodu nie odstrzelił!
OdpowiedzUsuńno ale mróz był i panika
to cel niewielki i trudny do trafienia
;-))
Sam bym cię zastrzelił, choćby dzisiaj ty chuju
OdpowiedzUsuńamen
OdpowiedzUsuńzapraszam
OdpowiedzUsuńLas Kabacki jest duży
trzeba będzie tylko szpadel od ciecia pożyczyć
zabić konia to la mie jak plunąć ..
OdpowiedzUsuńhd-sex