DZIECI

Muszę jeszcze koniecznie napisać o moich olbrzymich wyrzutach sumienia spowodowanych poczuciem, że skrzywdziłem i wypaczyłem psychicznie moje dzieci w trakcie walki o utrzymanie rodziny parę lat temu. Nie przyłożyłem dostatecznej wagi do ukazania im, że są najważniejsze, że nie grozi im żaden kataklizm, że nie zostaną same. Wydawało mi się to tak oczywiste i dopiero teraz wiem, że się myliłem. Zabrakło mi mądrości, opanowania i rozsądku, emanowałem słabością i paniką więc o wsparciu i bezpieczeństwie nie mogło być mowy. Doskwiera mi to bardzo, schrzaniłem to, jestem na siebie wściekły. Tak chciałem im dać najlepsze a dałem strach, ból i niepewność, kurwa źle mi z tym. Teraz tak ciężko mi nawiązać powtórnie otwartą łączność – ach strasznie to skomplikowane. To nie znaczy, że w ogóle nie zauważyłem problemu, nie. Ale zrobiłem, wydaje mi się, za mało.
Cholera, nie tak to miało brzmieć, nie potrafię tego dokładnie przekazać, nie jest tak czarno, w wielu dziedzinach mam z nimi wspaniały kontakt i dumny jestem z tego, ale czasem widzę jakiś dystans, blokady i ... obwiniam się.

Komentarze

  1. Ha, nie wiem co powiedzieć, chciałabym tylko dać Ci sygnał, że chyba rozumiem i mam to samo. Jako matka - choć jestem dobrą matką, to jednak nie doskonałą itd. Pocieszam się tym,że jako córka najbardziej potrzebuję tego, co na pewno daję moim dzieciom, a co i z Twojego tekstu przebija wyraźnie - one są dla mnie ważne, nie ma nic w świecie ważniejszego.
    Nierówne emocje rodziców zostawiają ślady, zgoda. Ale dużo badziej bolesne jest to, czego doświadczam przy moim ojcu, a co dobrze oddaje wiersz Agnieszki Osieckiej (cytuję z pamięci, więc nie wiem, czy correct):
    Jeśli pomyśleć czym jest dla ciebie
    filozofia
    literatura
    polityka
    dobre spodnie
    dobra kurtka na zimę
    i wreszcie
    ty sam
    to rzeczywiście
    nie miałam szans

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie się wydaje, że wszyscy rodzice przesadzają upierając się przy tym, że dzieciom trzeba dać tylko to, co najlepsze... życie to nie je bajka, jak się mówiło w zamierzchłych czasach mojej młodości, i te wychuchane aniołeczki w końcu kiedyś się zetkną z rzeczywistością. są oczywiście takie jakieś standardy minimalne, ale nie widzę żadnego racjonalnego powodu, żeby chronić dziecko przed wszystkim. jak jest gorzej, to trudno - jest i już, może kiedyś będzie lepiej...
    ciekawy temat, może coś o tym napiszę u siebie...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty