SPĘD

Onegdaj było klasowe zebranie, u Danki R., kupa ludzi, obcym wstęp wzbroniony, pokłóciliśmy się z "Gęsią" o Lecha W., że niby mamy za mały szacunek, a ona, kurwa mać, nie chciała w szkole mówić o Katyniu, tfu, wychowawczyni?!, uciekła, miałem fatalny nastrój, wszystko wróciło, upiłem się, Jóźka przesiedziała pół balangi na moich kolanach, była bardzo miła ale nie udało jej się poprawić mi humoru, "Słoniu" wylał mi spaghetti na głowę, różne Izie prześcigały się w prezentowaniu swych osiągnięć: mężów, dzieci, willi, samochodów, było do dupy.

Komentarze

  1. Tak te "osiągi" - pieprzony wyścig szczurów, wcale Ci się nie dziwię.. Mój wychowawca, teraz wielki solidarnościowiec, a bał się na wycieczce w Poznaniu powiedzieć o 1956..

    Telefon po latach od kumpla ze studiów, pierdu, pierdu. W pewnym momencie pytanie czy mam jakiś pojazd (żebym podjechał, odwiedził etc.). Ja na to: Tak, rower :)

    OdpowiedzUsuń
  2. eee panowie...dobrze ze przez te ostatnie wahania kursow jachty jednak do gory nie podskoczyly cenowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. andy do amaroka14 sierpnia 2001 08:38

    Słabe bo splagiatowane z Mleczki :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Na naszym klasowym spotkaniu było jeszcze gorzej, nudno nie do opisania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty