domorośli Freud'owie na start!
Pracuję w agencji ochrony, zatrudniono nas do strzeżenia grupy naukowców prowadzących badania w rozległym pałacu gdzieś na wsi, mamy ich strzec przed konkurencją.
W tajnych podziemiach odkrywam że przeprowadzają krwawe eksperymenty na setkach małych dzieci, stosy półżywych nagich skatowanych ciałek. Przerażony chwytam na ręce pierwszego z brzegu dzieciaka (tak na oko 4-letnia dziewczynka), chcę ją wynieść na górę, do naszych, chcę zaalarmować, ratować.
Uciekam nieznanym mi meandrem mokrych piwnicznych korytarzy, dzieciak się wyślizguje z moich rąk, pada na zimne kamienie, dostaje drgawek, wygląda jakby umierała, chwytam jej głowę ale ta zaczyna obracać się szybko, szybko że ledwo ją widać, myślę - Jeeezu, to jakieś pieprzone roboty, Sawicki, szkoda twoich łez i wtedy dostaję straszliwego kopa w plecy, padam na ryj.
Przede mną mały, śmieszny, okrągłogłowy facecik, łysy, w okularkach i białym fartuchu, jednym kopem rozbryzguje na krwawe strzepy moją dziewczynkę i zabiera się do mnie, nie nadążam, jest szybszy i precyzyjniejszy, po chwili padam skatowany do półprzytomności, każda próba ataku czy ucieczki kończy się obezwładniąjcymi ciosami na które nie mam obrony, ogarnia mnie lęk, ból i bezsilność.
Gość wlecze mnie do jakiejś wieży gdzie stawia w otworze okna i strzela z czegoś na kształt maszyny do rzutków czy piłek tenisowych, z tym że pociskami są stalowe, ostre krążki wyrzucane z predkością prawie uniemożliwiającą śledzenie ich lotu. Żaden mnie nie trafia i już wcale się nie boję, jestem nieprzytomny, otumaniony bólem i jest mi wszystko jedno.
Znów mnie gdzieś wlecze, postanawiam podjąć ostatnią próbę wyzwolenia sie, leżąc mordą do ziemi już rejestruję drogę ucieczki i planuję ten jeden jedyny cios, podnoszę się na kolano i walę łokciem w tył, trafiam przy wtórze trzasku łamanych kości twarzy, gościu pada bez czucia, uciekam, wieję, wieję, wieję labiryntem piwnicznych korytarzy na górę ryglując za sobą wielkie metalowe drzwi do pałacowych lochów - uffff.
Mój dowódca robi błyskawiczną naradę, część naukowców i ochroniarzy mi nie wierzy nazywając pijakiem, narkomanem, łgarzem, i ci zostają ... odesłani za ośrodek, wychodzą długim korowodem za mury pałacowego parku.
Szykujemy sie do zdobycia szturmem podziemi, sprawdzamy broń, jestem podniecony i żądny zemsty ...
I wtedy ... wkraczają wojskowe oddziały specjalne - pieprzone foki, gromy czy inne sasy, machają jakimiś nakazami, mówią że to sprawa państwowa, pierdu-gwizdu-sianokosy i won nas gonią - budzę się...
/autentiko!/
W tajnych podziemiach odkrywam że przeprowadzają krwawe eksperymenty na setkach małych dzieci, stosy półżywych nagich skatowanych ciałek. Przerażony chwytam na ręce pierwszego z brzegu dzieciaka (tak na oko 4-letnia dziewczynka), chcę ją wynieść na górę, do naszych, chcę zaalarmować, ratować.
Uciekam nieznanym mi meandrem mokrych piwnicznych korytarzy, dzieciak się wyślizguje z moich rąk, pada na zimne kamienie, dostaje drgawek, wygląda jakby umierała, chwytam jej głowę ale ta zaczyna obracać się szybko, szybko że ledwo ją widać, myślę - Jeeezu, to jakieś pieprzone roboty, Sawicki, szkoda twoich łez i wtedy dostaję straszliwego kopa w plecy, padam na ryj.
Przede mną mały, śmieszny, okrągłogłowy facecik, łysy, w okularkach i białym fartuchu, jednym kopem rozbryzguje na krwawe strzepy moją dziewczynkę i zabiera się do mnie, nie nadążam, jest szybszy i precyzyjniejszy, po chwili padam skatowany do półprzytomności, każda próba ataku czy ucieczki kończy się obezwładniąjcymi ciosami na które nie mam obrony, ogarnia mnie lęk, ból i bezsilność.
Gość wlecze mnie do jakiejś wieży gdzie stawia w otworze okna i strzela z czegoś na kształt maszyny do rzutków czy piłek tenisowych, z tym że pociskami są stalowe, ostre krążki wyrzucane z predkością prawie uniemożliwiającą śledzenie ich lotu. Żaden mnie nie trafia i już wcale się nie boję, jestem nieprzytomny, otumaniony bólem i jest mi wszystko jedno.
Znów mnie gdzieś wlecze, postanawiam podjąć ostatnią próbę wyzwolenia sie, leżąc mordą do ziemi już rejestruję drogę ucieczki i planuję ten jeden jedyny cios, podnoszę się na kolano i walę łokciem w tył, trafiam przy wtórze trzasku łamanych kości twarzy, gościu pada bez czucia, uciekam, wieję, wieję, wieję labiryntem piwnicznych korytarzy na górę ryglując za sobą wielkie metalowe drzwi do pałacowych lochów - uffff.
Mój dowódca robi błyskawiczną naradę, część naukowców i ochroniarzy mi nie wierzy nazywając pijakiem, narkomanem, łgarzem, i ci zostają ... odesłani za ośrodek, wychodzą długim korowodem za mury pałacowego parku.
Szykujemy sie do zdobycia szturmem podziemi, sprawdzamy broń, jestem podniecony i żądny zemsty ...
I wtedy ... wkraczają wojskowe oddziały specjalne - pieprzone foki, gromy czy inne sasy, machają jakimiś nakazami, mówią że to sprawa państwowa, pierdu-gwizdu-sianokosy i won nas gonią - budzę się...
/autentiko!/
hmm....lubię takie sny pełne akcji...
OdpowiedzUsuńnie powinieneś tyle jeść przed snem...
OdpowiedzUsuńszeregowy duch melduje powrót na łono - http://borgia.blog.pl
OdpowiedzUsuńfaaaaajnie
OdpowiedzUsuńale borgia (lukrecja?) brrr!
Chore serduszko , chec zemsty na kims , krew -ktos chory w rodzinie,bieganie-zaplatales sie w koldre...:))
OdpowiedzUsuńborgia bo to blog zaanektowany, nie wybierałam nazwy.. w każdym razie funkcjonuję jako duch
OdpowiedzUsuńuff :) dobrze mi, ze jestem :)
a sen? nooo.. panie majoru - coś jakby kompilacja kilku pańskich lektur, sieczki czerpanej z wiadomości, plus najedzony brzuszek.. ;)
o w mordę...i czego to major nażarł się na kolację????
OdpowiedzUsuńKrew widziałeś?niedobrze,oj niedobrze...świeże zakrwawione mięso? a to jeszcze gorzej.....
tak ,to z pewnością sprawka zbyt obfitej i ciężkostrawnej kolacji!!!
OdpowiedzUsuńA sennik egipsko-chaldejski tłumaczy to tak:
krew płynaca-dobre wiadomosci
-czarna-cięzka choroba
-pić -nie piłes przecież?
-pluć- troska
-zwierzęca-dobre interesy(to na przyszłośc)
Dziewczęta płaczące we śnie - SZCZĘŚCIE W MIŁOŚCI!!!
Spokojnych snów!
Eee tam.... Się major nagrał przed snem w jakieś Half-Life z perwersyjnym modpackiem i odreagowuje ;-)
OdpowiedzUsuńMoże troszku późno na komentarze....ale co tam...ja chcę teraz:))))Podoba mi się ten sen,ale pewnie to przez.....Lubisz czytać(podobno),polecam więc R.Topora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.