psia agresja

Natchniony Cezarem Andy'ego chciałbym dyskusji o psiej agresji, ich szkoleniu, koniecznych przepisach (smycz, kaganiec, rasy groźne, pozwolenia, rejestracja, odpowiedzialność za obrażenia itp.) o Waszych przeżyciach, wspomnieniach, opiniach, sugestiach.
Mam w tej materii spore doświadczenie i wiele uwag które będę sukcesywnie zamieszczał w komentarzach (od jutra, zaraz po wyborach) - wdzięczen będę za wszelkie wpisy (szczególnie krytyczne)

Komentarze

  1. Krytyczne masz bankowo :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Palindrom: golony kynolog...

    OdpowiedzUsuń
  3. golony mocny!
    może jutro ta dama da tortu jeżom

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobre! Klasyka znana skoro zwierzęta: kobyła ma mały bok...

    OdpowiedzUsuń
  5. A do tematu, jest książka Konrada Lorentza Człowiek spotkał psa czy "I człowiek spotkał psa", chyba dawno wydana, przeucieszne dziełko napisane na podstawie doświadczęń zoologa, który w domu (i na podwórzu miał oczywiście prawdziwą menażerię). Pamiętam osobny rozdział o płotach na przykład. Sporo tam było o psiej psychologii (on od tego specjalista, tzn. psychologii zwirzaków, etologia toto chyba się nazywa, nie jestem pewnien, jak nie znasz to polecam...

    OdpowiedzUsuń
  6. ładniej brzmi:
    może jutro ta dama sama da tortu jeżom

    OdpowiedzUsuń
  7. a teraz juz nie o zwierzątkach:
    O! Mam karabin i barak mamo!

    OdpowiedzUsuń
  8. zazoo lekko zdziwiona22 września 2001 18:18

    miało być o psiej agresji, a wy tu palindromy... psy się od tego robią agresywne czy co?
    majorze, u mnie na blogu w specjalnym wpisie jest dla ciebie to słowo na "v", idź obejrzyj

    OdpowiedzUsuń
  9. 1. Mawiają - "pies się w mieście męczy", GÓWNO PRAWDA! Pies się męczy u złych ludzi, złych tzn. niewrażliwych, bez wyobraźni, bez serca, samolubnych i nie ma tu nic do rzeczy ilość metrów kwadratowych mieszkania, miękkość legowiska, bliskość parków itd (mówię o statystyce rzec prosta bo zwyrodnialcy zdarzają się wszędzie), 90% psów męczy sie po wsiach, na przykrótkich, splątanych łańcuchach, bez suchej i ciepłej budy, często całymi dniami bez żarcia i wody, traktowanych jak psy - kopem i brudnym słowem (już nie mówię o przytuleniu, tylko wariat przytuliłby takie parchate paskudztwo!), bez elementarnych leków i emerytury! Ot co, polskie chamstwo!! Pies jest przedziwnym stworzeniem, supermocno związanym z człowiekiem, psychicznie to jego pierwsza potrzeba - kontakt, kontakt, kontakt z człowiekiem, zagadać, przytulić, pobaraszkować, czuć go obok siebie, traktować jak członka stada - tak jak on traktuje ciebie, reszta to fizjologia - jeść, pić, wysiusiać się, zrobić kupę no a potem ewentualnie rozejrzeć się za czymś do rżnięcia. Niby bez sensu, ale zmierzam do tezy, że agresja psów wynika z tresury, głupoty właścicieli (kupiłam se rotwajlera to niech kurwa warczy i rzuca się na wszystko, psy błyskawicznie łapią nawet cieniuśkie aluzje behawioralne, bo CHCĄ NAS ZADOWOLIĆ po prostu), chęci podlizania się nam (pan obok więc MUSZĘ pokazać na co mnie stać i zasłużyć na michę) i (last but not least) ze ZŁEGO traktowania, też niedopieszczenia psychicznego, tej potwornie dla psa bolesnej pustki braku kontaktu z człowiekiem. Idź, pogłaszcz i przytul psa, niekoniecznie swojego (tylko nie pod wzrokiem właściciela hi hi)
    cdn

    OdpowiedzUsuń
  10. Te, zasuwasz, jak Lorentz w tej książce, on tam pisał, że nie ma dla psa nic gorszego jak go porzucić, serce mu pęka i taki pies ginie w oczach...
    Tak, to wiejskie podejście, stoi przy budzie to much sobie nałapie...

    A w Danii widziałem na pastwiskach budki dla świń coby nie marzły i mokły :)

    Tak, tak przytul psa, "weź na kolana kota..." :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedno ze wspomnień: mam 13 lat i rozpaczliwe ‘od zawsze’ pragnienie posiadania psa („Nie, dziecko, pies to odpowiedzialność, jesteś za mała jeszcze...). Wizyta u znajomych, na działce; obok wiejskie obejście. Zaglądam przez płot – na łańcuchu łaciaty krótkowłosy kundel, rwący się wściekle na krótkim łańcuchu, warczący na mnie jak oszalały. I chudy. Obok wala się pusta metalowa miska. Biegnę do samochodu i wyciągam jedyną rzecz do jedzenia: kawał żółtego sera (!). Zaczynam karmić tym psa. Rzucam kawałek, pies milknie, wącha i.. łapczywie połyka. I zaczyna znowu na mnie warczeć. :) Kolejne kawałki: zjada i już nie warczy w przerwach. Po chwili cud: patrzy na mnie i zaczyna merdać ogonem. Popełniam szaleństwo: otwieram furtkę i podchodzę. Kucam i wyciągam na dłoni ser. Znika w mgnieniu oka, a ręka pozostaje o dziwo cała :) Lęk znika momentalnie, podchodzę do psa i karmię go resztą sera, a potem przytulam mocno do siebie. I tak siedzimy. Do czasu aż nie pojawił się, hmm, własciciel psa i przerażeni rodzice :) Reszta jest milczeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. znacie opowiadanie Askolda Jakubowskiego "Poziomka wśród śniegu"?

    OdpowiedzUsuń
  13. 2. Agresja psa względem psa Widzieliście na pewno dwa psy szarpiące się na smyczach, ujadające, szczerzące na siebie kły, śmierć w oczach itp - najczęściej to odruchy dominacji wypaczone i zwielokrotnione przez fizyczną bliskość właściciela.
    Opowiem na przykładzie - mój sąsiad, przyjaciel i wspólnik (aktualnie służewieckie więzienie) Krzyś W. zwany "Wilkiem" miał dwa ogary polskie a ja dobermana i nijak się nie trawiły, zawsze w nerwach, zawsze na smyczach, czasem krew, zawsze ujadanie i dzika agresja a tu pola, las - prosi się o raj.
    Jak tylko nasze żony (tak, tak - mieliśmy kiedyś żony, kochaliśmy je, tak, tak!) wyjechały na urlop wzięliśmy psy i umówiliśmy się na działkach, jeden miał przyjść z jednej, drugi z drugiej strony, psy luzem (i każdy z nas z piwem w ręku), umowa była by nie reagować, obejść psy i wypić nasze piwko, niech się same ustawią choćby się miały pozagryzać...
    I co? Ano nic, psy odstawiły pełny przegląd straszenia, jazgotów, sobie tylko znanych rytualnych gestów i po kwadransie rozlazły się każdy w swoją stronę i nawet się nie drasnęły!
    A gdybyśmy byli na końcach smycz pogryzłyby się jak zwykle. Od tamtej pory zawsze chodziliśmy razem i nigdy nie było kłopotów.
    /ale bałem się wtedy jak diabli i naprawdę nie wiem co by było gdyby się związały w walce/

    OdpowiedzUsuń
  14. I znów chrzanicie Mjr-s (mądrze) jak ten Lorenz z tej książki. On tam opisuje to w kategoriach bariery (zwłaszcza płotu, tu pewnie była to smycz, cholera przeszkadza mi Przyszły Premier, Duma Naszych Serc, Wielki Robotnik ze Skierniewic, LM, chmwd he he). Opisuje tam dwa brytany które nienawidziły się i codziennie wykonywały galop wzdłuż dwóch stron długiego płotu obszczekując się zajadle. Pewnego pieknego dnia robotnicy rozebrali kawał płotu, psy znienacka stanęły ze sobą oko w oko w pewnym momencie rutualanego tańca i... nie, nie rzuciły się na siebie tylko zgodnie zawróciły i dalej obszczekiwały się wzdłuż ocalałej części płotu. On tam pisze, że jak znienacka naruszy się tę barierę to pies może być agresywny bo jest wystraszony, ale jak on wie, że naruszysz jego przestrzeń, widzi, że otwierasz furtkę to nie. Więcej (na szczęscie ;) nie pamiętam, czytałem to z 15 lat temu, wracam na klęczki do tow. tfu pana M.

    OdpowiedzUsuń
  15. niewiele jest psow agresywnych z natury, ale sa takie (chocby genetycznie koker spaniele zlote)
    Z reszta jest jak z ludzmi - sa takie jak je wychowamy.
    Psy w miescie cierpia MJR wbrew pozorom. Nie wszystkie jak zwykle ale rasy pociagowe trzymane w domu, w upale centralnego ogrzewanioa, nowofunlandy zamykane w lecie w parnych pomieszczeniach. sa tez rasy, ktore cierpia wszedzie - chocby buldog angielski, mops rowniez, owczarki niemieckie po 8 latach gdy kregoslup sie rozpada.
    To my tworzymy rasy nienormalne, karykaturalne.
    Rasy agresywne. Idzesz do uzredu miasta wypalniasz swistek, placisz haracz i juz. Bo tylko na tym sie to opiera..pobraniu haracza.
    Odpowiadasz za psa wszedzie, nawet zaatakowany przez zlodzieja we wlasnym mieszkaniu. (sprawdz w przepisach ustawowych).
    Tresura - moze ja czynic kazdy, nie trzeba pozwolen, uprawnien, znajomosci fachu. Nic - kolejna nieuregulowana rzecz w naszym prawodastwie. Efekt ??? 10 % treserwo zna sie na tym co robi..reszta powilela schematy.
    Tresura mozna zmienic psa? Nie - mozna go tylko uksztaltowac.
    mam doga argentynskiego z ras "ostrych". bawi sie ze wszystkimi ludzmi choc ludzie sie go boja.
    Interesuje cos jeszcze? rozwine.... ostatecznie to w zasadzie moj fach wyuczony hehe

    OdpowiedzUsuń
  16. nie jestem anty-psia, ale ostatnio coś mam niezmienne szczęście do psów ułożonych-inaczej i do właścicieli madrych-inaczej.

    parę obrazków:

    1. historię sznaucera olbrzyma opisywałam w blogu.. pies ważący pięć razy więcej niz moje dziecko hasa radośnie bez smyczy, bez kagańca, skacze na mnie od tyłu, wyrywa z ręki piłkę dziecka, dziecko w ryk.. proszę o zwrot piłki a pani właścicielka cedzi: "gdyby się pani znała na zwierzętach, wiedziałaby, że ja mu teraz tej piłki odebrać nie mogę".. bo co? bo ugryzie? bo będzie mu przykro? odpowiedzi nie dostaję, pańcia i piesuńcio maszerują do domu.. piłki nie odzyskałam do dnia dzisiejszego..

    2. otwieram drzwi mieszkania wychodząc z domu i.. dzień dobry - na wycieraczce siedzi dobermanek.. ryjek ma niezabezpieczony kagańcem, wzrost słuszny, wiec zamykam drzwi.. i czekam.. za chwilę wyglądam, siedzi.. ani się ruszy.. więc znów znikam w mieszkaniu.. i tak co drugi, trzeci dzień.. wracam, wysiadam z windy.. dobermanek ładuje mi ryja w siatki i pędzi ze mną do mieszkania.. może i miły, może i sympatyczny, ale ja MAM PRAWO BAĆ SIE nieznajomych psów.. dopadam właściciela (okazuje się, ze mieszka piętro wyzej) i proszę o uzywanie smyczy.. a pan właściciel rozkosznie: "to dobry, ułożony piesek, ludzie to nawet lubią, jak tak za nimi biega.. tylko on się mnie nie słucha, spuszczam na spacerze za smyczy a potem go złapać nie mogę.. ale mądry - sam wraca do domu".. no kussumma! bez komentarza chyba

    echh.. skończę, bo ci majorze zabazgram całe komentarze..

    i ukłon :)

    OdpowiedzUsuń
  17. takie zdarzenie:
    Ursynów, z 10 lat temu, wielkie przestrzenie, pusto, ostatni blok przed polami, wychodze z Alim (doberman, 45kg, 40 km/h), biegnie wzdłuż muru bloku tuż przy nim, zza winkla wychodzi babka z dzieckiem w spacerówce, pies ma do nich 1,5 metra, bez szans na ominięcie, przeskakuje wózek górą, baba w histerii obija mi łeb torebką...
    obyło się (fartem) bez obrażeń u dzieciaka, skończyło się na strachu ...
    co by było gdyby zderzyli się?
    czy rażąco zaniedbałem bezpieczeństwo, czy to raczej wypadek?
    ile sąd mi powinien dopieprzyć?
    czy tylko koszty leczenia czy jeszcze wielokrotnie wyższą karę za strach, za nerwy, za zagrożenie bezpieczeństwa?
    ile na dzisiejsze pieniądze?
    czy gdyby zwyczajowo kara była bardzo wysoka firmy ubezpieczeniowe oferowałyby OC od psów?
    jak zróżnicowane?
    ratlerek 80zł/rok?
    PON - 200?
    amstaff 1000?
    czy w polisie byłyby warunki dodatkowe?
    zniżki za smycz, kaganiec, tresurę?
    czy każdy baran wchodziłby na śródmiejski skwer z dobermanem luzem, mówiąc, och on jest łagodny ... ?

    OdpowiedzUsuń
  18. No dobra, jest tak (w prawie cywilnym), że za zwierzę odpowiada ten kto je chowa lub utrzymuje i kto z winy swej wyrządził szkodę zobowiązany jest do jej naprawienia. Wina jest tu rozumiana szeroko, nawet bardzo szeroko (koń kopnął czy krowa wlazła "w szkodę" no i jaka tu niby "wina", polega ona jakby na przyjęciu faktu ryzyka wszystkiego co się z tym wiąże, to tak jak twoje dziecko wybije szybę i trza zapłacić bez gadania. Ważne są szczegóły, których nie da się uregulować na poziomie ustawy, ona może sformułować tylko ogólną zasadę, a w ustaleniu reszty może dopomóc orzecznictwo, śmiem twierdzić, że nie można tego kazuistycznie opisać bo byłby bezsens). No i dlatego już w kodeksie wykroczeń przepisy o kagańcu, szczuciu psem. Amarok chyba wspomina o obronie koniecznej z kodeksu karnego i jej granicach - trudnym zagadnieniu praktycznym i teoretycznym, pies jest tu "środkiem" jak każdy inny.

    Byłem świadkiem na kolegium w sprawie pana którego psisko latało notorycznie bez kagańca (coś tam dzielnicowy mu zwracał uwagę, ten go olewał), ale i co gorsza wył po nocy. Doszło do ustalania "rysopisu" psa, czarny, z zakręconym ogonem itd. Pytała mnie przewodnicząca, starsze ławniczki emerytki drzemały spokojnie. Wtem jedna budząc się zastrzeliła mnie pytaniem które zupełnie mnie zatakało: "A proszę nam powiedzieć, w jakim wieku był pies?" Ja gorzączkowo myśląc, że pies żyje zdaje się około 15-18 lat i przypominając sobie, że psisko całkiem żwawo biegało (cholera nigdy nie zastanawiałem się nad wiekiem psów!) wybąkałem speszony jak pensjonarka: "Nooo, w średnim!". Przewodnicząca, widząc moje kłopoty, szybko mi podziękowała :))

    OdpowiedzUsuń
  19. To dobry kazus mjr-s. Z jednej strony to wypadek ale czy Ty dołożyłeś należytej staranności aby nie doszło do tego (pies miała kaganiec, ale jest ciężkim cielakim i ma swoją drogę hamowania), z drugiej strony baba miała prawo spodziewać się że cwałujący spory pies zza winkla nie należy do typowych zdarzeń (nie wiem czy są firmy ubezpieczeniowe w ramach ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej ubezpieczają także "od psa", jesli tak to pewnie składka jest solidna i muszą być spełnione jakieś tam warunki, pewnie nie wszystkie rasy, podejrzewam, że pies musi mieć kaganiec itd., firma nie jest "gapami futrowana"), trzeba by zadzwonić do jakiejś dobrej firmy i się zapytać :). Przy okreslaniu wysokości odszkodowania bierze się dwie rzeczy: szkodę rzeczywistą - tu właśnie koszty leczenia oraz spodziewany zysk - czyli w przypadku dzieciaka całą jego przszłość - w skrajnej sytuacji tzw. znacznego uszczerbku na zdrowi pewnie mógłbyś płacić rentę. No i zadośćuczynienie - za starch, łzy, rwanie włosów z głowy (po odliczeniu kosztów leczenia np. Twojego obitego łba he he, jeśli byś był pieniaczem i tego dochodził). Ile za to tego nie wie nikt? A ile dzień siedzenia w pierdlu kosztuje hę? Ja mówię, że zawsze za mało...

    Dlatego, choć lubię psy gorąco doradzam kaganiec i WYOBRAŹNIĘ ich właścicielom...

    To o czym pisze duch jest ważne, to tak jak i ze mną, tak i z psem nie ma pewności że nie zbzikuję...
    Ale byłbym tu za przepisami ogólnymi, a nie tabelką za jedno ugryzienie 5-centymetrowe i od tej rasy tyle, a jak miał kaganiec to o tyle mniej itd. Takie prawo jest do luftu.

    Nie znam się na tych tzw. niebezpiecznych psach.

    OdpowiedzUsuń
  20. czy są rasy groźne?
    czy tylko wychowanie i tresura kształtują agresję?
    poświciłem mnóstwo czasu na ograniczenie, kontrolę agresji Alego.
    bez spodziewanych rezultatów,
    owczarek niemiecki po 15 min nauki łapie, że jak krzyknę "stop", czy "puść" czy "zostaw" ma przerwac atak, Ali nigdy tego nie złapał, jego strzykawka z adrenaliną jest większa, jego amok MUSI się rozładować w ataku i agresji.
    czy takie rasy trzeba rejestrowac?
    jakie wymagania trzeba by spełnić żeby mieć takiego psa?
    czy obecne administracyjne zarządzenia (rejestracja + opłata) mają sens?
    co z kundlami?
    kto ma decydować o uznaniu rasy za groźną?

    przy okazji z innej beczki - co myślicie o administracyjnym nakazie sprzatania kup po psie (szufelka + foltorebka), czy i ew. gdzie?

    OdpowiedzUsuń
  21. Pare spraw:
    1. przepisy mowia o trzymaniu psa na smyczy i w kagancu (zawsze) ale czy nie jest to sprzeczne z ustawa o ochronie zwierzat? Jest to ewidentne meczenie psa. moze i jest to wygodne dla ludzi ale dla psow? czy pies ma prawo sie wygonic czy nie? (uzywanie kaganca jest oczywiste i w takich wypadkach powinno byc stosowane) Pies musi sie wygonic, nie wolno cale zycie wyprowadzac go na smyczy wiec????
    Powiecie trzeba jechacz a miasto, ale obecnie nawet za miastem nie ma gdzie psa wygonic.
    Kupy - placimy podatki prawda? to jest haracz. czysty haracz bo Urzedy miast nie dbaja o to gdzie pies narobi... nikt nie troszczy sie o przygotowanie odpowiednich miejsc za to pretensje wszyscy maja - ze na chodniku..ze jak mozna....
    W centrum miasta sa same chodniki...
    Agresja - wspominalem juz MJR ze obecnie u wielu ras sa geny odpowiedzialne za agresje, dobor jest niekontrolowany - zwiazek kynologiczny to struktura rodem z komunizmu z dzialaczami, ktorzy bardziej nadaja sie do ormo niz do tego zwiazku. Efekt? psy sa wprawdzie coraz ladniejsze, ale nikt nie zwraca uwagi na ich psychike, stad niektore psy juz rodzac sie sa "walniete psychicznie" i nikt z tym nic nie zrobi.
    Jesli temat cie interesuje polecam ksiazke Okiem Psa - beletrystyka ale bardzo dobra i fachowa.

    Problemu ludzie psy nie rozwiaze nigdy nikt. Sa ludzie, ktorzy nienawidza i nierozumieja zwierzat, sa tacy, ktorzy je kochaja i sa dresy. Dopki interesy tych trzech grup beda rozne dopoty bedzie zle. czyli zawsze - a prawem wielu rzeczy nie da sie uregulowac, wiec moze skonczmy dyskusje o tym co kiedy i jaki pies bo to nie ma zadnego sensu. Przykladow ja sam moge przytoczyc ze 200...tylko kto to bedzioe czytal???
    masz jakies konkretne problemy mjr z psem to pisz....

    OdpowiedzUsuń
  22. mjr-s do amaroka25 września 2001 09:51

    JA będę czytał ... i to dostateczny powód. Nie mam problemów z psem - jestem Panem Doskonałym (no, może troszeczkę zarozumiałym)

    OdpowiedzUsuń
  23. kto wie na jakiej podstawie usypia się psy - sprawców pogryzień?
    kto daje rozkaz? - prokurator?, policja?, urzędnik gminny?, wojewódzki weterynarz?
    macie zdanie?

    OdpowiedzUsuń
  24. oooo! mam przecież problem!
    teraz mam psa pt PERY (airedale terrier) super łagodne stworzonko, czaasem się nastroszy na jakiegoś psa paradując na sztywnych łapach, zero agresji do ludzi, ma ze 6 lat, pod nami na parterze mieszka jeden jedyny jego wróg - bokserowaty GRUBCIO, gdy po raz pierwszy PERY-szczeniak zerknął się z GRUBCIEM ten go dominacyjnie opierdolił kąsając z wrzaskiem w kark, spokoju było z rok, jak PERY dojrzał, rzucają się na siebie w każdej sytuacji, bez ostrzeżenia i na noże, krew itd (nie ma możliwości wykonania numeru jak dobermann vc ogary bo panienka od GRUBCIA jest psychiczna), wkurwiające to bo mijamy się dość często, mój pies lata luzem (a właściwie latałby, bo zawsze biorę go na smycz pod blokiem co nie zawsze pomaga bo czasem włazimy na siebie np pod lasem lub na polach)
    macie rady?

    OdpowiedzUsuń
  25. Co do tego usypiania to na pewno nie prokurator ani policja, pewnie weterynarz, jest ustawa o zawodzie lekarza weterynari czy coś w ten deseń i on to ma pewnie w obowiązkach, prokurator to sie nie zna na tym (no i nie może wydac takiego postanowienia, policja na pewno nie, no chyba, że to policyjny pies, ale to inna historia).

    he he, mjr-s tworzymy nową dziedzinę prawa - prawo psiarskie albo prawo pod psem hi hi. Poszperam w kaiejś bazie przepisów, może coś znajdę o tych groźnych...

    A to o czym pisze amarok jest ważne. Tzn. o ustawie o ochronie zwierząt - mamy niezłe prawo tylko z wykonaniem jak zwykle jest do bani (i zrozumieniem ludzi o niedoli naszych "braci mniejszych" - to określenie św. Franciszka warto przypominać. Jak to duże bydlaki to "bracia więksi" pewnie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  26. tylko lekarz weterynarii moze zdecydowac o uspieniu psa.... i cale szczescie choc z drugiej strony nie ma od tego odwolania.... bo lekarz dziala szybko (znana sprawa uspienia ilus psow w wiosce gdzie bylo podejrzenie o wscieklizne). sad uznal lekarza winnym zaniedbania zawodowego, ale co z tego kiedy psy juz dawno byly sztywne?

    OdpowiedzUsuń
  27. amarok do majora26 września 2001 01:29

    jedynym sposobem jest pozwolenie by psy sie same ustawily (jesli masz odwage) hehehehe. Pogryza sie (nie az tak groznie chyba bo psy zawsze koncza zanim stanie sie im cos zlego) - chyba ze walcza o suke w cieczce... ale wtedy to jest z nimi jak z nami - ludzmi :-))) hje hje tez nie wiemy kiedy skonczyc.
    Tak wiec jeden piesek pogryzie nieco drugiego i bedzie spokoj. Jeden zostanie alfa drugi przegranym, rany sie zagoja.
    Zreszta zauwaz major ze psy walcza zaciekletylko gdy ich wlasciciele sie na nich patrza.. bylem nie raz swiadkiem walki psow ktora nagle sie konczyla gdy wlasciciel odwracal sie tylem i sobie szedl....w swoja strone.

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak troszkę na temat:

    Mam psa od dwu i pół roku; moja żona (wtedy jeszcze narzeczona) namówiła mnie na wzięcie zwierzaka - mieszkamy w domku i właściwie wszędzie dookoła są psy, nie mogliśmy być gorsi ;-)
    Pies to mieszaniec - raczej wilczasty, z pamiątkami po plątających się po drzewie genealogicznym collie (biała kryza) i dobermanem? chyba (łebek). Miał sześć miesięcy, jak go wzięliśmy... sześć miesięcy tułania się po ludziach. Na początku gryzł jak głupi, potem mu przeszło. Duża zasługa "wypożyczonego" na miesiąc setera, który go trochę ustawił.
    OK. Pies wyspokojniał, nauczył się z nami jeździć na wakacje, do ludzi, dostał swoją budę (ocieplaną, sporą - aż za dużą, teraz bym mu mniejszą zrobił), biegał luzem po ogródku. Ale z jednym była od początku kłopotliwa rzecz, a ostatnio już tragedia. Ucieczki.
    Pierwszych iks dziur w siatce wyłapaliśmy szybciutko. Potem zaczęło się trudniej - Fredzisko przeciska się dosłownie szparą pod siatką, przez którą ledwo dłoń przełożę, a psisko słuszne, takie 50 kg, z 60 cm w kłębie.Po etapie zamykania w domu (rozkopane śmieci, wyżłopane mleko z kartonika, psia sierść na każdym sprzęcie nadającym się do leżenia) w końcu, z bólem serca, ale na razie nieodwołalnie, pies pod naszą nieobecność jest na stalowej lince (wydaje mi się humanitarniejsza od łańcucha). Niestety.
    Czuję się dość głupio z tym, ale naprawdę nie widziałem innego wyjścia. A może jest jakieś? Załatanie albo wymiana płotu nie rozwiązuje sprawy - wtedy będzie pryskał, jak bym wyjeżdżał autem za bramę.
    Powody widzę zasadniczo dwa: 1. ruje suk (ale Funio jest ciachnięty...) 2. lęk przed pozostaniem samym - zwykle uciekał, kiedy żona wychodziła z domu i zwykle przed przystankiem już doganiał.
    Zaeksperymentujemy - jak zbastuje - zejdzie z linki. Jak nie - sam wybiera.


    Parę spraw związanych z psami:
    - mieliśmy raz okazję zobaczyć jak rodzi się plotka. To było tak - Fred zwiał i pobiegł do pobliskiej podstawówki (dzieci lubi jak cholera). Spotkał tam syna naszego sąsiada, z którym się świetnie znają, i uparł się, że go poliże. No i jak się wspiął, to Maciek się zachwiał i wywrócił. Kupa śmiechu, nic się nie stało. A plotka poszła tak: Pies ugryzł Maćka.......pies bardzo mocno pogryzł Maćka......Maciek został dotkliwie pogryziony przez prawdopodobnie wściekłego psa....Maciek w szpitalu walczy o życie....... Czujecie?
    - ubezpieczenie domu (np. nasza Warta) niekiedy dodatkowo obejmuje OC za szkody spowodowane przez zwierzęta domowe - sprawdź.

    Sorki za chaos - nie spałem dziś dobrze

    OdpowiedzUsuń
  29. raz w życiu ugryzł mnie pies
    miałem z 18 lat
    biegłem prawie nagi (slipki+drewniaki) brzegiem jeziora
    wyskoczył z wrzaskiem kudłaty pies i ...
    wpił sie w nery (3 szwy)
    odpuścił i znów atak
    przykopałem mu
    i padł trupem na miejscu
    jezu ale się głupio czułem
    rozhisteryzowana Pańcia okłada mnie parasolką
    PS
    POTEM PRZEZ JAKIŚ ROK-DWA PSY OMIJAŁY MNIE JAK ZADŻUMIONEGO..

    OdpowiedzUsuń
  30. wow, jak fajnie! zgadzam się... no zgadnijcie z kim... z amarokiem!
    brawo amarok, widać, żeś znawca i to znawca rozsądny, a nie histerycznie kochający zwierzątka albo równie histerycznie ich nienawidzący

    OdpowiedzUsuń
  31. Ucizcki psow...hehe fajnie.
    Po pierwsze kiedys ktos madrze powiedzial.. "wielkosc wiezienia nie gra roli, ciagle jest to wiezienie".
    Po drugie psy szukajace zarcia na smietnikach sa zazwyczaj zle zywione.
    Wiec..po pierwsze wychodzcie z nim na spacer po drugie zmiencie diete.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty