Leçon 4. /by M./

NA TYM ŚWIECIE NIE MA NIC NIECIEKAWEGO (poza ludźmi, którzy z góry zakładają, że coś jest nieciekawe).

Nie da się już ze mną filmów w domu oglądać. Co chwila przerywam, żeby coś sprawdzić w necie. Strasznie mnie to wkurzało u Majora, a teraz proszę! On miał lepszą pamięć niż ja, więc efekt był bardziej długotrwały, ale zawsze coś tam w tej łepetynie zostanie.

Dzięki temu wkurzającemu nawykowi (chyba już) kilku nowych, trudnych słów się nauczyłam, troszkę historii Afryki Środkowej i Dalekiej Azji, geografii RPA, dowiedziałam się, że jest mnóstwo Nassau, a było jeszcze więcej, że jest pięć zasad termodynamiki, z czego jedna jest "zerowa" (mój umysł jeszcze nie ogarnia ich sensu, ale kto wie? może z czasem...), co to są posługi w kościołach chrześcijańskich i jakie te posługi są (bo nie wiedzieć czemu egzorcysta mi się z akolitą skojarzył, całkiem słusznie zresztą) i wielu innych zbędnych do życia rzeczy...

Wkurzało mnie to zatrzymywanie filmu w najbardziej emocjonującym momencie, żeby sprawdzić na przykład, czy dana broń w już w tym roku była w użyciu w jakiejś tam armii, bo oczywiście każdy gnat musiał być obejrzany klatka po klatce. Teraz raz, że kurewsko za tym tęsknię, a dwa - rozumiem, że bez tej dociekliwości Major nie byłby w stanie otworzyć jakiejś mądrej książki i na pierwszej, przypadkowo otwartej, stronie wynaleźć błędu (tak było z "Psychologią" Zimbardo na przykład - w rozdziale o ludzkim słuchu wykres dotyczący fal można sobie wsadzić w dowolny otwór) - właśnie takie książki uwielbiał, bo z nich najwięcej się uczył...

"Ta dziedzina mnie nie interesuje" albo "nie czytam książek o fizyce nuklearnej" albo "tego autora nie przeczytam, bo to dureń/kawał chuja/komunista", "po co tam jechać? przecież tam nic nie ma" - to nic innego jak ograniczenia własnego umysłu, które mogą pozbawić czegoś, co zmieni światopogląd/ulepszy/zastanowi/wzruszy...

Tęsknię jak cholera, bo nie chce mi się samej ze sobą bawić w wymienianie wszystkich stanów USA, przypominanie kodów NATO, wymienianie wszystkich znanych słów z języka niemieckiego, że o zabawie w kolory czy wymyślaniu kolejnych zwrotek piosenki o kotku z podartym na dupie futerkiem nie wspomnę...

Tęsknię jak cholera, bo mało jest takich ludzi, którym nie trzeba tłumaczyć, po co na przykład chcę dokądś jechać (albo nawet nie chcę, tylko tak wyjdzie)? "Przecież tam nic nie ma..."

Komentarze

  1. ...a poza tym tęsknię jak skurwysyn tak po prostu, bez powodu (jeśli brakiem powodu jest po prostu brak Maniutka) - i chyba ta tęsknota jest najbardziej nie do zniesienia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurka, o tych zwyczajach filmowych nie wiedziałem... Ja bym raczej kartkę i zapisał do sprawdzenia, ale wtedy i tak się zapomina...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie Andyś, NIE MA NA CO CZEKAĆ!
    Poza tym wiadomo, jak człowiek leży na wyrze z kompem na brzuchu, to ma pod ręką mnóstwo kartek, za to nie ma google'a ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. mysle, ze i mnie brakuje na swoj sposob tej Majorowej dociekliwosci i ciekawosci swiata ...

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja cz/ekałbym bo ja w ksionszkach sprawdzam - i drabine trzeba i latac po niej i po pułkah

    OdpowiedzUsuń
  6. A ostatniego Mohikanina oglądałem i on (ten Unkas) latał z taka długą filnita co mu po girach majtała (i pseudo mial Długa Szczelba) - i se pomyslałem, że nie obejrzałbym z nim spokojn ie oj nie koteczku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja Dawno temu w Ameryce też bym nie obejrzała spokojnie... Prędzej Czyngis Chana (co to się w okolicach Czyty znanej skądinąd był narodził) :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytać było raczy;)
    Książka świetna.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty