PSYCHO
Czytałem książkę psycho, niejakiego Santorskiego. Rzecz tyczy harmonii emocjonalnej. Jest tam kawałek o tym że:
Są ludzie "dawacze" czy "pomagacze", zawsze otwarci, gotowi do wsparcia i pomocy, więcej dający niż dostający - to ja.
I są też "bracze", egocentryczni, raczej biorący niż dający.
I obie kategorie są nieszczęśliwe, "dawacze" tak naprawdę chcą dostawać a "bracze" dawać. Ale nie umieją. Boją się. Według autora jest to spowodowane czasem emocjonalnego odseparowania się delikwenta od matki czy rodziców. Jeśli nastąpiło to naturalnie, samoistnie i w normalnym wieku to harmonia jest zachowana, jeśli za późno to wyrasta "dawacz", jeśli za wcześnie to "bracz", i to obojętnie z jakiego powodu: sieroctwo, ucieczka z domu, brak kontaktu czy zainteresowania, zapieszczenie, zazdrość czy potrzeba dożywotniego posiadania.
Coś w tym jest.
Dalej jest o seksie, miłości ale ja w kółko czytam ten kawałek. Myślę o tym jaką mądrością obdarowane są prymitywne społeczności u których tak wielką rangę ma obrzęd inicjacji. Pierwsza miesiączka, czy 13 lat, automat, nie do przeoczenia. Dziewczynka już wie ze rychło będzie matką i żoną, społeczność inaczej ją traktuje, chłopiec dostaje kindżał i nie jest już dzieckiem, indiański mały wojownik musi podjąć samotną, wielodniową wyprawę po świętą glinę i ma duchowe wsparcie całego plemienia. I automatycznie dostają niezbędną emocjonalnie dawkę niezależności i samodzielności.
Teraz nie ma już mądrości zbiorowej, każda rodzina żyje w izolacji, rodzice uwikłani w życie nie mają czasu i ochoty na takie pierdoły. I wyrastają popaprańcy borykający się z życiem jak ślepe krety.
"Dawaczom" trudno jest zrywać, wiążą się z pracą, żoną, kochanką, przyjacielem na całe życie i będą tacy posrani dopóki samodzielnie nie rzucą żony, pracy, fałszywego przyjaciela. To ich oczyści, pokaże, że to się da zrobić, że są dojrzali i samodzielni.
"Bracze" na odwrót, zrywają dwa razy na tydzień, zmieniają prace i znajomych jak rękawiczki i ciężko osiągnąć im utęskniony stały port, spokój i stabilizację
Są ludzie "dawacze" czy "pomagacze", zawsze otwarci, gotowi do wsparcia i pomocy, więcej dający niż dostający - to ja.
I są też "bracze", egocentryczni, raczej biorący niż dający.
I obie kategorie są nieszczęśliwe, "dawacze" tak naprawdę chcą dostawać a "bracze" dawać. Ale nie umieją. Boją się. Według autora jest to spowodowane czasem emocjonalnego odseparowania się delikwenta od matki czy rodziców. Jeśli nastąpiło to naturalnie, samoistnie i w normalnym wieku to harmonia jest zachowana, jeśli za późno to wyrasta "dawacz", jeśli za wcześnie to "bracz", i to obojętnie z jakiego powodu: sieroctwo, ucieczka z domu, brak kontaktu czy zainteresowania, zapieszczenie, zazdrość czy potrzeba dożywotniego posiadania.
Coś w tym jest.
Dalej jest o seksie, miłości ale ja w kółko czytam ten kawałek. Myślę o tym jaką mądrością obdarowane są prymitywne społeczności u których tak wielką rangę ma obrzęd inicjacji. Pierwsza miesiączka, czy 13 lat, automat, nie do przeoczenia. Dziewczynka już wie ze rychło będzie matką i żoną, społeczność inaczej ją traktuje, chłopiec dostaje kindżał i nie jest już dzieckiem, indiański mały wojownik musi podjąć samotną, wielodniową wyprawę po świętą glinę i ma duchowe wsparcie całego plemienia. I automatycznie dostają niezbędną emocjonalnie dawkę niezależności i samodzielności.
Teraz nie ma już mądrości zbiorowej, każda rodzina żyje w izolacji, rodzice uwikłani w życie nie mają czasu i ochoty na takie pierdoły. I wyrastają popaprańcy borykający się z życiem jak ślepe krety.
"Dawaczom" trudno jest zrywać, wiążą się z pracą, żoną, kochanką, przyjacielem na całe życie i będą tacy posrani dopóki samodzielnie nie rzucą żony, pracy, fałszywego przyjaciela. To ich oczyści, pokaże, że to się da zrobić, że są dojrzali i samodzielni.
"Bracze" na odwrót, zrywają dwa razy na tydzień, zmieniają prace i znajomych jak rękawiczki i ciężko osiągnąć im utęskniony stały port, spokój i stabilizację
A czy ten mądrala pisze coś o związkach np. dawacza z braczką? Co można z tym zrobić tzn. albo dawaniem albo braniem?
OdpowiedzUsuńAle jest też tak, że dawacz zamienia się w pewnych okresach w bracza (?)...
Stara ta ksiązka czy jeszcze do kupienia? Chętnie bym Ci ją zabrał :) (na krótko spokojnie :)
spoko andy, to tylko broszurka i wogle jest do dupy prócz tego kawałka
OdpowiedzUsuńsłużę "Gwizdem" jeśli jeszcze nie zdobyłeś
Taa, Santorski ostatnio tłucze trochę takie rzeczy. "Gwizdu" ni mom jeszcze - w antykwariacie (tym od starego indeksu z mojego wpisu) facet wywalił gały jakbym pytał o Historię O de Sade';a w oryginale :). Dobra, jak nie zdobędę odezwę się, thnx.
OdpowiedzUsuńee tam. Ja chyba raczej daje (choc nie mnie to oceniac) a jednak nie wiaze sie z luzdmi, przyjaciolmi czy partnerami i praca na cale zycie.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, jak to z teoriami. Wczoraj czytałem Twojego bloga i wyglądasz mi z niego na bracza...
OdpowiedzUsuńandy
OdpowiedzUsuń1. przeczytaj uwaznie mojego bloga - proponuje wydruk od samego poczatku i spokojna lekture na dlugie wieczory. Potem przemysl wszystko i ..albo uznasz ze ja mam racje albo patrz pkt 2
2 - zmien metodologie oceny
żeby być całkiem w zgodzie z oryginałem pkt.2 winien brzmieć:
OdpowiedzUsuń2 - zmien metodologię oceny i patrz pkt.1 :)
OK, jesteś przy końcu listy tych do przeczytania, ale to potrwa stary bo ... nie gniewaj się ... musze w małych ilościach, poza tym sadzisz niektóre wpisy że hoho
OdpowiedzUsuń