dzien 1: 24-godzinna podroz wrogowi nie zycze taxi, 2xsamolot, bus, z buta warszawa, frankfurt, /szkocja, GRENLANDIA!!, labrador, toronto, new orlean/, mexico city, puebla start z ursusa 7,15 (+1), w hostelu "santo domingo" w puebli po polnocy (-6) padlismy jak kawki na ryj
dzien 2: tlaxcala - kopary nam opadly na glebe, cud miod i orzeszki cholula - najwieksza piramida mezoameryki, nie wlazem ;)
dzien 3: Puebla na spoko czyli tak jak lubie - KOLOROWO, knajpa z pancernikami i tequila, koscioly i stara bron w Muzeum Rewolucji 1910, bardzo porzadne miasteczko ...
dzien 2 i 3: ciag dalszy stare kolonialne, niskie, kolorowe miasta na planie siatki prostopadlych ulic. XVII-wieczne koscioly, porazajace ogromem, bogactwem i majestatem nawet mnie, a com dopiero Indianca 400 lat temu. Meksykanie - narod niski, ale spasiony, noszacy sie odpustowo. Panny dupiate, dumnie prezentujace swoje faldy. Nawt male dziewczynki maja cycki (z tym ze taka mala dziewczynka moze miec 40lat). Swiatla i 3 policjantow na kazdym rogu. Bezrobocia i glodu nie stwierdzono. Kible czyste, ale w hotelu z rur wali jak w Ursusie ;-) Ogolnie Cepeliada, choc zdarza sie piekne rekodzielo. jedzonka wszedzie dostatek i nawet jadalne. W weekend ciagla fiesta w miescie - tance, akordeonisci, polykacze ognia, pucybuty, zebracy, akrobaci. Lokalne autobusiki - istny cud. Zbieraja pasazerow z trasy. Com 100 m lamacz resorow, jechac nie idzie. Wysoko. Zatyka dech w piersiach.
dzien 4: W Puebli jest fabryka Volkswagena i na ulicach garbusow jak maluchow za komuny. Jest nawet ulica Volkswagena. W nocy jest chlodnawo i Meksykany schodza na sniadanie w pikowanej kurtce puchowej, szaliku, welnianej czapce i rekawiczkach (ja wystepuje w polarku z podwinietymi rekawami). -2 stopnie Celsjusza by ich powybijalo do nogi.
Na dworcu autobusowym CAPU w Puebli w sanitarios publicos Matka Boska stoi tuz obok automatu do papieru toaletowego. Z Puebli do Oaxaki jedzie sie przez gory tuz obok Pico de Orizaba (5611 m n.p.m. ze sniezna czapa), gory jak skurwysyn. Porosle swojskimi wierzbami, akacjami poprzetykanymi gesto opuncjami, agawami, jukami i innym gownem kaktusowym. Uroczy obrazek.
Oaxaca przywitala nas hotelem z papugami i merkada Benito Juareza, gdzie z marszu nabylim maupke mezcalu, jako ze to miasto znane jest z bimbru na robalach.
W stanie Oaxaca urodzilo sie dwoch z 7 znanych mi meksykanow: Benito Juarez i Porfirio Diaz. Zaraz sprawdzimy, gdzie urodzili sie pozostali: Antonio Banderas, Carlos Santana, Pancho Villa i Emilio Zapata. Przy okazji sprawdzimy, czy Shakira nie jest Meksykanka.
Pocalujta w dupe wojta.
PS. w darmowym publicznym szalecie dworcowym gowno plywa kryta zabka. Pobocza szosy poza miastem wygladaja prawie jak w Jordanii, jak to u brudasow.
dzien 5: Monte Alban/Oaxaca Starozytne indianskie miasto Monte Alban wraz z okolicznosciami przyrody jest tak zajebiste, ze jesli fotki choc w polowie oddadza jego urok, to na ich widok oczy Wam powypadaja na te szczeki, co leza na obsranej podlodze.
dzien 6: Tule wycieczka do Drzewa lokaleskim busem gdzie bilety dla dwojga kosztuja tyle co pol loda :)
Drzewo jest ZAJEBISCIE wielkie i stoi obok malego kosciolka zamknietego kuwa na szesc spustow
miasteczko calkiem zwyczajne no to poszlim do knajpy, calkiem podlej i tam oprocz roznych dan spozylem ´consumo de chivo´ czyli gliniana miske polewki na kozlej glowiznie (dodawalo sie do tego ostrej papryczki, cebulki, zieleniny i limonek wedle uznania - dowalilem wszystkiego:), rozczulilo mnie to do lez bo jako zywo przypominalo ´kelepacie´ moj ulubiony turecki zur na baranich lbach ...
wrocilismy wlasnie do Oaxaki i jako ze jestsmy juz checkoutowani hotlowo to bedziemy sie wloczyc po miescie do wieczora a potem w nocny bus do San Cristobal
tak po cichutku dodam ze mam cholernego farta majac M. za towarzyszke zycia
i jeszcze dzisiaj sa imieniny Enrique - wiec najlepszego wszyskim Heniom :)
dzien 6: ten kraj jest pelen ´reductores´ czyli lamaczy resorow, co 500m kurwa garb jak slon no idzie sie porzygac!
mexykanki tlustodupe: ktora Polka chce sie wyleczyc z kompleksow ze jest za druba koniecznie powinna posiedziec pol godzinki na rynku w dowolnym miasteczku i popatrzec na senority i senory dumnie obnoszace swoje zwisajace wdzieki obleczone w obcisle elastiki
noc 6/7 czyli impresyjka z autobusowego rejsu first class (kurwa mac) Oaxaca-San Cristobal
Dobry Boze Abrahama, Izaaka i Mojzesza wsparty dobrocia jego Zmartwychwstalego Syna i sprawiedliwoscia Przenajswietszej Panienki (zawsze Dziewicy) - wybijcie ten pierdolony, zapchlony, obsrany, tepy, plugawy, barbarzynski, bekarci kurwa Narod (a przynajmniej zarzad , dyrekcje i personel autobusowej linii OCC) a pozostalym niedobitkom wyswietlajce na niebosklonie od zmieerzchu do switu czwartorzedne amerykanskie filmy sensacyjne a traby jerychonskie wsparte najnowoczesniejsz elektroniczna technologia niech im rycza na full odglosami serii z broni maszynowych, dzwiekow dartych karoserii, rykow silnikow, wybuchow zbiornikow samochodowych, jekow zarzynanych i gwalconych dziewic, wdow i sierot, agonalnych jekow torurowanych dzieci i pozostalych atrakcji dzwiekowych ktorymi bylem w te najstraszniejsza noc torturowany Amen
po nizej opisanej nocy wyladowalismy w najgorszym (i chyba najtanszym) hotelu w Ukladzie Slonecznym o nazwie Capri (rywalizowac z nim moglaby tylko Raboczaja Gostinica w bialoruskim Czerwonogrodze
tutaj jest jeszcze wyzej, ponad 2300, moje pluca mowia basta
pojechalim se ´colecivem´ (czyli busikiem az sie zbierze komplet) do malej miejscowosci San Juan Chamula gdzie byl nieziemski cyrk - miejscowi poubierani w skory wlosiem na wierzch (kobity czarne spodnice, faceci biale kamizele) dzikim tlumem z muzyka i petardami wlazili do kosciola gdzie nawalali sie w trupa (doslownie) mezcalem, mordowali biale koguty ukrecajac im lby po jakis obrzedach voodoo, palili milion swiec, zalegali na posadzce zawalonej sianem, pod scianami wnetrza kosciola staly oszklone gabloty z roznymi swietymi przypatrujacymi sie w milczeniu poganskim obrzedom mexykancow, wszystko w dymie i smrodzie niesiemskim w zyciu czegos takiego kurwa nie widzialem - aabsolutnie fascynujace widowisko!
jutro rano przenosiny do porzadnego hotla pt Planet costam i odrazu wyjazd do kanionu Sumidero
wpadamy tylko na szybko do Internetcafe i piszemy na dwoch kompach, M. u siebie ja tu, po pare zdan i chodu dalej w miasto (po sprawdzeniu na gazecie czy jarkacz jeszcze zyje oczywiscie :)
to bylo tak fascynujace bo zupelnie nie wygladalo na inscenizacje, tlum miejscowych byl wrecz wrogi momentami, zabraniali fotografowania i robili wrazenie ze im raczej przeszkadzamy do tego egzotyczne stroje, halas trab, bebnow i harmonii, smrod swiec i wybuchy petrad i fajerwerkow do tego wewnatrz kosciola obrzedy absolutnie poganskiej prowiniecji no i polowa swietujacych pijana w bele - wasaci, sniadolicy mexykanie i panie o indianskich facjatach wiem powtarzam sie ale to naprawde bylo extra fascynujace do tego trzeba dodac ze byl to enterprice calkiem prywatny i kosztowal nas po dychu w PLN-ach na twarz z czego polowa to wstep do kosciola
dzien 8: juz jestesmy w Planet Hostel, wreszcie udalo sie zrobic normalnej herbaty i za moment ruszamy do kanionu
dzien 9 (dzien wody): Agua Azul / Misol-Ha / Palenque
Pierwsze wodospady - wlazlem poplywac Drugi wodospad - wlazlem poplywac Starozytne miasto Majow pod Palenque - lujlo z nieba i zmoczylo nas do majtek, baaardzo mi sie podobalo - dzungla, dzuszno i porno i te ichniesze palace, piramidy i tomby w oparach deszczu i mgly - ZAJEBIOZA!!!
wyladowalismy w koncu w hoteliku ´Los Angeles´ w Palenque, wszystko sie suszy pod wiatrakiem, kupilismy na jutro rano bilety do Campeche (juz nad oceanem, zegnaj braku tlenu!)
obzeramy sie w knajpce tartami z pastorem i quesadillami z champinionami a potem idziemy nakupic browara (najlepiej nam wchodzi Sol) i lulu
piekny ocean, piekne, stare kolonialne miasteczko, pieknie stary Hotel Colonial i .... kurwa ani zywej duszy, wymarle w morde wszystko, ostatni zdechly kot gnil na glownym placu, zeby kupic browar zlezlismy pol miasta a zeby sie dowiedziec jak jutro pojechac do pobliskich ruin majowych w Edznie .. to nam sie nie udalo, normalnie Meksyk! mam nadzieje ze to z powodu ze niedziela dzis bo jak nie to znaczy ze jednak sa glupi a nie niesmiali
przedziwnei harmonijne jednak odczucie mnie ciagle nawiedza w dalekich krajach, zamiast dziwic sie roznicom ogarnia mnie poczucie jednosci swiata calego - wszedzie woda splywa z gory na dol, chlopcy caluja swoje dziewczyny i suszy po browarow nadmiarze - piekna sprawa i niedrogo ...
dzis raniutko wyjachalimy ze stanu Chiapas do Tabasco, tuz za granica bylo miasteczko pt. Emiliano Zapata co sklania mnie do napisania slow paru a zapatystach szczegolnie widocznych w stanie Chiapas - na murach czesto-gesto wypisane EZLN czyli skrot ich partii czy ruchu, na nasze Zapaciana Armia Wyzwolenia Narodowego (Ejercito Zapata Liberacion de Nacional czy jakos tak), sa wszesdzie obecni, laza nawet z bronia na swoich check-pointach, zdaje sie ze maja tu nawet swoja jakas autonomie
armia rzadowa jest widoczna ale w patrolach po dwie ciezarowy i z piecdziesiatka na pace
jedzonko: pastor to takie cos jak donner kebab tylko na weglu i naprawde przekladaniec wszystkich rodzajow miejsc, mozna to zrec wprost, w tarcie (czyli takiej bule) albo na tacosach (czyli takich malych placuszkach) albo w tortillach (czyli wiekszych placuszkach
quesadilla znowoz to taka tortilla z ichniejszym bialym krowim serem (zwanym tu doble crema), jest zajebisty, sprzedawany w zwinietych w kule sznurach, na zimno jest gumowaty, podgrzany rozplywa sie w przecudowny smak
tu znow w Campeche trafilismy na Tokyo Buffet gdzie za 85 pesos (21pln)nawpierdalalismy sie wszystkiego po sufit, miesa dziwne, warzywa, wspaniale krewety, owoce i co tylko dusza zapragnie w ilosciach nieograniczonych
rano pojechalismy colectivem do majowskich ruin w Edzne bylo przepieknie nad wyraz gdzyz albowiem wdrapawszy sie na jakas piramide wytroplem polmetrowa iguane i scigalem ja uporczywie w klapkach po zajebistej stromiznie kamiennej by jej fot narobic - baaaardzom rad
zadumac sie przyszlo w ruinach nad losem starego wspanialego Narodu rozpirzonego w drebiezgi przez garstke przybledow zza Oceanu
potem czekalismy na powrotny busik i zaczalem gwizdac i zlecialy sie piekne ciekawskie ptaki stalowo lsniace, zoltolape, zoltookie i dlugoogoniaste i pozowaly nam i wypuscilisny Pandusie w bambusy coby sie napasla swojego
poniewaz meksykance znow nas oszukali i nic nie przyjechalo wrocilismy te 50km do Campeche stopem na pace polciezarowki Forda i bylo bardzo fajosko :)))
mazerlismy sie znowu w Tokyo Buffet, samych krewetek zezarlen z pol kilo ..
dzis wieczorkiem na Malecon miejscowy a jutro rano uciekamy do Meridy
prosto z marszu wrzuciwszy tylko plecaki do pokoju w Casa Becil Hotel w Meridzie ruszamy busem do Uxamal walczyc z kolejnymi indianskimi ruinami - znow bezdech i zachwyt .. za kazdym razem zaskakuja mnie inna forma archi, inna kompozycja z dzungla, innymi akcentami ... zaiguanienie wynosi tam jakies 1,5 egz/metr kwadratowy - niektore wielkie na metr, wszystkie wypasione, laza kurde jak w jurasic park bezczelnie na oczach, jednego malo nie rozdeptalem mam kupe zdjec i wideos wczoraj w Campeche szukalismy browara i w koncu w jednym miejscu znalezlismy wujka Jose co nam sprzedal 2x 1,18 l servezy w szkle ulubionej naszej firmy Sol za to zapaterii czyli sklepow z butami bylo od skurwysyna, co drugi dzis jak nam obojgu rozlecialy sie buty na indianskich piramidach, kurwa jak na zlosc na kazdym rogu (doslownie!) piwiarnia i jeden sklep z butami na cale miasto - klatwa Montezumy czy kichuj??
wracalismy z Uxmal tradycyjnie stopem na pace polciezarowki do miejscowosci Muna a potem colectivem .. juz w busiku rozpetala sie ulewa a my suchutcy i usmiechnieci od ucha do ucha! :))))
Najwieksza atrakcja: zakup grzalki. Koszt 4,5 PLN po podaniu nazwiska, obwodu bicepsa i numeru polisy. Dotychczas, majac kubek i herbate, tylko 2 razy udalo sie jakie zrobic.
'WYPasiona' cocina w hotelu Becil nie ma gazu ani czajnika. Ruszamy do Valladolid.
tys cytom tu komenty :P sobie nie mysl, że inaczej być może :P (osobiście czekam z pełną niecierpliwością na zdjęcia)
nie mniej jednak jak już wrócita to oboje macie zadanie: 10 nawyków proszę wypisać - to przez Dorę -> na mnie się nie wściekać to ona zaczęła a ja Was wskazuję, zanim Tuv na to wpadnie ;) :P
Osmy kurwa cud swiata Z czystym sumieniem moge opierdolic do dna - cepeliada, stonka i chujnia z grzybnia! Wszystko pozagradzane sznurkiem, zadnych stworzonkow i stragany z badziewiem zaslaniaja wszystkie piramidy i inne indianskie cuda Spokojnie mozna bylo se odpuscic Nakupilim faflunow i pierdolstwa coby z pustymi recami nie przyjechac
wrocilismy do Valladolid colectivem i wypozyczyliosmy na godzinke rowerki Trafilisny do cenoty Zica cenota to taka zajebista dziura w ziemi na dnie ktorej jest jeziorko glebokie i przezroczyste a z gory zwieszaja sie korzenie drzew
jutro rano jedziemy rowerkami do dwoch cenot Dzitnup ponoc powalajacych na nogi jak nam zapodala Nel
Mieszkamy w hostelu No name dla estudentos za 150 pesos (mniej niz 40pln), wczoraj nakupilim browarow i ogladalismy w tv ichniejsze discopolo (znaczy discomex - mocna rzecz ;)
musze jeszcze o kiblach - muszle maja bez polki wypelnione do polowy woda, wali sie w te wode, splukuje sie spod obrzeza i kibel wypelnia sie woda po brzegi a potem z wizgiem bziuuuuuu wszystko znika - malowniczy obrazek
jutro po cernotach walimy do Tulum (juz dalej sie nie sa - Belize i Gwatemala)
raniutko wypozyczylismy u ichniejszego dziadka Krolaka bicycle, jeden okazal sie byc straszna padaka co bylo przyczyna licznych utrapien i gdyby nie solidarne zmiany chyba lapalibysmy stopa dziadek Krolak mial sklep sportowy w starym stylu z mnostwem dyplomow i pucharow ale wypozyczal tylko rowery i bejsbole (bo za mlodu byl bejsbolista)
cenoty sa dwie ponoc 7km od Valladolid
pierwsza zwie sie X´keken druga Samula byloby cudownie gdyby nie indianskie obrzygane cycki ktore wszystko spieprzyly same w sobie to cudenka, wielkie jaskinie z dziura w suficie ktora saczy sie sloneczne swiatlo, z gory zwisaja korzenie drzew do krystalicznej toni w dole, nietoperze, stalaktyty i mnostwo czarnych sumow we wodzie
obrzygane indianskie cycki dolozyly do tego schody ze zbrojonego betonu, plastkowe smietniki, rury hydrauliczne, peki kabli i skrzynki elektr. - no kurwa nie szlo juz gorzej spierdolic efektu!
do obu cenot schodzilismy jako pierwsi i jedyni, odrazu oczywiscie wskakiwalem do wody, podplywajac pod korzenie i stalaktyty a rybki wokolo i pisk nietoperzy
chyba wystapie do Nel o zwrot kosztow (lacznie jakies 300 pesos) bo zapowiedziala to jako cud a bylo jak zwykle no chyba ze powie jak sie nazywal ten mezcal po ktorym byla i ile go wypila ze jej zalozylo rozowe okulary :)))
lo Jezusicku!! - normalnie Acapulco/Sopot http://www.wearytravelerhostel.com/
musze napisac o organizacji ruchu miejskiego otoz naogol w miastach jest siec prostopadlych ulic, parzyste w jedne strone, nieparzyste prostopadle, jednokierunkowe na zmiane jedynym znakiem okreslajacym pierszenstwo jest czerwony osmiokatny z napisem ALTO i ew. strzalka z ktorej strony ci przypierdola jak wymusisz pierszensto na ulicach z pierszenstwm nie ma zadnych znakow ciekawe jak wyglada ruch na skrzyzowaniu na ktorym ktos w nocy zapierdoli to ALTO?
w autobusach filmy leca na okraglo wiec NIEODZOWNE sa stopery do uszu no i klime wlaczaja na full i zimno jest jak w psiarni wiec trzeba wziac cieple ubranie lub spiwor - obciete pod kolanem dzinsy i ortalionowa kurtka na T-shirt to ABSOLUTNIE NIEWYSTARCZAJACE odzienie choc na zewnatrz upal
jutro rano hostelowym busikiem na playe i zone archeolo z kolejnymi indianskimi ruinami
lokalny bus wyrzucil nas na rajskiej karaibskiej plazy - bialy drobniutki piaseczek, nieziemskie kolory wody i nieba, pelikany, palmy .. szybka kapiel i walimy plaza w kierunku widocznych na horyzoncie ruin wbrew zakazom itede najpierw siatka, potem piekielnie strome nadmorskie kurwisko z ostrymi jak brzytwa skalkami w przyboju wyjechalem z moich nowych klapkow i rozwalilem sobie noge do krwi, powrotu nie ma .. M. wynalazla stroma sciezke ktora wpdrapalismy sie w dzungle gdzie droge zagrodzil nam plot z kolczastego drutu, idac wzdluz znalezlismy miejsce gdzie po rozchyleniu drutow udalo nam sie przecisnac na druga strone potem wysoki kamienny mur na skraju dzungli i .... juz jestesmy w zonie archeolo w tutulowych ruinach i do tego za darmo!!! Polak potrafi! :) widoki nieprawdopodobne bo indiankie ruiny rozlozone sa na skraju skarpy prowadzacej na wspomniane rajskie plaze znow wielka obfitosc iguania tylko amerykanskiej stonki tez obfitosc :( wrocilismy z public playa gdzie znow zazywalem oceaniczej kapieli browarki powrot do Tulum City, oooobfity lokalny obiadek z zeberek, ryzu, ichniejszego musu z czerwonej fasoli i czegusnaksztalt pomidorowej z kluskami teraz sie idziem pierdolnac w hostlu na godzinke
raniutko wypad do odleglej o 50km Coby z kolejnymi indianskimi ruinami jedziemy busem-lodowka jest pieknie bo cala zona polozona jest w selwie (selwa.blog.pl) wypozyczamy bicykle, tym razem zadziwiajaco zwawe i ruszamy przed stonka w poszukiwaniu najwyzszej piramidy na ktora sie wspinamy ku chwale Ojczyzny obywatelu pulkowniku skad rozciaga sie cudowny widok na tzw calosc lacznie z laguna z krokodylami zraniona wczoraj nozka wyglada gorzej niz smakuje (troszke zsiniale paluszki ale nie boli) blogoslawie pomysl z rowerami bo trasa jest przydlugawa a tak smigamy myk-myk od ruinki do ruinki porzadnymi sciezkami w dzungli bardzo mila wyprawa troszke po poludniu uciekamy na szose szukac jakiegos stopa na powrot bo jedyny autobus (dzis niedziela) jest za 3 godz pan od sklepu z faflunami za dyche (czyli 2,50pln od lba) wpuszcza nas na swoj pomost na lagunie celem obejrzenia prywatnego krokodyla przystojnego a jakze browarki w knajpie i oto zatrzymuje je sie bus co nas podzuca do szosy Merida-Tulum dziwny bus bo w kolorach ADO - jednego z przewoznikow a w srodku lozka i plantacje marychy jakies potem idziemy i idziemy szosa, upal, przed nami jeszcze ze 45 kilo a tu nic zatrzymac sie nie chce, wypasione polciezarowy nawet kurwy nie zwalniaja po chwili lapiemy cos naksztalt malego swiniowozu do samego Tulim, lezymy na plecakach, ped swiszcze w uszach i jestesmy nieziemsko szczesliwi pan z zona i dzieckiem nie chce grosza nawet :)) ladujemy sie do colectiva do Playa del Carmen, znajdujemy pezuroczy hotelik La Palma i idziemy w strone Oceanu - nosz kurwa Krupowki we Wladyslawowie do 12 potegi, szok ze oczy mie wypadywuja ...
poniewaz mexykance wszystko zdrabniaja mowimy do siebie per Manionia i Maniutek :)
wczoraj na sniadanie w miseczce dostalismy cos jak kaszka na wodzie i po sprobowania i wypluciu wylalismy do zlewu, dzis okazalo sie ze to polprodukt pancaksow czyli ciasto zeby se usmazyc na blasze nalesniczki, lekka plama :(
wczoraj podziwialismy Szesciokat - cudnie widac, wieczorem Plejady w zenicie, zdrowo przed switem zachodza
ptaki na wieczor straszny koncert daja, no wrzask taki ze rozmowy nie slychac o brzasku tez ale jakby krocej i ciszej
poszlismy na spacer na plaze miejska pelikany, fregaty, wielkie mewy i inne ptastwo te co skacza i fruwaja na wyciagniecie reki w ogolnej komercji restauracyjnej znalezlismy sklep Oxxo (czyt. auchan:) gdzie nakupupilim* alimentosow caly plecak - nie zginiemy z glodu :))) upal, ocean, plaza jak drut i miliony turystow, promow, lodek i chujwieczego ... raczej nie chcialbym tu mieszkac na stale faflunerii mnostwo i znow nabylim garsci pare piwo wlazi najgladziej na swiecie :))))))
* jeden z serow miejscowych nazywa sie ´Kupy´, slony i calkiem smaczny ..
mexykanskie indianskie obrzygane cycki sa technicznie 300 lat za Murzynami a ze 2.500 za Tajami: wszystko rtobia byle jak i zostawiaja obsmarkane, popsute, pomazane, uszkodzone itd itp
nie ma na swiecie calym takiej ilosci wodki po wypiciu ktorej spierdolilbym malowanie tak jak u nasz w hotlu La Palma - widac kazda smuge pedzla, jasniej ciemniej, pozajezdzane na 10cm na framugi, podloge, sufit, wylaczniki swiatla .,. poza tym pourywane klamki, natryski, moskitiery w oknach, karnisze, zaslonki ..
przy tym systemie wykonywania pracy Narod ten niezdolny jest do samodzielnej produkcji niczego co jest bardziej skomplikowane technicznie od drewnianego koryta dla swin optymistyczne jest to ze moga kupic licencje z calym Know How (np. VW)
dzien 19: Akumal czyli Dzien Niewidzialnego Zolwia
Piekna klimatyczna kolektivna wycieczka do Akumal Zolwi nie widzielismy ale za to odbylim dlugi, niespieszny spacer dzika plaza (cala uczyniona ze zlomkow rafowych), prawie bezludna i niezwykle urokliwa ...
Senne portowe prowincjonalne miasteczko, tak senne ze polowa knajp zamknieta a pelikany chrapia na falochronie ... oczywiacie plaza, ocean i setki lodek z propozycja snorklingu
PS uroczyscie oglaszam ze Najlepsiejsza w Mexyku lokaleska tacoserja i tortasownia jest w Playa del Carmen na rogu 4-tej i 15-tej codziennie sie tam zywimy i nachwalic sie nie mozemy jak pierwszy raz tam zaszlismy M. mowi ze chyba troche strach tu jesc na co siwa babunia znad stolu w kacie ripostuje gromko ze wcale nie strach i bardzo dobre i zebysmy sprobowali ... na blasze smazy sie posiekana wolowinka i obok cebulka, to jest nadzienie i to tacosow i do tortasow tacos to dwa placuszki a torta to bula zapieczona daja do tego oczywiscie limonki i sosiki paprykowe, jeden zielony (nasz ulubiony), drugi czerwony
dzien 21: Playa del Carmen / Aeropuerto Cancun / Ciudad Mexico
M. zachorowala :(( (btw joroba to u nich garb) temperatura i oblozone gardlo - zimne browary, na zewnatrz upal a w busach, knajpach i sklepach klimy hucza na full i taki efekt poszlismy po consultario medico do Cruz Roja Mexicana pekla prawie dzienna dawka dinejros extra, moze generali zwroci ... pan doktor przepisal antybiotyk i inne cuda w Farmaciach sprzedaja cole, fajki i cygara :) jeszcze jedna finansowa uwaga - jak na towarze jest cena 2xdolarek17 to zaplacisz 17 pesos za dwie sztuki, ceny w dolarach opisane sa USD
spakowani juz jestesmy na lot do Mexico City, ta sama prawie szerokosc geograficzna ale 2.000 m wyzej no i w nocy kilka stopni jest a nie 19 jak tu nad Oceanem
Metro oblaskawilismy od pierwszego podejscia. Zaprawde jest "easy-to-use". Linie oznaczone kolorami, przystanki ikonami. Oczywiste przesiadki. Wagoniki malutkie i piekielny halas. Do tego co stacja wchodzi kolejny metrokrazca, oferujacy, pomady, gume do zucia, lizaki, a najczesciej cds i cize maja na pleczch wyjacy glosnik, prezentujacy ich discomex. Mamy 3 dni na podboj Meksyku. Ile to zajelo Cortezowi? M. zdrowieje w oczach (bo w gardle jeszcze troszke chora).
chyba Majora zajezdzilam, bo padl na pysk. Kazal tylko napisac o zwierzatku w Teotihuacanie, ktore wytropilam, a on fotografowal. Grzebalo sie w norze. Chyba to piesek preriowy albo tu chomiki sa wielkosci kota.
Czyli gorska perla w srebro oprawiona. Bus zamiast 2h45m jechal 5h - korki nieprawdopodobne, udalo nam sie przebukowac bilet powrotny i wrocimy do MC pozno w noc, ciekawe jak bedzie w metrze? :/ Taxco jest przepieknie polozone, wysoko w gorach, rozlozone na stromiznach, brukowane /przypomina mi sie Andaluzja/ W miasteczku jest milion stoisk i sklepikow ze srebrem, nakupilismy troche niepowtarzalnych pieknosci Po wejsciu do Katedry (by pomodlic sie o bankomat i szczesliwy powrot) okazalo sie ze trwa msza odprawiana PO POLSKU !! Absolutny szok ...
Jutro przeznaczamy na swobodna wloczege po Mexico City - chcemy odwiedzic m.in. Muzeum Rewolucji, Tenochtitlan (Templo Mayor) i Czarna Madonne z Guadelupy No i musimy wydac reszte pesosow (o co podejrzewam nie bedzie trudno) Wieczorem wsiadamy w samolot do Frankfurtu ...
Zebrak w metrze mial nerke w woreczku foliowym przylepionym scotchem do ciala.
Jasna Gora to maluski pikus przy Bazylice Dziewicy z Gwadelupy. Plastikowa wklesla twarz Jezusa za 80 pesos patrzaca na mnie z dowolnego kata. Otrzasnac sie nie moge.
wylatujecie 14?
OdpowiedzUsuńa kiedy dokladnei powrót?
dokładnie to ci odlicza po prawej godła, co do sekundy ...
OdpowiedzUsuńnio,nio,nio :))))
OdpowiedzUsuńjedżta i wracajta szczęsliwie!
dzien 1:
OdpowiedzUsuń24-godzinna podroz
wrogowi nie zycze
taxi, 2xsamolot, bus, z buta
warszawa, frankfurt, /szkocja, GRENLANDIA!!, labrador, toronto, new orlean/, mexico city, puebla
start z ursusa 7,15 (+1), w hostelu "santo domingo" w puebli po polnocy (-6)
padlismy jak kawki na ryj
dzien 2:
tlaxcala - kopary nam opadly na glebe, cud miod i orzeszki
cholula - najwieksza piramida mezoameryki, nie wlazem ;)
:)) !
OdpowiedzUsuńczyli jednak wolisz poruszać sie w poziomie;)
dzien 3:
OdpowiedzUsuńPuebla na spoko czyli tak jak lubie - KOLOROWO, knajpa z pancernikami i tequila, koscioly i stara bron w Muzeum Rewolucji 1910, bardzo porzadne miasteczko ...
dzien 2 i 3: ciag dalszy
OdpowiedzUsuństare kolonialne, niskie, kolorowe miasta na planie siatki prostopadlych ulic. XVII-wieczne koscioly, porazajace ogromem, bogactwem i majestatem nawet mnie, a com dopiero Indianca 400 lat temu.
Meksykanie - narod niski, ale spasiony, noszacy sie odpustowo. Panny dupiate, dumnie prezentujace swoje faldy. Nawt male dziewczynki maja cycki (z tym ze taka mala dziewczynka moze miec 40lat).
Swiatla i 3 policjantow na kazdym rogu. Bezrobocia i glodu nie stwierdzono. Kible czyste, ale w hotelu z rur wali jak w Ursusie ;-) Ogolnie Cepeliada, choc zdarza sie piekne rekodzielo.
jedzonka wszedzie dostatek i nawet jadalne. W weekend ciagla fiesta w miescie - tance, akordeonisci, polykacze ognia, pucybuty, zebracy, akrobaci. Lokalne autobusiki - istny cud. Zbieraja pasazerow z trasy. Com 100 m lamacz resorow, jechac nie idzie.
Wysoko. Zatyka dech w piersiach.
dzien 4:
OdpowiedzUsuńW Puebli jest fabryka Volkswagena i na ulicach garbusow jak maluchow za komuny. Jest nawet ulica Volkswagena.
W nocy jest chlodnawo i Meksykany schodza na sniadanie w pikowanej kurtce puchowej, szaliku, welnianej czapce i rekawiczkach (ja wystepuje w polarku z podwinietymi rekawami). -2 stopnie Celsjusza by ich powybijalo do nogi.
Na dworcu autobusowym CAPU w Puebli w sanitarios publicos Matka Boska stoi tuz obok automatu do papieru toaletowego. Z Puebli do Oaxaki jedzie sie przez gory tuz obok Pico de Orizaba (5611 m n.p.m. ze sniezna czapa), gory jak skurwysyn. Porosle swojskimi wierzbami, akacjami poprzetykanymi gesto opuncjami, agawami, jukami i innym gownem kaktusowym. Uroczy obrazek.
Oaxaca przywitala nas hotelem z papugami i merkada Benito Juareza, gdzie z marszu nabylim maupke mezcalu, jako ze to miasto znane jest z bimbru na robalach.
W stanie Oaxaca urodzilo sie dwoch z 7 znanych mi meksykanow: Benito Juarez i Porfirio Diaz. Zaraz sprawdzimy, gdzie urodzili sie pozostali: Antonio Banderas, Carlos Santana, Pancho Villa i Emilio Zapata. Przy okazji sprawdzimy, czy Shakira nie jest Meksykanka.
Pocalujta w dupe wojta.
PS. w darmowym publicznym szalecie dworcowym gowno plywa kryta zabka. Pobocza szosy poza miastem wygladaja prawie jak w Jordanii, jak to u brudasow.
Sshakira jest Kolumbijka ale 7ym niech bedzie Santa Anna co sprzedal 1/2 kraju gringosom za dolcow pare
OdpowiedzUsuńto nie wiedziałam,ze tu też jest co poczytać :)
OdpowiedzUsuń... a wy pocałujta alkada w dupe!
OdpowiedzUsuńdzien 5: Monte Alban/Oaxaca
OdpowiedzUsuńStarozytne indianskie miasto Monte Alban wraz z okolicznosciami przyrody jest tak zajebiste, ze jesli fotki choc w polowie oddadza jego urok, to na ich widok oczy Wam powypadaja na te szczeki, co leza na obsranej podlodze.
Zywimy sie glownie mezcalem i miejscowym serem.
zdjęcia mogą dodać jeszcze uroku lub go ująć.Ni ma to jak własne oczy...
OdpowiedzUsuńdzien 6:
OdpowiedzUsuńTule
wycieczka do Drzewa lokaleskim busem gdzie bilety dla dwojga kosztuja tyle co pol loda :)
Drzewo jest ZAJEBISCIE wielkie i stoi obok malego kosciolka zamknietego kuwa na szesc spustow
miasteczko calkiem zwyczajne no to poszlim do knajpy, calkiem podlej i tam oprocz roznych dan spozylem ´consumo de chivo´ czyli gliniana miske polewki na kozlej glowiznie (dodawalo sie do tego ostrej papryczki, cebulki, zieleniny i limonek wedle uznania - dowalilem wszystkiego:), rozczulilo mnie to do lez bo jako zywo przypominalo ´kelepacie´ moj ulubiony turecki zur na baranich lbach ...
wrocilismy wlasnie do Oaxaki i jako ze jestsmy juz checkoutowani hotlowo to bedziemy sie wloczyc po miescie do wieczora a potem w nocny bus do San Cristobal
tak po cichutku dodam ze mam cholernego farta majac M. za towarzyszke zycia
i jeszcze dzisiaj sa imieniny Enrique - wiec najlepszego wszyskim Heniom
:)
muszę przyznać że Twoje opisy podobają mi sie bardziej;)
OdpowiedzUsuńdzien 6:
OdpowiedzUsuńten kraj jest pelen ´reductores´ czyli lamaczy resorow, co 500m kurwa garb jak slon no idzie sie porzygac!
mexykanki tlustodupe:
ktora Polka chce sie wyleczyc z kompleksow ze jest za druba koniecznie powinna posiedziec pol godzinki na rynku w dowolnym miasteczku i popatrzec na senority i senory dumnie obnoszace swoje zwisajace wdzieki obleczone w obcisle elastiki
noc 6/7
OdpowiedzUsuńczyli impresyjka z autobusowego rejsu first class (kurwa mac) Oaxaca-San Cristobal
Dobry Boze Abrahama, Izaaka i Mojzesza wsparty dobrocia jego Zmartwychwstalego Syna i sprawiedliwoscia Przenajswietszej Panienki (zawsze Dziewicy) - wybijcie ten pierdolony, zapchlony, obsrany, tepy, plugawy, barbarzynski, bekarci kurwa Narod (a przynajmniej zarzad , dyrekcje i personel autobusowej linii OCC) a pozostalym niedobitkom wyswietlajce na niebosklonie od zmieerzchu do switu czwartorzedne amerykanskie filmy sensacyjne a traby jerychonskie wsparte najnowoczesniejsz elektroniczna technologia niech im rycza na full odglosami serii z broni maszynowych, dzwiekow dartych karoserii, rykow silnikow, wybuchow zbiornikow samochodowych, jekow zarzynanych i gwalconych dziewic, wdow i sierot, agonalnych jekow torurowanych dzieci i pozostalych atrakcji dzwiekowych ktorymi bylem w te najstraszniejsza noc torturowany
Amen
dzien 7:
OdpowiedzUsuńSan Cristobal de las Casas
po nizej opisanej nocy wyladowalismy w najgorszym (i chyba najtanszym) hotelu w Ukladzie Slonecznym o nazwie Capri (rywalizowac z nim moglaby tylko Raboczaja Gostinica w bialoruskim Czerwonogrodze
tutaj jest jeszcze wyzej, ponad 2300, moje pluca mowia basta
coś ty filmu "Szmaragd i krokodyl" nie oglądał?:))) że na autobusy się plujesz?:)
OdpowiedzUsuńpojechalim se ´colecivem´ (czyli busikiem az sie zbierze komplet) do malej miejscowosci San Juan Chamula gdzie byl nieziemski cyrk - miejscowi poubierani w skory wlosiem na wierzch (kobity czarne spodnice, faceci biale kamizele) dzikim tlumem z muzyka i petardami wlazili do kosciola gdzie nawalali sie w trupa (doslownie) mezcalem, mordowali biale koguty ukrecajac im lby po jakis obrzedach voodoo, palili milion swiec, zalegali na posadzce zawalonej sianem, pod scianami wnetrza kosciola staly oszklone gabloty z roznymi swietymi przypatrujacymi sie w milczeniu poganskim obrzedom mexykancow, wszystko w dymie i smrodzie niesiemskim
OdpowiedzUsuńw zyciu czegos takiego kurwa nie widzialem - aabsolutnie fascynujace widowisko!
jutro rano przenosiny do porzadnego hotla pt Planet costam i odrazu wyjazd do kanionu Sumidero
dziekuje ze zagladasz
OdpowiedzUsuńwpadamy tylko na szybko do Internetcafe i piszemy na dwoch kompach, M. u siebie ja tu, po pare zdan i chodu dalej w miasto (po sprawdzeniu na gazecie czy jarkacz jeszcze zyje oczywiscie :)
w dzien goraco, w nocy bardzo chlodno
twoje opisy sa takie mięsiste i porywajace:) jakby sie samemu tam bylo
OdpowiedzUsuńdzien 7:
OdpowiedzUsuńuzupelnienie Chamuli
to bylo tak fascynujace bo zupelnie nie wygladalo na inscenizacje, tlum miejscowych byl wrecz wrogi momentami, zabraniali fotografowania i robili wrazenie ze im raczej przeszkadzamy
do tego egzotyczne stroje, halas trab, bebnow i harmonii, smrod swiec i wybuchy petrad i fajerwerkow
do tego wewnatrz kosciola obrzedy absolutnie poganskiej prowiniecji no i polowa swietujacych pijana w bele - wasaci, sniadolicy mexykanie i panie o indianskich facjatach
wiem powtarzam sie ale to naprawde bylo extra fascynujace
do tego trzeba dodac ze byl to enterprice calkiem prywatny i kosztowal nas po dychu w PLN-ach na twarz z czego polowa to wstep do kosciola
dzien 8:
juz jestesmy w Planet Hostel, wreszcie udalo sie zrobic normalnej herbaty i za moment ruszamy do kanionu
dzien 8:
OdpowiedzUsuńSan CRISTOBAL / CHIAPA dE CORZO / kanion SUMIDERO
z kazdym dniem umacnia sie we mnie przekonanie ze Meksyk to piekny kraj ale Meksykanie to przyglupie, obrzygane indianskie cycki
kanion zajebisty, ponoc sciany maja kilometr wysokosci, plynelismy dwusilnikowa motorowa lodzia kawal drogi, widzielismy z bliska sepy, kormorany czaple, krokodyle, iguane i kupe smieci
potem pierdolony indianski cierpiarz zawiozl nas do Chiapa na godzinke ..
cd. u M. bo mnie jeszcze trzesie
indiański ciaparz miał niezłą zabawę z białych gringo...
OdpowiedzUsuńdzien 9 (dzien wody):
OdpowiedzUsuńAgua Azul / Misol-Ha / Palenque
Pierwsze wodospady - wlazlem poplywac
Drugi wodospad - wlazlem poplywac
Starozytne miasto Majow pod Palenque - lujlo z nieba i zmoczylo nas do majtek, baaardzo mi sie podobalo - dzungla, dzuszno i porno i te ichniesze palace, piramidy i tomby w oparach deszczu i mgly - ZAJEBIOZA!!!
wyladowalismy w koncu w hoteliku ´Los Angeles´ w Palenque, wszystko sie suszy pod wiatrakiem, kupilismy na jutro rano bilety do Campeche (juz nad oceanem, zegnaj braku tlenu!)
obzeramy sie w knajpce tartami z pastorem i quesadillami z champinionami a potem idziemy nakupic browara (najlepiej nam wchodzi Sol) i lulu
juz wiem!
OdpowiedzUsuńja sie ich czepam a oni nie sa glupi tylko, kurwa, NIESMIALI!!
:))
Nieśmiali ? :))) dobre!:)))
OdpowiedzUsuńa przygody z wodą niezłe.Sobie wyobrażam ja kto wyglądało
dzien 10:
OdpowiedzUsuńCampeche
piekny ocean, piekne, stare kolonialne miasteczko, pieknie stary Hotel Colonial i .... kurwa ani zywej duszy, wymarle w morde wszystko, ostatni zdechly kot gnil na glownym placu, zeby kupic browar zlezlismy pol miasta a zeby sie dowiedziec jak jutro pojechac do pobliskich ruin majowych w Edznie .. to nam sie nie udalo, normalnie Meksyk!
mam nadzieje ze to z powodu ze niedziela dzis bo jak nie to znaczy ze jednak sa glupi a nie niesmiali
przedziwnei harmonijne jednak odczucie mnie ciagle nawiedza w dalekich krajach, zamiast dziwic sie roznicom ogarnia mnie poczucie jednosci swiata calego - wszedzie woda splywa z gory na dol, chlopcy caluja swoje dziewczyny i suszy po browarow nadmiarze - piekna sprawa i niedrogo ...
dzis raniutko wyjachalimy ze stanu Chiapas do Tabasco, tuz za granica bylo miasteczko pt. Emiliano Zapata co sklania mnie do napisania slow paru a zapatystach szczegolnie widocznych w stanie Chiapas - na murach czesto-gesto wypisane EZLN czyli skrot ich partii czy ruchu, na nasze Zapaciana Armia Wyzwolenia Narodowego (Ejercito Zapata Liberacion de Nacional czy jakos tak), sa wszesdzie obecni, laza nawet z bronia na swoich check-pointach, zdaje sie ze maja tu nawet swoja jakas autonomie
armia rzadowa jest widoczna ale w patrolach po dwie ciezarowy i z piecdziesiatka na pace
jedzonko:
pastor to takie cos jak donner kebab tylko na weglu i naprawde przekladaniec wszystkich rodzajow miejsc, mozna to zrec wprost, w tarcie (czyli takiej bule) albo na tacosach (czyli takich malych placuszkach) albo w tortillach (czyli wiekszych placuszkach
quesadilla znowoz to taka tortilla z ichniejszym bialym krowim serem (zwanym tu doble crema), jest zajebisty, sprzedawany w zwinietych w kule sznurach, na zimno jest gumowaty, podgrzany rozplywa sie w przecudowny smak
tu znow w Campeche trafilismy na Tokyo Buffet gdzie za 85 pesos (21pln)nawpierdalalismy sie wszystkiego po sufit, miesa dziwne, warzywa, wspaniale krewety, owoce i co tylko dusza zapragnie w ilosciach nieograniczonych
dzien 11:
OdpowiedzUsuńEdzna, dzien iguany
rano pojechalismy colectivem do majowskich ruin w Edzne
bylo przepieknie nad wyraz gdzyz albowiem wdrapawszy sie na jakas piramide wytroplem polmetrowa iguane i scigalem ja uporczywie w klapkach po zajebistej stromiznie kamiennej by jej fot narobic - baaaardzom rad
zadumac sie przyszlo w ruinach nad losem starego wspanialego Narodu rozpirzonego w drebiezgi przez garstke przybledow zza Oceanu
potem czekalismy na powrotny busik i zaczalem gwizdac i zlecialy sie piekne ciekawskie ptaki stalowo lsniace, zoltolape, zoltookie i dlugoogoniaste i pozowaly nam i wypuscilisny Pandusie w bambusy coby sie napasla swojego
poniewaz meksykance znow nas oszukali i nic nie przyjechalo wrocilismy te 50km do Campeche stopem na pace polciezarowki Forda i bylo bardzo fajosko :)))
mazerlismy sie znowu w Tokyo Buffet, samych krewetek zezarlen z pol kilo ..
dzis wieczorkiem na Malecon miejscowy a jutro rano uciekamy do Meridy
ale podobal mi sie film o takim tytule wlasnie
OdpowiedzUsuńdzien 12, polowinki:(
OdpowiedzUsuńMerida / Uxmal
prosto z marszu wrzuciwszy tylko plecaki do pokoju w Casa Becil Hotel w Meridzie ruszamy busem do Uxamal walczyc z kolejnymi indianskimi ruinami - znow bezdech i zachwyt ..
za kazdym razem zaskakuja mnie inna forma archi, inna kompozycja z dzungla, innymi akcentami ...
zaiguanienie wynosi tam jakies 1,5 egz/metr kwadratowy - niektore wielkie na metr, wszystkie wypasione, laza kurde jak w jurasic park bezczelnie na oczach, jednego malo nie rozdeptalem
mam kupe zdjec i wideos
wczoraj w Campeche szukalismy browara i w koncu w jednym miejscu znalezlismy wujka Jose co nam sprzedal 2x 1,18 l servezy w szkle ulubionej naszej firmy Sol
za to zapaterii czyli sklepow z butami bylo od skurwysyna, co drugi
dzis jak nam obojgu rozlecialy sie buty na indianskich piramidach, kurwa jak na zlosc na kazdym rogu (doslownie!) piwiarnia i jeden sklep z butami na cale miasto - klatwa Montezumy czy kichuj??
wracalismy z Uxmal tradycyjnie stopem na pace polciezarowki do miejscowosci Muna a potem colectivem ..
juz w busiku rozpetala sie ulewa a my suchutcy i usmiechnieci od ucha do ucha! :))))
jutro Chichén Itzá, a moze pojutrze?!
dzien 13:
OdpowiedzUsuńMerida
Najwieksza atrakcja: zakup grzalki. Koszt 4,5 PLN po podaniu nazwiska, obwodu bicepsa i numeru polisy. Dotychczas, majac kubek i herbate, tylko 2 razy udalo sie jakie zrobic.
'WYPasiona' cocina w hotelu Becil nie ma gazu ani czajnika. Ruszamy do Valladolid.
kichuj jak nic:))))
OdpowiedzUsuńtys cytom tu komenty :P sobie nie mysl, że inaczej być może :P (osobiście czekam z pełną niecierpliwością na zdjęcia)
OdpowiedzUsuńnie mniej jednak jak już wrócita to oboje macie zadanie: 10 nawyków proszę wypisać - to przez Dorę -> na mnie się nie wściekać to ona zaczęła a ja Was wskazuję, zanim Tuv na to wpadnie ;) :P
to nie ja ,to nie ja,mnie też klepnieto znienacka:)
OdpowiedzUsuńdzien 14:
OdpowiedzUsuńChichen Itza (zwana dalej Czeczenica)
Osmy kurwa cud swiata
Z czystym sumieniem moge opierdolic do dna - cepeliada, stonka i chujnia z grzybnia!
Wszystko pozagradzane sznurkiem, zadnych stworzonkow i stragany z badziewiem zaslaniaja wszystkie piramidy i inne indianskie cuda
Spokojnie mozna bylo se odpuscic
Nakupilim faflunow i pierdolstwa coby z pustymi recami nie przyjechac
wrocilismy do Valladolid colectivem i wypozyczyliosmy na godzinke rowerki
Trafilisny do cenoty Zica
cenota to taka zajebista dziura w ziemi na dnie ktorej jest jeziorko glebokie i przezroczyste a z gory zwieszaja sie korzenie drzew
jutro rano jedziemy rowerkami do dwoch cenot Dzitnup ponoc powalajacych na nogi jak nam zapodala Nel
Mieszkamy w hostelu No name dla estudentos za 150 pesos (mniej niz 40pln), wczoraj nakupilim browarow i ogladalismy w tv ichniejsze discopolo (znaczy discomex - mocna rzecz ;)
musze jeszcze o kiblach - muszle maja bez polki wypelnione do polowy woda, wali sie w te wode, splukuje sie spod obrzeza i kibel wypelnia sie woda po brzegi a potem z wizgiem bziuuuuuu wszystko znika - malowniczy obrazek
jutro po cernotach walimy do Tulum (juz dalej sie nie sa - Belize i Gwatemala)
znaczy sie z pięknym pluskiem spadając obchlapuje dupsko! fuj
OdpowiedzUsuńno niby tak, ale potem jak pieknie wsysa!!
OdpowiedzUsuń:)
kupujemy wlasnie bilety lotnicze Cancun - Mexico City na 4 lutego
OdpowiedzUsuńkupione na 3 lutego :)))))
OdpowiedzUsuńdzien 15
OdpowiedzUsuńcenotes Dzitnup
raniutko wypozyczylismy u ichniejszego dziadka Krolaka bicycle, jeden okazal sie byc straszna padaka co bylo przyczyna licznych utrapien i gdyby nie solidarne zmiany chyba lapalibysmy stopa
dziadek Krolak mial sklep sportowy w starym stylu z mnostwem dyplomow i pucharow ale wypozyczal tylko rowery i bejsbole (bo za mlodu byl bejsbolista)
cenoty sa dwie ponoc 7km od Valladolid
pierwsza zwie sie X´keken druga Samula
byloby cudownie gdyby nie indianskie obrzygane cycki ktore wszystko spieprzyly
same w sobie to cudenka, wielkie jaskinie z dziura w suficie ktora saczy sie sloneczne swiatlo, z gory zwisaja korzenie drzew do krystalicznej toni w dole, nietoperze, stalaktyty i mnostwo czarnych sumow we wodzie
obrzygane indianskie cycki dolozyly do tego schody ze zbrojonego betonu, plastkowe smietniki, rury hydrauliczne, peki kabli i skrzynki elektr. - no kurwa nie szlo juz gorzej spierdolic efektu!
do obu cenot schodzilismy jako pierwsi i jedyni, odrazu oczywiscie wskakiwalem do wody, podplywajac pod korzenie i stalaktyty a rybki wokolo i pisk nietoperzy
chyba wystapie do Nel o zwrot kosztow (lacznie jakies 300 pesos) bo zapowiedziala to jako cud a bylo jak zwykle
no chyba ze powie jak sie nazywal ten mezcal po ktorym byla i ile go wypila ze jej zalozylo rozowe okulary :)))
za godzinke ruszamy busem do Tulum
Kod hutdu
OdpowiedzUsuńDobrze, że was tam wincy ni ma bo te dwie wersje muszę porównywać, może i dobrze ale jak zacznę w policji pracowac, tera jeszcze nie ;-)
PIwo wyjełem z loduwki i sie ociepla!
dzien 15:
OdpowiedzUsuńTulum
Weary Traveler Hostel
lo Jezusicku!! - normalnie Acapulco/Sopot
http://www.wearytravelerhostel.com/
musze napisac o organizacji ruchu miejskiego
otoz naogol w miastach jest siec prostopadlych ulic, parzyste w jedne strone, nieparzyste prostopadle, jednokierunkowe na zmiane
jedynym znakiem okreslajacym pierszenstwo jest czerwony osmiokatny z napisem ALTO i ew. strzalka z ktorej strony ci przypierdola jak wymusisz pierszensto
na ulicach z pierszenstwm nie ma zadnych znakow
ciekawe jak wyglada ruch na skrzyzowaniu na ktorym ktos w nocy zapierdoli to ALTO?
w autobusach filmy leca na okraglo wiec NIEODZOWNE sa stopery do uszu
no i klime wlaczaja na full i zimno jest jak w psiarni wiec trzeba wziac cieple ubranie lub spiwor - obciete pod kolanem dzinsy i ortalionowa kurtka na T-shirt to ABSOLUTNIE NIEWYSTARCZAJACE odzienie choc na zewnatrz upal
jutro rano hostelowym busikiem na playe i zone archeolo z kolejnymi indianskimi ruinami
Kazde sobie rzepki skrobie (temy butamy niewygodnemy oczywizda).
OdpowiedzUsuńdzien 16:
OdpowiedzUsuńTulum, beach & ruins
lokalny bus wyrzucil nas na rajskiej karaibskiej plazy - bialy drobniutki piaseczek, nieziemskie kolory wody i nieba, pelikany, palmy ..
szybka kapiel i walimy plaza w kierunku widocznych na horyzoncie ruin wbrew zakazom itede
najpierw siatka, potem piekielnie strome nadmorskie kurwisko z ostrymi jak brzytwa skalkami w przyboju
wyjechalem z moich nowych klapkow i rozwalilem sobie noge do krwi, powrotu nie ma ..
M. wynalazla stroma sciezke ktora wpdrapalismy sie w dzungle gdzie droge zagrodzil nam plot z kolczastego drutu, idac wzdluz znalezlismy miejsce gdzie po rozchyleniu drutow udalo nam sie przecisnac na druga strone
potem wysoki kamienny mur na skraju dzungli i .... juz jestesmy w zonie archeolo w tutulowych ruinach i do tego za darmo!!!
Polak potrafi! :)
widoki nieprawdopodobne bo indiankie ruiny rozlozone sa na skraju skarpy prowadzacej na wspomniane rajskie plaze
znow wielka obfitosc iguania
tylko amerykanskiej stonki tez obfitosc :(
wrocilismy z public playa gdzie znow zazywalem oceaniczej kapieli
browarki
powrot do Tulum City, oooobfity lokalny obiadek z zeberek, ryzu, ichniejszego musu z czerwonej fasoli i czegusnaksztalt pomidorowej z kluskami
teraz sie idziem pierdolnac w hostlu na godzinke
Viva Mexico!!!
dzien 17:
OdpowiedzUsuńCoba / Playa del Carmen
raniutko wypad do odleglej o 50km Coby z kolejnymi indianskimi ruinami
jedziemy busem-lodowka
jest pieknie bo cala zona polozona jest w selwie (selwa.blog.pl)
wypozyczamy bicykle, tym razem zadziwiajaco zwawe i ruszamy przed stonka w poszukiwaniu najwyzszej piramidy na ktora sie wspinamy ku chwale Ojczyzny obywatelu pulkowniku skad rozciaga sie cudowny widok na tzw calosc lacznie z laguna z krokodylami
zraniona wczoraj nozka wyglada gorzej niz smakuje (troszke zsiniale paluszki ale nie boli)
blogoslawie pomysl z rowerami bo trasa jest przydlugawa a tak smigamy myk-myk od ruinki do ruinki porzadnymi sciezkami w dzungli
bardzo mila wyprawa
troszke po poludniu uciekamy na szose szukac jakiegos stopa na powrot bo jedyny autobus (dzis niedziela) jest za 3 godz
pan od sklepu z faflunami za dyche (czyli 2,50pln od lba) wpuszcza nas na swoj pomost na lagunie celem obejrzenia prywatnego krokodyla przystojnego a jakze
browarki w knajpie i oto zatrzymuje je sie bus co nas podzuca do szosy Merida-Tulum
dziwny bus bo w kolorach ADO - jednego z przewoznikow a w srodku lozka i plantacje marychy jakies
potem idziemy i idziemy szosa, upal, przed nami jeszcze ze 45 kilo a tu nic zatrzymac sie nie chce, wypasione polciezarowy nawet kurwy nie zwalniaja
po chwili lapiemy cos naksztalt malego swiniowozu do samego Tulim, lezymy na plecakach, ped swiszcze w uszach i jestesmy nieziemsko szczesliwi
pan z zona i dzieckiem nie chce grosza nawet :))
ladujemy sie do colectiva do Playa del Carmen, znajdujemy pezuroczy hotelik La Palma i idziemy w strone Oceanu - nosz kurwa Krupowki we Wladyslawowie do 12 potegi, szok ze oczy mie wypadywuja ...
poniewaz mexykance wszystko zdrabniaja mowimy do siebie per Manionia i Maniutek :)
wczoraj na sniadanie w miseczce dostalismy cos jak kaszka na wodzie i po sprobowania i wypluciu wylalismy do zlewu, dzis okazalo sie ze to polprodukt pancaksow czyli ciasto zeby se usmazyc na blasze nalesniczki, lekka plama :(
wczoraj podziwialismy Szesciokat - cudnie widac, wieczorem Plejady w zenicie, zdrowo przed switem zachodza
ptaki na wieczor straszny koncert daja, no wrzask taki ze rozmowy nie slychac
o brzasku tez ale jakby krocej i ciszej
i to by bylo na tyle
dzien 18:
OdpowiedzUsuńDzien Pelikana
Playa del Carmen
poszlismy na spacer na plaze miejska
pelikany, fregaty, wielkie mewy i inne ptastwo te co skacza i fruwaja na wyciagniecie reki
w ogolnej komercji restauracyjnej znalezlismy sklep Oxxo (czyt. auchan:) gdzie nakupupilim* alimentosow caly plecak - nie zginiemy z glodu :)))
upal, ocean, plaza jak drut i miliony turystow, promow, lodek i chujwieczego ...
raczej nie chcialbym tu mieszkac na stale
faflunerii mnostwo i znow nabylim garsci pare
piwo wlazi najgladziej na swiecie :))))))
* jeden z serow miejscowych nazywa sie ´Kupy´, slony i calkiem smaczny ..
mexykanskie indianskie obrzygane cycki sa technicznie 300 lat za Murzynami a ze 2.500 za Tajami:
OdpowiedzUsuńwszystko rtobia byle jak i zostawiaja obsmarkane, popsute, pomazane, uszkodzone itd itp
nie ma na swiecie calym takiej ilosci wodki po wypiciu ktorej spierdolilbym malowanie tak jak u nasz w hotlu La Palma - widac kazda smuge pedzla, jasniej ciemniej, pozajezdzane na 10cm na framugi, podloge, sufit, wylaczniki swiatla .,.
poza tym pourywane klamki, natryski, moskitiery w oknach, karnisze, zaslonki ..
przy tym systemie wykonywania pracy Narod ten niezdolny jest do samodzielnej produkcji niczego co jest bardziej skomplikowane technicznie od drewnianego koryta dla swin
optymistyczne jest to ze moga kupic licencje z calym Know How (np. VW)
bardzo zniechęcajacy ten opis.
OdpowiedzUsuńcoś maja głęboko w życi gringos białas kurdę
... a moze oni po prostu skupiaja sie na wyzszych celach w zyciu... np. na samym zyciu? ;)
OdpowiedzUsuńTak. Glownie na zelu do wlosow i napychaniu dup.
OdpowiedzUsuńdzien 19:
OdpowiedzUsuńAkumal czyli Dzien Niewidzialnego Zolwia
Piekna klimatyczna kolektivna wycieczka do Akumal
Zolwi nie widzielismy ale za to odbylim dlugi, niespieszny spacer dzika plaza (cala uczyniona ze zlomkow rafowych), prawie bezludna i niezwykle urokliwa ...
a co z nurkowaniem które jak pamiętam uwielbiasz?
OdpowiedzUsuńnurkowanie to jest co krok
OdpowiedzUsuńdzien 20:
OdpowiedzUsuńPuerto Morelos
Senne portowe prowincjonalne miasteczko, tak senne ze polowa knajp zamknieta a pelikany chrapia na falochronie ...
oczywiacie plaza, ocean i setki lodek z propozycja snorklingu
PS
uroczyscie oglaszam ze Najlepsiejsza w Mexyku lokaleska tacoserja i tortasownia jest w Playa del Carmen na rogu 4-tej i 15-tej
codziennie sie tam zywimy i nachwalic sie nie mozemy
jak pierwszy raz tam zaszlismy M. mowi ze chyba troche strach tu jesc na co siwa babunia znad stolu w kacie ripostuje gromko ze wcale nie strach i bardzo dobre i zebysmy sprobowali ...
na blasze smazy sie posiekana wolowinka i obok cebulka, to jest nadzienie i to tacosow i do tortasow
tacos to dwa placuszki a torta to bula zapieczona
daja do tego oczywiscie limonki i sosiki paprykowe, jeden zielony (nasz ulubiony), drugi czerwony
wlasnie tam sie wybieramy
dzien 21:
OdpowiedzUsuńPlaya del Carmen / Aeropuerto Cancun / Ciudad Mexico
M. zachorowala :((
(btw joroba to u nich garb)
temperatura i oblozone gardlo - zimne browary, na zewnatrz upal a w busach, knajpach i sklepach klimy hucza na full i taki efekt
poszlismy po consultario medico do Cruz Roja Mexicana
pekla prawie dzienna dawka dinejros extra, moze generali zwroci ...
pan doktor przepisal antybiotyk i inne cuda
w Farmaciach sprzedaja cole, fajki i cygara :)
jeszcze jedna finansowa uwaga - jak na towarze jest cena 2xdolarek17 to zaplacisz 17 pesos za dwie sztuki, ceny w dolarach opisane sa USD
spakowani juz jestesmy na lot do Mexico City, ta sama prawie szerokosc geograficzna ale 2.000 m wyzej no i w nocy kilka stopni jest a nie 19 jak tu nad Oceanem
over
biedna M.Chorować na takiej wycieczce?
OdpowiedzUsuńprosze ją przytulić i wycałować od nas;)
no róznica temperatur sporawa
dzien 21:
OdpowiedzUsuńCiudad de Mexico
Zajebiste miasto!!! Przyjazne, tanie, stare, fascynujace.
Metro oblaskawilismy od pierwszego podejscia. Zaprawde jest "easy-to-use". Linie oznaczone kolorami, przystanki ikonami. Oczywiste przesiadki. Wagoniki malutkie i piekielny halas. Do tego co stacja wchodzi kolejny metrokrazca, oferujacy, pomady, gume do zucia, lizaki, a najczesciej cds i cize maja na pleczch wyjacy glosnik, prezentujacy ich discomex.
Mamy 3 dni na podboj Meksyku. Ile to zajelo Cortezowi?
M. zdrowieje w oczach (bo w gardle jeszcze troszke chora).
M,trzym sie! sciskam i kciukam ,za dobre zdróweczko!
OdpowiedzUsuńdzien 22:
OdpowiedzUsuńTeotihuacan
Museo de Antropologia
chyba Majora zajezdzilam, bo padl na pysk. Kazal tylko napisac o zwierzatku w Teotihuacanie, ktore wytropilam, a on fotografowal. Grzebalo sie w norze. Chyba to piesek preriowy albo tu chomiki sa wielkosci kota.
OdpowiedzUsuńdzien 23:
OdpowiedzUsuńTaxco
Dzis Swieto Ichniejszej Konstytucji
A my siedzimy na dworcu Sur w MC i czekamy na busa
Dworcowy automat lekarski powiedzial ze jestem 'obesidad' czyli opasly (174/93,7)
OdpowiedzUsuńhmmmm,nie dziwię się .X-men przy swoim wzroście waży 84 kg....;))
OdpowiedzUsuńdzien 23:
OdpowiedzUsuńTaxco
Czyli gorska perla w srebro oprawiona.
Bus zamiast 2h45m jechal 5h - korki nieprawdopodobne, udalo nam sie przebukowac bilet powrotny i wrocimy do MC pozno w noc, ciekawe jak bedzie w metrze? :/
Taxco jest przepieknie polozone, wysoko w gorach, rozlozone na stromiznach, brukowane /przypomina mi sie Andaluzja/
W miasteczku jest milion stoisk i sklepikow ze srebrem, nakupilismy troche niepowtarzalnych pieknosci
Po wejsciu do Katedry (by pomodlic sie o bankomat i szczesliwy powrot) okazalo sie ze trwa msza odprawiana PO POLSKU !! Absolutny szok ...
Jutro przeznaczamy na swobodna wloczege po Mexico City - chcemy odwiedzic m.in. Muzeum Rewolucji, Tenochtitlan (Templo Mayor) i Czarna Madonne z Guadelupy
No i musimy wydac reszte pesosow (o co podejrzewam nie bedzie trudno)
Wieczorem wsiadamy w samolot do Frankfurtu ...
Over
Dzien 23:
OdpowiedzUsuńCiudad de Mexico por la noche
Ufff!! Opatrznosc czuwa. Bylismy jedynymi gringos w pustawym metrze.
Swiatla Mexico City przy zblizaniu sie do miasta to najbardziej fascynujacy widok w moim krotkim zyciu (jutro koncze 56).
Nasza balkonowa la paloma blanco-negra nie siedzi na jajach, tylko ma dwoje mlodych. Brzydsze od Cugowskiego, a moze nawet od Jaggera.
najlepszego wodniku;)))
OdpowiedzUsuń:))) no własnie ,szczęsliwego powrotu
OdpowiedzUsuńno i sciski urodzinowe
Dzien 24:
OdpowiedzUsuńCiudad de Mexico
Urodzinowe lody - kulka wielkosci piesci ... Goryla!
Zebrak w metrze mial nerke w woreczku foliowym przylepionym scotchem do ciala.
Jasna Gora to maluski pikus przy Bazylice Dziewicy z Gwadelupy.
Plastikowa wklesla twarz Jezusa za 80 pesos patrzaca na mnie z dowolnego kata. Otrzasnac sie nie moge.
Do usly z Ojczyzny. Bez odbioru.
wszelkiej radosci i marzen spelnienia i kondycji na przyszle wojaze w urodzinowym czasie zycze :)
OdpowiedzUsuńWe are the champions ...
OdpowiedzUsuńna wejscie wypilem litrowego Granta, sam nie wiem czy jest fajnie ....
OdpowiedzUsuńhmmmmm
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajnie. Będzie o czym pisać ;-)
OdpowiedzUsuńZamieściłam parę zdjęć (zaczynam od początku, więc życzę cierpliwości).
... of the world
OdpowiedzUsuń... a gdzie są ten fotki???
OdpowiedzUsuńfotki sa na mexico2011.blox.pl. Poki co, tylko w pierwszych wpisach.
OdpowiedzUsuń