¡Hasta la vista babies!



        


O ile sie da postaram się coś pisać w komach tej notki a M. na mexico2011.blox.pl

Komentarze

  1. wylatujecie 14?
    a kiedy dokladnei powrót?

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie to ci odlicza po prawej godła, co do sekundy ...

    OdpowiedzUsuń
  3. nio,nio,nio :))))
    jedżta i wracajta szczęsliwie!

    OdpowiedzUsuń
  4. dzien 1:
    24-godzinna podroz
    wrogowi nie zycze
    taxi, 2xsamolot, bus, z buta
    warszawa, frankfurt, /szkocja, GRENLANDIA!!, labrador, toronto, new orlean/, mexico city, puebla
    start z ursusa 7,15 (+1), w hostelu "santo domingo" w puebli po polnocy (-6)
    padlismy jak kawki na ryj

    dzien 2:
    tlaxcala - kopary nam opadly na glebe, cud miod i orzeszki
    cholula - najwieksza piramida mezoameryki, nie wlazem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. :)) !
    czyli jednak wolisz poruszać sie w poziomie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dzien 3:
    Puebla na spoko czyli tak jak lubie - KOLOROWO, knajpa z pancernikami i tequila, koscioly i stara bron w Muzeum Rewolucji 1910, bardzo porzadne miasteczko ...

    OdpowiedzUsuń
  7. dzien 2 i 3: ciag dalszy
    stare kolonialne, niskie, kolorowe miasta na planie siatki prostopadlych ulic. XVII-wieczne koscioly, porazajace ogromem, bogactwem i majestatem nawet mnie, a com dopiero Indianca 400 lat temu.
    Meksykanie - narod niski, ale spasiony, noszacy sie odpustowo. Panny dupiate, dumnie prezentujace swoje faldy. Nawt male dziewczynki maja cycki (z tym ze taka mala dziewczynka moze miec 40lat).
    Swiatla i 3 policjantow na kazdym rogu. Bezrobocia i glodu nie stwierdzono. Kible czyste, ale w hotelu z rur wali jak w Ursusie ;-) Ogolnie Cepeliada, choc zdarza sie piekne rekodzielo.
    jedzonka wszedzie dostatek i nawet jadalne. W weekend ciagla fiesta w miescie - tance, akordeonisci, polykacze ognia, pucybuty, zebracy, akrobaci. Lokalne autobusiki - istny cud. Zbieraja pasazerow z trasy. Com 100 m lamacz resorow, jechac nie idzie.
    Wysoko. Zatyka dech w piersiach.

    OdpowiedzUsuń
  8. dzien 4:
    W Puebli jest fabryka Volkswagena i na ulicach garbusow jak maluchow za komuny. Jest nawet ulica Volkswagena.
    W nocy jest chlodnawo i Meksykany schodza na sniadanie w pikowanej kurtce puchowej, szaliku, welnianej czapce i rekawiczkach (ja wystepuje w polarku z podwinietymi rekawami). -2 stopnie Celsjusza by ich powybijalo do nogi.

    Na dworcu autobusowym CAPU w Puebli w sanitarios publicos Matka Boska stoi tuz obok automatu do papieru toaletowego. Z Puebli do Oaxaki jedzie sie przez gory tuz obok Pico de Orizaba (5611 m n.p.m. ze sniezna czapa), gory jak skurwysyn. Porosle swojskimi wierzbami, akacjami poprzetykanymi gesto opuncjami, agawami, jukami i innym gownem kaktusowym. Uroczy obrazek.

    Oaxaca przywitala nas hotelem z papugami i merkada Benito Juareza, gdzie z marszu nabylim maupke mezcalu, jako ze to miasto znane jest z bimbru na robalach.

    W stanie Oaxaca urodzilo sie dwoch z 7 znanych mi meksykanow: Benito Juarez i Porfirio Diaz. Zaraz sprawdzimy, gdzie urodzili sie pozostali: Antonio Banderas, Carlos Santana, Pancho Villa i Emilio Zapata. Przy okazji sprawdzimy, czy Shakira nie jest Meksykanka.

    Pocalujta w dupe wojta.

    PS. w darmowym publicznym szalecie dworcowym gowno plywa kryta zabka. Pobocza szosy poza miastem wygladaja prawie jak w Jordanii, jak to u brudasow.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sshakira jest Kolumbijka ale 7ym niech bedzie Santa Anna co sprzedal 1/2 kraju gringosom za dolcow pare

    OdpowiedzUsuń
  10. to nie wiedziałam,ze tu też jest co poczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ... a wy pocałujta alkada w dupe!

    OdpowiedzUsuń
  12. dzien 5: Monte Alban/Oaxaca
    Starozytne indianskie miasto Monte Alban wraz z okolicznosciami przyrody jest tak zajebiste, ze jesli fotki choc w polowie oddadza jego urok, to na ich widok oczy Wam powypadaja na te szczeki, co leza na obsranej podlodze.

    Zywimy sie glownie mezcalem i miejscowym serem.

    OdpowiedzUsuń
  13. zdjęcia mogą dodać jeszcze uroku lub go ująć.Ni ma to jak własne oczy...

    OdpowiedzUsuń
  14. dzien 6:
    Tule
    wycieczka do Drzewa lokaleskim busem gdzie bilety dla dwojga kosztuja tyle co pol loda :)

    Drzewo jest ZAJEBISCIE wielkie i stoi obok malego kosciolka zamknietego kuwa na szesc spustow

    miasteczko calkiem zwyczajne no to poszlim do knajpy, calkiem podlej i tam oprocz roznych dan spozylem ´consumo de chivo´ czyli gliniana miske polewki na kozlej glowiznie (dodawalo sie do tego ostrej papryczki, cebulki, zieleniny i limonek wedle uznania - dowalilem wszystkiego:), rozczulilo mnie to do lez bo jako zywo przypominalo ´kelepacie´ moj ulubiony turecki zur na baranich lbach ...

    wrocilismy wlasnie do Oaxaki i jako ze jestsmy juz checkoutowani hotlowo to bedziemy sie wloczyc po miescie do wieczora a potem w nocny bus do San Cristobal

    tak po cichutku dodam ze mam cholernego farta majac M. za towarzyszke zycia

    i jeszcze dzisiaj sa imieniny Enrique - wiec najlepszego wszyskim Heniom
    :)

    OdpowiedzUsuń
  15. muszę przyznać że Twoje opisy podobają mi sie bardziej;)

    OdpowiedzUsuń
  16. dzien 6:
    ten kraj jest pelen ´reductores´ czyli lamaczy resorow, co 500m kurwa garb jak slon no idzie sie porzygac!

    mexykanki tlustodupe:
    ktora Polka chce sie wyleczyc z kompleksow ze jest za druba koniecznie powinna posiedziec pol godzinki na rynku w dowolnym miasteczku i popatrzec na senority i senory dumnie obnoszace swoje zwisajace wdzieki obleczone w obcisle elastiki

    OdpowiedzUsuń
  17. noc 6/7
    czyli impresyjka z autobusowego rejsu first class (kurwa mac) Oaxaca-San Cristobal

    Dobry Boze Abrahama, Izaaka i Mojzesza wsparty dobrocia jego Zmartwychwstalego Syna i sprawiedliwoscia Przenajswietszej Panienki (zawsze Dziewicy) - wybijcie ten pierdolony, zapchlony, obsrany, tepy, plugawy, barbarzynski, bekarci kurwa Narod (a przynajmniej zarzad , dyrekcje i personel autobusowej linii OCC) a pozostalym niedobitkom wyswietlajce na niebosklonie od zmieerzchu do switu czwartorzedne amerykanskie filmy sensacyjne a traby jerychonskie wsparte najnowoczesniejsz elektroniczna technologia niech im rycza na full odglosami serii z broni maszynowych, dzwiekow dartych karoserii, rykow silnikow, wybuchow zbiornikow samochodowych, jekow zarzynanych i gwalconych dziewic, wdow i sierot, agonalnych jekow torurowanych dzieci i pozostalych atrakcji dzwiekowych ktorymi bylem w te najstraszniejsza noc torturowany
    Amen

    OdpowiedzUsuń
  18. dzien 7:
    San Cristobal de las Casas

    po nizej opisanej nocy wyladowalismy w najgorszym (i chyba najtanszym) hotelu w Ukladzie Slonecznym o nazwie Capri (rywalizowac z nim moglaby tylko Raboczaja Gostinica w bialoruskim Czerwonogrodze

    tutaj jest jeszcze wyzej, ponad 2300, moje pluca mowia basta

    OdpowiedzUsuń
  19. coś ty filmu "Szmaragd i krokodyl" nie oglądał?:))) że na autobusy się plujesz?:)

    OdpowiedzUsuń
  20. pojechalim se ´colecivem´ (czyli busikiem az sie zbierze komplet) do malej miejscowosci San Juan Chamula gdzie byl nieziemski cyrk - miejscowi poubierani w skory wlosiem na wierzch (kobity czarne spodnice, faceci biale kamizele) dzikim tlumem z muzyka i petardami wlazili do kosciola gdzie nawalali sie w trupa (doslownie) mezcalem, mordowali biale koguty ukrecajac im lby po jakis obrzedach voodoo, palili milion swiec, zalegali na posadzce zawalonej sianem, pod scianami wnetrza kosciola staly oszklone gabloty z roznymi swietymi przypatrujacymi sie w milczeniu poganskim obrzedom mexykancow, wszystko w dymie i smrodzie niesiemskim
    w zyciu czegos takiego kurwa nie widzialem - aabsolutnie fascynujace widowisko!

    jutro rano przenosiny do porzadnego hotla pt Planet costam i odrazu wyjazd do kanionu Sumidero

    OdpowiedzUsuń
  21. dziekuje ze zagladasz

    wpadamy tylko na szybko do Internetcafe i piszemy na dwoch kompach, M. u siebie ja tu, po pare zdan i chodu dalej w miasto (po sprawdzeniu na gazecie czy jarkacz jeszcze zyje oczywiscie :)

    w dzien goraco, w nocy bardzo chlodno

    OdpowiedzUsuń
  22. twoje opisy sa takie mięsiste i porywajace:) jakby sie samemu tam bylo

    OdpowiedzUsuń
  23. dzien 7:
    uzupelnienie Chamuli

    to bylo tak fascynujace bo zupelnie nie wygladalo na inscenizacje, tlum miejscowych byl wrecz wrogi momentami, zabraniali fotografowania i robili wrazenie ze im raczej przeszkadzamy
    do tego egzotyczne stroje, halas trab, bebnow i harmonii, smrod swiec i wybuchy petrad i fajerwerkow
    do tego wewnatrz kosciola obrzedy absolutnie poganskiej prowiniecji no i polowa swietujacych pijana w bele - wasaci, sniadolicy mexykanie i panie o indianskich facjatach
    wiem powtarzam sie ale to naprawde bylo extra fascynujace
    do tego trzeba dodac ze byl to enterprice calkiem prywatny i kosztowal nas po dychu w PLN-ach na twarz z czego polowa to wstep do kosciola

    dzien 8:
    juz jestesmy w Planet Hostel, wreszcie udalo sie zrobic normalnej herbaty i za moment ruszamy do kanionu

    OdpowiedzUsuń
  24. dzien 8:
    San CRISTOBAL / CHIAPA dE CORZO / kanion SUMIDERO

    z kazdym dniem umacnia sie we mnie przekonanie ze Meksyk to piekny kraj ale Meksykanie to przyglupie, obrzygane indianskie cycki

    kanion zajebisty, ponoc sciany maja kilometr wysokosci, plynelismy dwusilnikowa motorowa lodzia kawal drogi, widzielismy z bliska sepy, kormorany czaple, krokodyle, iguane i kupe smieci

    potem pierdolony indianski cierpiarz zawiozl nas do Chiapa na godzinke ..

    cd. u M. bo mnie jeszcze trzesie

    OdpowiedzUsuń
  25. indiański ciaparz miał niezłą zabawę z białych gringo...

    OdpowiedzUsuń
  26. dzien 9 (dzien wody):
    Agua Azul / Misol-Ha / Palenque

    Pierwsze wodospady - wlazlem poplywac
    Drugi wodospad - wlazlem poplywac
    Starozytne miasto Majow pod Palenque - lujlo z nieba i zmoczylo nas do majtek, baaardzo mi sie podobalo - dzungla, dzuszno i porno i te ichniesze palace, piramidy i tomby w oparach deszczu i mgly - ZAJEBIOZA!!!

    wyladowalismy w koncu w hoteliku ´Los Angeles´ w Palenque, wszystko sie suszy pod wiatrakiem, kupilismy na jutro rano bilety do Campeche (juz nad oceanem, zegnaj braku tlenu!)

    obzeramy sie w knajpce tartami z pastorem i quesadillami z champinionami a potem idziemy nakupic browara (najlepiej nam wchodzi Sol) i lulu

    OdpowiedzUsuń
  27. juz wiem!
    ja sie ich czepam a oni nie sa glupi tylko, kurwa, NIESMIALI!!
    :))

    OdpowiedzUsuń
  28. Nieśmiali ? :))) dobre!:)))

    a przygody z wodą niezłe.Sobie wyobrażam ja kto wyglądało

    OdpowiedzUsuń
  29. dzien 10:
    Campeche

    piekny ocean, piekne, stare kolonialne miasteczko, pieknie stary Hotel Colonial i .... kurwa ani zywej duszy, wymarle w morde wszystko, ostatni zdechly kot gnil na glownym placu, zeby kupic browar zlezlismy pol miasta a zeby sie dowiedziec jak jutro pojechac do pobliskich ruin majowych w Edznie .. to nam sie nie udalo, normalnie Meksyk!
    mam nadzieje ze to z powodu ze niedziela dzis bo jak nie to znaczy ze jednak sa glupi a nie niesmiali

    przedziwnei harmonijne jednak odczucie mnie ciagle nawiedza w dalekich krajach, zamiast dziwic sie roznicom ogarnia mnie poczucie jednosci swiata calego - wszedzie woda splywa z gory na dol, chlopcy caluja swoje dziewczyny i suszy po browarow nadmiarze - piekna sprawa i niedrogo ...

    dzis raniutko wyjachalimy ze stanu Chiapas do Tabasco, tuz za granica bylo miasteczko pt. Emiliano Zapata co sklania mnie do napisania slow paru a zapatystach szczegolnie widocznych w stanie Chiapas - na murach czesto-gesto wypisane EZLN czyli skrot ich partii czy ruchu, na nasze Zapaciana Armia Wyzwolenia Narodowego (Ejercito Zapata Liberacion de Nacional czy jakos tak), sa wszesdzie obecni, laza nawet z bronia na swoich check-pointach, zdaje sie ze maja tu nawet swoja jakas autonomie

    armia rzadowa jest widoczna ale w patrolach po dwie ciezarowy i z piecdziesiatka na pace

    jedzonko:
    pastor to takie cos jak donner kebab tylko na weglu i naprawde przekladaniec wszystkich rodzajow miejsc, mozna to zrec wprost, w tarcie (czyli takiej bule) albo na tacosach (czyli takich malych placuszkach) albo w tortillach (czyli wiekszych placuszkach

    quesadilla znowoz to taka tortilla z ichniejszym bialym krowim serem (zwanym tu doble crema), jest zajebisty, sprzedawany w zwinietych w kule sznurach, na zimno jest gumowaty, podgrzany rozplywa sie w przecudowny smak

    tu znow w Campeche trafilismy na Tokyo Buffet gdzie za 85 pesos (21pln)nawpierdalalismy sie wszystkiego po sufit, miesa dziwne, warzywa, wspaniale krewety, owoce i co tylko dusza zapragnie w ilosciach nieograniczonych

    OdpowiedzUsuń
  30. dzien 11:
    Edzna, dzien iguany

    rano pojechalismy colectivem do majowskich ruin w Edzne
    bylo przepieknie nad wyraz gdzyz albowiem wdrapawszy sie na jakas piramide wytroplem polmetrowa iguane i scigalem ja uporczywie w klapkach po zajebistej stromiznie kamiennej by jej fot narobic - baaaardzom rad

    zadumac sie przyszlo w ruinach nad losem starego wspanialego Narodu rozpirzonego w drebiezgi przez garstke przybledow zza Oceanu

    potem czekalismy na powrotny busik i zaczalem gwizdac i zlecialy sie piekne ciekawskie ptaki stalowo lsniace, zoltolape, zoltookie i dlugoogoniaste i pozowaly nam i wypuscilisny Pandusie w bambusy coby sie napasla swojego

    poniewaz meksykance znow nas oszukali i nic nie przyjechalo wrocilismy te 50km do Campeche stopem na pace polciezarowki Forda i bylo bardzo fajosko :)))

    mazerlismy sie znowu w Tokyo Buffet, samych krewetek zezarlen z pol kilo ..

    dzis wieczorkiem na Malecon miejscowy a jutro rano uciekamy do Meridy

    OdpowiedzUsuń
  31. ale podobal mi sie film o takim tytule wlasnie

    OdpowiedzUsuń
  32. dzien 12, polowinki:(
    Merida / Uxmal

    prosto z marszu wrzuciwszy tylko plecaki do pokoju w Casa Becil Hotel w Meridzie ruszamy busem do Uxamal walczyc z kolejnymi indianskimi ruinami - znow bezdech i zachwyt ..
    za kazdym razem zaskakuja mnie inna forma archi, inna kompozycja z dzungla, innymi akcentami ...
    zaiguanienie wynosi tam jakies 1,5 egz/metr kwadratowy - niektore wielkie na metr, wszystkie wypasione, laza kurde jak w jurasic park bezczelnie na oczach, jednego malo nie rozdeptalem
    mam kupe zdjec i wideos
    wczoraj w Campeche szukalismy browara i w koncu w jednym miejscu znalezlismy wujka Jose co nam sprzedal 2x 1,18 l servezy w szkle ulubionej naszej firmy Sol
    za to zapaterii czyli sklepow z butami bylo od skurwysyna, co drugi
    dzis jak nam obojgu rozlecialy sie buty na indianskich piramidach, kurwa jak na zlosc na kazdym rogu (doslownie!) piwiarnia i jeden sklep z butami na cale miasto - klatwa Montezumy czy kichuj??

    wracalismy z Uxmal tradycyjnie stopem na pace polciezarowki do miejscowosci Muna a potem colectivem ..
    juz w busiku rozpetala sie ulewa a my suchutcy i usmiechnieci od ucha do ucha! :))))

    jutro Chichén Itzá, a moze pojutrze?!

    OdpowiedzUsuń
  33. dzien 13:
    Merida

    Najwieksza atrakcja: zakup grzalki. Koszt 4,5 PLN po podaniu nazwiska, obwodu bicepsa i numeru polisy. Dotychczas, majac kubek i herbate, tylko 2 razy udalo sie jakie zrobic.

    'WYPasiona' cocina w hotelu Becil nie ma gazu ani czajnika. Ruszamy do Valladolid.

    OdpowiedzUsuń
  34. tys cytom tu komenty :P sobie nie mysl, że inaczej być może :P (osobiście czekam z pełną niecierpliwością na zdjęcia)

    nie mniej jednak jak już wrócita to oboje macie zadanie: 10 nawyków proszę wypisać - to przez Dorę -> na mnie się nie wściekać to ona zaczęła a ja Was wskazuję, zanim Tuv na to wpadnie ;) :P

    OdpowiedzUsuń
  35. to nie ja ,to nie ja,mnie też klepnieto znienacka:)

    OdpowiedzUsuń
  36. dzien 14:
    Chichen Itza (zwana dalej Czeczenica)

    Osmy kurwa cud swiata
    Z czystym sumieniem moge opierdolic do dna - cepeliada, stonka i chujnia z grzybnia!
    Wszystko pozagradzane sznurkiem, zadnych stworzonkow i stragany z badziewiem zaslaniaja wszystkie piramidy i inne indianskie cuda
    Spokojnie mozna bylo se odpuscic
    Nakupilim faflunow i pierdolstwa coby z pustymi recami nie przyjechac

    wrocilismy do Valladolid colectivem i wypozyczyliosmy na godzinke rowerki
    Trafilisny do cenoty Zica
    cenota to taka zajebista dziura w ziemi na dnie ktorej jest jeziorko glebokie i przezroczyste a z gory zwieszaja sie korzenie drzew

    jutro rano jedziemy rowerkami do dwoch cenot Dzitnup ponoc powalajacych na nogi jak nam zapodala Nel

    Mieszkamy w hostelu No name dla estudentos za 150 pesos (mniej niz 40pln), wczoraj nakupilim browarow i ogladalismy w tv ichniejsze discopolo (znaczy discomex - mocna rzecz ;)

    musze jeszcze o kiblach - muszle maja bez polki wypelnione do polowy woda, wali sie w te wode, splukuje sie spod obrzeza i kibel wypelnia sie woda po brzegi a potem z wizgiem bziuuuuuu wszystko znika - malowniczy obrazek

    jutro po cernotach walimy do Tulum (juz dalej sie nie sa - Belize i Gwatemala)

    OdpowiedzUsuń
  37. znaczy sie z pięknym pluskiem spadając obchlapuje dupsko! fuj

    OdpowiedzUsuń
  38. no niby tak, ale potem jak pieknie wsysa!!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  39. kupujemy wlasnie bilety lotnicze Cancun - Mexico City na 4 lutego

    OdpowiedzUsuń
  40. kupione na 3 lutego :)))))

    OdpowiedzUsuń
  41. dzien 15
    cenotes Dzitnup

    raniutko wypozyczylismy u ichniejszego dziadka Krolaka bicycle, jeden okazal sie byc straszna padaka co bylo przyczyna licznych utrapien i gdyby nie solidarne zmiany chyba lapalibysmy stopa
    dziadek Krolak mial sklep sportowy w starym stylu z mnostwem dyplomow i pucharow ale wypozyczal tylko rowery i bejsbole (bo za mlodu byl bejsbolista)

    cenoty sa dwie ponoc 7km od Valladolid

    pierwsza zwie sie X´keken druga Samula
    byloby cudownie gdyby nie indianskie obrzygane cycki ktore wszystko spieprzyly
    same w sobie to cudenka, wielkie jaskinie z dziura w suficie ktora saczy sie sloneczne swiatlo, z gory zwisaja korzenie drzew do krystalicznej toni w dole, nietoperze, stalaktyty i mnostwo czarnych sumow we wodzie

    obrzygane indianskie cycki dolozyly do tego schody ze zbrojonego betonu, plastkowe smietniki, rury hydrauliczne, peki kabli i skrzynki elektr. - no kurwa nie szlo juz gorzej spierdolic efektu!

    do obu cenot schodzilismy jako pierwsi i jedyni, odrazu oczywiscie wskakiwalem do wody, podplywajac pod korzenie i stalaktyty a rybki wokolo i pisk nietoperzy

    chyba wystapie do Nel o zwrot kosztow (lacznie jakies 300 pesos) bo zapowiedziala to jako cud a bylo jak zwykle
    no chyba ze powie jak sie nazywal ten mezcal po ktorym byla i ile go wypila ze jej zalozylo rozowe okulary :)))

    za godzinke ruszamy busem do Tulum

    OdpowiedzUsuń
  42. Kod hutdu

    Dobrze, że was tam wincy ni ma bo te dwie wersje muszę porównywać, może i dobrze ale jak zacznę w policji pracowac, tera jeszcze nie ;-)

    PIwo wyjełem z loduwki i sie ociepla!

    OdpowiedzUsuń
  43. dzien 15:
    Tulum
    Weary Traveler Hostel

    lo Jezusicku!! - normalnie Acapulco/Sopot
    http://www.wearytravelerhostel.com/

    musze napisac o organizacji ruchu miejskiego
    otoz naogol w miastach jest siec prostopadlych ulic, parzyste w jedne strone, nieparzyste prostopadle, jednokierunkowe na zmiane
    jedynym znakiem okreslajacym pierszenstwo jest czerwony osmiokatny z napisem ALTO i ew. strzalka z ktorej strony ci przypierdola jak wymusisz pierszensto
    na ulicach z pierszenstwm nie ma zadnych znakow
    ciekawe jak wyglada ruch na skrzyzowaniu na ktorym ktos w nocy zapierdoli to ALTO?

    w autobusach filmy leca na okraglo wiec NIEODZOWNE sa stopery do uszu
    no i klime wlaczaja na full i zimno jest jak w psiarni wiec trzeba wziac cieple ubranie lub spiwor - obciete pod kolanem dzinsy i ortalionowa kurtka na T-shirt to ABSOLUTNIE NIEWYSTARCZAJACE odzienie choc na zewnatrz upal

    jutro rano hostelowym busikiem na playe i zone archeolo z kolejnymi indianskimi ruinami

    OdpowiedzUsuń
  44. Kazde sobie rzepki skrobie (temy butamy niewygodnemy oczywizda).

    OdpowiedzUsuń
  45. dzien 16:
    Tulum, beach & ruins

    lokalny bus wyrzucil nas na rajskiej karaibskiej plazy - bialy drobniutki piaseczek, nieziemskie kolory wody i nieba, pelikany, palmy ..
    szybka kapiel i walimy plaza w kierunku widocznych na horyzoncie ruin wbrew zakazom itede
    najpierw siatka, potem piekielnie strome nadmorskie kurwisko z ostrymi jak brzytwa skalkami w przyboju
    wyjechalem z moich nowych klapkow i rozwalilem sobie noge do krwi, powrotu nie ma ..
    M. wynalazla stroma sciezke ktora wpdrapalismy sie w dzungle gdzie droge zagrodzil nam plot z kolczastego drutu, idac wzdluz znalezlismy miejsce gdzie po rozchyleniu drutow udalo nam sie przecisnac na druga strone
    potem wysoki kamienny mur na skraju dzungli i .... juz jestesmy w zonie archeolo w tutulowych ruinach i do tego za darmo!!!
    Polak potrafi! :)
    widoki nieprawdopodobne bo indiankie ruiny rozlozone sa na skraju skarpy prowadzacej na wspomniane rajskie plaze
    znow wielka obfitosc iguania
    tylko amerykanskiej stonki tez obfitosc :(
    wrocilismy z public playa gdzie znow zazywalem oceaniczej kapieli
    browarki
    powrot do Tulum City, oooobfity lokalny obiadek z zeberek, ryzu, ichniejszego musu z czerwonej fasoli i czegusnaksztalt pomidorowej z kluskami
    teraz sie idziem pierdolnac w hostlu na godzinke

    Viva Mexico!!!

    OdpowiedzUsuń
  46. dzien 17:
    Coba / Playa del Carmen

    raniutko wypad do odleglej o 50km Coby z kolejnymi indianskimi ruinami
    jedziemy busem-lodowka
    jest pieknie bo cala zona polozona jest w selwie (selwa.blog.pl)
    wypozyczamy bicykle, tym razem zadziwiajaco zwawe i ruszamy przed stonka w poszukiwaniu najwyzszej piramidy na ktora sie wspinamy ku chwale Ojczyzny obywatelu pulkowniku skad rozciaga sie cudowny widok na tzw calosc lacznie z laguna z krokodylami
    zraniona wczoraj nozka wyglada gorzej niz smakuje (troszke zsiniale paluszki ale nie boli)
    blogoslawie pomysl z rowerami bo trasa jest przydlugawa a tak smigamy myk-myk od ruinki do ruinki porzadnymi sciezkami w dzungli
    bardzo mila wyprawa
    troszke po poludniu uciekamy na szose szukac jakiegos stopa na powrot bo jedyny autobus (dzis niedziela) jest za 3 godz
    pan od sklepu z faflunami za dyche (czyli 2,50pln od lba) wpuszcza nas na swoj pomost na lagunie celem obejrzenia prywatnego krokodyla przystojnego a jakze
    browarki w knajpie i oto zatrzymuje je sie bus co nas podzuca do szosy Merida-Tulum
    dziwny bus bo w kolorach ADO - jednego z przewoznikow a w srodku lozka i plantacje marychy jakies
    potem idziemy i idziemy szosa, upal, przed nami jeszcze ze 45 kilo a tu nic zatrzymac sie nie chce, wypasione polciezarowy nawet kurwy nie zwalniaja
    po chwili lapiemy cos naksztalt malego swiniowozu do samego Tulim, lezymy na plecakach, ped swiszcze w uszach i jestesmy nieziemsko szczesliwi
    pan z zona i dzieckiem nie chce grosza nawet :))
    ladujemy sie do colectiva do Playa del Carmen, znajdujemy pezuroczy hotelik La Palma i idziemy w strone Oceanu - nosz kurwa Krupowki we Wladyslawowie do 12 potegi, szok ze oczy mie wypadywuja ...

    poniewaz mexykance wszystko zdrabniaja mowimy do siebie per Manionia i Maniutek :)

    wczoraj na sniadanie w miseczce dostalismy cos jak kaszka na wodzie i po sprobowania i wypluciu wylalismy do zlewu, dzis okazalo sie ze to polprodukt pancaksow czyli ciasto zeby se usmazyc na blasze nalesniczki, lekka plama :(

    wczoraj podziwialismy Szesciokat - cudnie widac, wieczorem Plejady w zenicie, zdrowo przed switem zachodza

    ptaki na wieczor straszny koncert daja, no wrzask taki ze rozmowy nie slychac
    o brzasku tez ale jakby krocej i ciszej

    i to by bylo na tyle

    OdpowiedzUsuń
  47. dzien 18:
    Dzien Pelikana
    Playa del Carmen

    poszlismy na spacer na plaze miejska
    pelikany, fregaty, wielkie mewy i inne ptastwo te co skacza i fruwaja na wyciagniecie reki
    w ogolnej komercji restauracyjnej znalezlismy sklep Oxxo (czyt. auchan:) gdzie nakupupilim* alimentosow caly plecak - nie zginiemy z glodu :)))
    upal, ocean, plaza jak drut i miliony turystow, promow, lodek i chujwieczego ...
    raczej nie chcialbym tu mieszkac na stale
    faflunerii mnostwo i znow nabylim garsci pare
    piwo wlazi najgladziej na swiecie :))))))

    * jeden z serow miejscowych nazywa sie ´Kupy´, slony i calkiem smaczny ..

    OdpowiedzUsuń
  48. mexykanskie indianskie obrzygane cycki sa technicznie 300 lat za Murzynami a ze 2.500 za Tajami:
    wszystko rtobia byle jak i zostawiaja obsmarkane, popsute, pomazane, uszkodzone itd itp

    nie ma na swiecie calym takiej ilosci wodki po wypiciu ktorej spierdolilbym malowanie tak jak u nasz w hotlu La Palma - widac kazda smuge pedzla, jasniej ciemniej, pozajezdzane na 10cm na framugi, podloge, sufit, wylaczniki swiatla .,.
    poza tym pourywane klamki, natryski, moskitiery w oknach, karnisze, zaslonki ..

    przy tym systemie wykonywania pracy Narod ten niezdolny jest do samodzielnej produkcji niczego co jest bardziej skomplikowane technicznie od drewnianego koryta dla swin
    optymistyczne jest to ze moga kupic licencje z calym Know How (np. VW)

    OdpowiedzUsuń
  49. bardzo zniechęcajacy ten opis.
    coś maja głęboko w życi gringos białas kurdę

    OdpowiedzUsuń
  50. ... a moze oni po prostu skupiaja sie na wyzszych celach w zyciu... np. na samym zyciu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Tak. Glownie na zelu do wlosow i napychaniu dup.

    OdpowiedzUsuń
  52. dzien 19:
    Akumal czyli Dzien Niewidzialnego Zolwia

    Piekna klimatyczna kolektivna wycieczka do Akumal
    Zolwi nie widzielismy ale za to odbylim dlugi, niespieszny spacer dzika plaza (cala uczyniona ze zlomkow rafowych), prawie bezludna i niezwykle urokliwa ...

    OdpowiedzUsuń
  53. a co z nurkowaniem które jak pamiętam uwielbiasz?

    OdpowiedzUsuń
  54. nurkowanie to jest co krok

    OdpowiedzUsuń
  55. dzien 20:
    Puerto Morelos

    Senne portowe prowincjonalne miasteczko, tak senne ze polowa knajp zamknieta a pelikany chrapia na falochronie ...
    oczywiacie plaza, ocean i setki lodek z propozycja snorklingu

    PS
    uroczyscie oglaszam ze Najlepsiejsza w Mexyku lokaleska tacoserja i tortasownia jest w Playa del Carmen na rogu 4-tej i 15-tej
    codziennie sie tam zywimy i nachwalic sie nie mozemy
    jak pierwszy raz tam zaszlismy M. mowi ze chyba troche strach tu jesc na co siwa babunia znad stolu w kacie ripostuje gromko ze wcale nie strach i bardzo dobre i zebysmy sprobowali ...
    na blasze smazy sie posiekana wolowinka i obok cebulka, to jest nadzienie i to tacosow i do tortasow
    tacos to dwa placuszki a torta to bula zapieczona
    daja do tego oczywiscie limonki i sosiki paprykowe, jeden zielony (nasz ulubiony), drugi czerwony

    wlasnie tam sie wybieramy

    OdpowiedzUsuń
  56. dzien 21:
    Playa del Carmen / Aeropuerto Cancun / Ciudad Mexico

    M. zachorowala :((
    (btw joroba to u nich garb)
    temperatura i oblozone gardlo - zimne browary, na zewnatrz upal a w busach, knajpach i sklepach klimy hucza na full i taki efekt
    poszlismy po consultario medico do Cruz Roja Mexicana
    pekla prawie dzienna dawka dinejros extra, moze generali zwroci ...
    pan doktor przepisal antybiotyk i inne cuda
    w Farmaciach sprzedaja cole, fajki i cygara :)
    jeszcze jedna finansowa uwaga - jak na towarze jest cena 2xdolarek17 to zaplacisz 17 pesos za dwie sztuki, ceny w dolarach opisane sa USD

    spakowani juz jestesmy na lot do Mexico City, ta sama prawie szerokosc geograficzna ale 2.000 m wyzej no i w nocy kilka stopni jest a nie 19 jak tu nad Oceanem

    over

    OdpowiedzUsuń
  57. biedna M.Chorować na takiej wycieczce?
    prosze ją przytulić i wycałować od nas;)
    no róznica temperatur sporawa

    OdpowiedzUsuń
  58. dzien 21:
    Ciudad de Mexico

    Zajebiste miasto!!! Przyjazne, tanie, stare, fascynujace.

    Metro oblaskawilismy od pierwszego podejscia. Zaprawde jest "easy-to-use". Linie oznaczone kolorami, przystanki ikonami. Oczywiste przesiadki. Wagoniki malutkie i piekielny halas. Do tego co stacja wchodzi kolejny metrokrazca, oferujacy, pomady, gume do zucia, lizaki, a najczesciej cds i cize maja na pleczch wyjacy glosnik, prezentujacy ich discomex.
    Mamy 3 dni na podboj Meksyku. Ile to zajelo Cortezowi?
    M. zdrowieje w oczach (bo w gardle jeszcze troszke chora).

    OdpowiedzUsuń
  59. M,trzym sie! sciskam i kciukam ,za dobre zdróweczko!

    OdpowiedzUsuń
  60. dzien 22:
    Teotihuacan
    Museo de Antropologia

    OdpowiedzUsuń
  61. chyba Majora zajezdzilam, bo padl na pysk. Kazal tylko napisac o zwierzatku w Teotihuacanie, ktore wytropilam, a on fotografowal. Grzebalo sie w norze. Chyba to piesek preriowy albo tu chomiki sa wielkosci kota.

    OdpowiedzUsuń
  62. dzien 23:
    Taxco

    Dzis Swieto Ichniejszej Konstytucji
    A my siedzimy na dworcu Sur w MC i czekamy na busa

    OdpowiedzUsuń
  63. Dworcowy automat lekarski powiedzial ze jestem 'obesidad' czyli opasly (174/93,7)

    OdpowiedzUsuń
  64. hmmmm,nie dziwię się .X-men przy swoim wzroście waży 84 kg....;))

    OdpowiedzUsuń
  65. dzien 23:
    Taxco

    Czyli gorska perla w srebro oprawiona.
    Bus zamiast 2h45m jechal 5h - korki nieprawdopodobne, udalo nam sie przebukowac bilet powrotny i wrocimy do MC pozno w noc, ciekawe jak bedzie w metrze? :/
    Taxco jest przepieknie polozone, wysoko w gorach, rozlozone na stromiznach, brukowane /przypomina mi sie Andaluzja/
    W miasteczku jest milion stoisk i sklepikow ze srebrem, nakupilismy troche niepowtarzalnych pieknosci
    Po wejsciu do Katedry (by pomodlic sie o bankomat i szczesliwy powrot) okazalo sie ze trwa msza odprawiana PO POLSKU !! Absolutny szok ...

    Jutro przeznaczamy na swobodna wloczege po Mexico City - chcemy odwiedzic m.in. Muzeum Rewolucji, Tenochtitlan (Templo Mayor) i Czarna Madonne z Guadelupy
    No i musimy wydac reszte pesosow (o co podejrzewam nie bedzie trudno)
    Wieczorem wsiadamy w samolot do Frankfurtu ...

    Over

    OdpowiedzUsuń
  66. Dzien 23:
    Ciudad de Mexico por la noche

    Ufff!! Opatrznosc czuwa. Bylismy jedynymi gringos w pustawym metrze.

    Swiatla Mexico City przy zblizaniu sie do miasta to najbardziej fascynujacy widok w moim krotkim zyciu (jutro koncze 56).

    Nasza balkonowa la paloma blanco-negra nie siedzi na jajach, tylko ma dwoje mlodych. Brzydsze od Cugowskiego, a moze nawet od Jaggera.

    OdpowiedzUsuń
  67. najlepszego wodniku;)))

    OdpowiedzUsuń
  68. :))) no własnie ,szczęsliwego powrotu
    no i sciski urodzinowe

    OdpowiedzUsuń
  69. Dzien 24:
    Ciudad de Mexico

    Urodzinowe lody - kulka wielkosci piesci ... Goryla!

    Zebrak w metrze mial nerke w woreczku foliowym przylepionym scotchem do ciala.

    Jasna Gora to maluski pikus przy Bazylice Dziewicy z Gwadelupy.
    Plastikowa wklesla twarz Jezusa za 80 pesos patrzaca na mnie z dowolnego kata. Otrzasnac sie nie moge.

    Do usly z Ojczyzny. Bez odbioru.

    OdpowiedzUsuń
  70. wszelkiej radosci i marzen spelnienia i kondycji na przyszle wojaze w urodzinowym czasie zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  71. We are the champions ...

    OdpowiedzUsuń
  72. na wejscie wypilem litrowego Granta, sam nie wiem czy jest fajnie ....

    OdpowiedzUsuń
  73. Jest bardzo fajnie. Będzie o czym pisać ;-)

    Zamieściłam parę zdjęć (zaczynam od początku, więc życzę cierpliwości).

    OdpowiedzUsuń
  74. ... a gdzie są ten fotki???

    OdpowiedzUsuń
  75. fotki sa na mexico2011.blox.pl. Poki co, tylko w pierwszych wpisach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty