JEŹDZIEC BURZY

koncert (a wł. spektakl) był ZAJEBISTY - przepiękna, czysto i wiernie zagrana muzyka na ŻYWO ( mieli w składzie bas więc człowiek robiący za Manzarka nudził sie grając dwoma palcami jego "wirtuozowskie" partie), Marcin Rychlik(Jim) GENIALNY jak nie przymierzając Val Kilmer u Olivera Stona, niezły głos i wspaniałe NAŚLADOWNICTWO charakterystycznej "dyslektyki ruchowej" Kubusia, POLSKIE teksty cieplutko przyjęte, nie raziły, dość wiernie oddają nastrój, dobry i odważny pomysł by nie śpiewać oryginalnych, osobiście byłem b. wzruszony bo długie lata usilowałem bezskutecznie przełożyć parę najważniejszych piosenek, galeria wielkich postaci - Pamela Courson (Maria Seweryn), Andy Warhol, Ed Sullivan, Lou Rising, Ronnie Haran i Van Morrison (Muniek Staszczyk) wspaniała, porywajaca choreografia, stroje z epoki, odważna i celna scenografia, bardzo sie bałem że reżyser zmuszony żelaznymi prawami rynku przekroczy cienką granicę komercji i stereotypu w przedstawianiu Jima ale udało mu się nie przegiąć, 150 min. w dwu częściach, mimo że grali b.dużo piosenek w pełnej wersji (napewno kilkanaście!) nie zaśpiewali mojego ukochanego bluesa "nigdy nie bedzie drugiej takiej jak ty" i "babiego lata" za to walneli na bis oklepany do bólu "c'mon baby light my faja" parę razy miałem łzy w oczach - jak Jim poznał Pam i w orgiastycznej końcowce "Glorii" i przy "The End" i zaśpiewał ... "ojcze, tak synu, chce cię zabić, matko, chce cię pierdolić, całą noc..."kupa dzieciaków, całe autokary z podwarszawskich liceów ściągniete przez hipisujacą p.profesor, jaja jak berety, jestem bardzo zadowolony ...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty