Chyba już wiem jak umierała Sałacka ...

... czyli najgorszy dzień w życiu.
Po kolei.
Los dawał mi od świtu (a nawet już przed) ostrzeżenia.
Wczoraj nabyłem kozaczki z którymi nie dało sie wracać z robo rowerem, przywióżł mnie kumpel samochodem więc "tramwaj" nocował w Miednicy, więc od rana zdany byłem na komunikacje miejską.
Wpierw zobaczyłem tył 503, potem tył metra, potem tył autobusu z ONZ-tu więc spóźniłem sie do robo.
Co nie miało, jak się za chwile okaże, żadnego znaczenia bo mogłem sie spoko spóźnić 5h a nie gupi kwadrans.
Na początek przyciąłem sobie kciuk kurewsko ciężkimi drzwiami od szafy pancernej, bolało króciutko ale poootwornie, gdy moczyłem dłoń w zimnej wodzie nogi uginały się pode mną jak starej kurwie tuż przed emeryturą. Paznokieć sczerniał, pewno zejdzie.
Potem Najspokojniejszy Kerownik Świata (nie mój) podniósł na mnie głos aż wszystkim szczeny opadły.
Potem jeden robol z tłoczni odmówił wykonania mojego polecenia twierdząc (skądinąd słusznie) że nie jestem jego przełożonym i mogę mu skoczyć na kant.
No tak. Ale wszystkie te ostrzeżenia olałem niestety, zamiast wziąć zwolnienie albo tydzień urlopu i położyć sie do wyrka z daleka od ścian brnąłem jak gupi dalej.
Potem jeden facio zmywał podłogę na hali taką zajebistą maszyną co moczy, szczoty dwie latają i wogle fiu-fiu.
Poprosiłem go żeby przeleciał tym cudem mój nowy gabinet bo jest pomagazynowy i podłoga jest wyświechtana na full więc niech zrobi to długo, porządnie i skutecznie. Może niech doda jakiegoś zajzajeru. Co uczynił a jakże.
W czasie gdy on domywał na biurku stała szklanka ze świeżo zaparzoną herbatą.
Jak se poszedł usiadłem w jeszcze mokrym gabinecie przed kompem i papierami a przestygłą już herbatkę walłem jednym haustem.
Potem już poszło z górki.
Do kibla jeszcze zdążyłem bo jest tuż obok.
Twarz pali żywym ogniem.
Potworny świąd uszu i linii włosów na głowie.
Zdążyłem jeszcze rzucić majstrowi że źle się czuję i idę do ambulatorium.
Z następnej godziny pamiętam tylko coponiektóre obrazki.
Leżę na kozetce.
Dwie lekarki i pielęgniarka.
Granica świądu przesuwa się wyczuwalnym wręcz ruchem od głowy do stóp, skóra pali ale też gęsia skórka na udach i ramionach.
Wpierw rumień, potem kaszka, potem bąble jak po pokrzywie rozszerzające się i łączące ze sobą w wielkie place - no kurwa normalnie obcy 8-my pasażer ..
Na śnieżnobiałym (jak się potem okazało) suficie wiją się psychodeliczne obrazki.
I jakby mi pod skórę wsadzili końcówkę węża od sprężarki pakując ze 6 atm. - pootwornie! , cały jestem pod ciśnieniem jak jakiś pierdolony Michelin.
Tętno 120, ciśnienie 160/120, temperatura 36,5 - hahaha! czuję się jak po szesnastej zdrowaśce w piekarniku nastawionym na 300 stopni a ona mówi 36,5 ...
Pakują mi w zyłę hydrokortizon i pasą wapnem.
Czuję się jak furgonetka z TNT na bazarze w Karbali w pierwszych milisekundach po odpaleniu.
Po chwili lek zaczyna działać i wszystko w dwa kwadranse wraca do normy.
Jeeeeezu dzięki ci, o dziwo żyję ...
Lekarka załatwia mi służbowy samochód który ma mnie zawieźć do domu, odmawiam.
Dostaję tydzień zwolnienia, kupę recept i zakaz spożywania nabiału, owoców i grzybów.
GRZYBÓW !!!!!. Kumacie? Jedyne co mam w domu do jedzenia to 6-litrowy gar pełen duszonych kozaków.
Buchachacha, nigdy w życiu!
Wsiadam na "tramwaja" i jadę do Teresy, lekkim wężykiem ale jadę.
Potem cały korowód z ruskim "fiszajem" z allegro ale to już pryszcz.
Ląduję po zmroku na "Imielinie".
I teraz najgorsze - trochę mi wstyd ale raz się żyje!
Jadę ciemną alejką wzdłuż jarzących się ledwoledwo lamp i na granicy wzroku migają mi meteory, napewno widzieliście kiedyś spadające gwiazdy ..
Myślałem że to odbijają się w okularach mijane lampy.
Tyle że potem, na polu, "widzę" te "meteory" nawet jak stoję, nawet jak zdejmę okulary a nawet jak zamknę oczy ..
No, kurwa, to by było na tyle.
PS
Nigdy dotąd nie miałem żadnych alergicznych kłopotów jakby co.
PS2
Nabyłem w Bellonie "Amunicję wojskową 1840-1870" Wojciecha Czarniawskiego, la mnie mniód najsmaczniejszy, i jakoś nie było okazji zajrzeć ...

Komentarze

  1. Czyzby cie OSA dziabnela?

    OdpowiedzUsuń
  2. co ci psiknął do tej herbaty?!?
    a swoją szosą to już wiesz jak ja czasami się czuję :))),ale ostatnio tak było ładnych parę lat temu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedz, który śmiał odmówić wykonania twojego polecenia, to go jutro pod kilem przeciągne :))

    OdpowiedzUsuń
  4. te "meteoryty" w oku - to zatrucie...

    OdpowiedzUsuń
  5. no nie zazdroszczę... na pocieszenie powiem, że to wszystko w łagodniejszej wersji przechodzę średnio 4 może 5 razy w tygodniu... jak tylko wyjdę na powietrze, albo zmęczę się, albo wejdę do wody-nieważne czy pod prysznic, do basenu, czy do morza, i sama nie wiem od czego jeszcze, to tak właśnie się dzieje... można się przyzwyczaić...czasem to nawet spoko-w autobusie się robi więcej miejsca, bo ludzie się boją, że zarażam... :)

    zbieraj się do kuoy i na przyszłość - nie daj się otruć...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chrzań majorze, tylko posłuchaj no trochę tych łapiduchów, wystraszyłem się, by foun opowiadałeś tak lekko o tem że zbagatelizowałem, a tu widzę poważne historie... Poważnie mówię...

    OdpowiedzUsuń
  7. o matkobosko!!!!!!Majore dobrze żeś zyw!

    OdpowiedzUsuń
  8. e no spoko przezył poprosił mnie o ważna rzecz więc uważam, że to już przeszłośc, szześliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. żyję
    jest w miarę OK

    OdpowiedzUsuń
  10. rozpisałam sie a koment nei wszedł:(.
    Cmok,miło że lepiej ciut bo to aż strach czytać:(.

    OdpowiedzUsuń
  11. OT - święcili zwierzęta z okazji św. Franciszka przy Dereniowej tam koło zagrody co bylismy kiedyś (przyniesli też szczury :)

    OdpowiedzUsuń
  12. a u nas cholera nie swięcili leniuchy

    OdpowiedzUsuń
  13. Tykwo!!!!!buzi!teskno mi

    OdpowiedzUsuń
  14. czy to aby na pewno była herbata????
    dobrze , ze już ok:)

    OdpowiedzUsuń
  15. nie jest niestety wszystko OK ..
    :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty