Zatajone katastrofy PRL-u


Wpadła mi w ręce książeczka, z Newsweeka bodajże, pod ww. tytułem.
Chcę odnieść się do jednego z jej rodziałów pt. Tajemnicza explozja w tzw. kontekście osobistym.
Otóż jakoś tuż przed wojną (polsko-jaruzelską) dostaliśmy rozkaz
przemieścić się naszymi budami czyli dwoma 15-tonowymi Starami zwanymi
Bombowcami (jeden z tzw. AŁD - aparatownią łączności dalekosiężnej, drugi z radiolinią) gdzieś pod Bromberg.
Start o świcie z Marienwerderu na południe w kierunku Schwetzu.
Na moście w Graudenzu na stalowej konstrukcji przęsła wisiał olbrzymi bukiet podwiędłych kwiatów i tektura na drucie z napisem flamastrem:


TU 27 WRZEŚNIA 1981 ZGINĄŁ BRONEK MALINOWSKI

Poczułem się głupio jakby śmierć usiadła mi na ramieniu.
Wtedy już prowadziłem naszego Bombowca bo jego nominalny kierowca st. szer. Wookie zaraz po wyjeździe z koszar przysnął za kierownicą i najechał na wóz konny zabijając na miejscu jego 'silnik' a oszczedząjąc woźnicę. Zwaliliśmy się z całym nabojem do rowu. Ja wtedy drzemałem na koju na plecach szoferki. Urwana łącznica telefoniczna ŁP-10 (tak na oko ze 20 kilo złomu) wybiła dziurę w blaszanej budzie ze 75 cm od mojej głowy. Wyciągnęła nas na drogę plutonowa radiolinia. Jako, że kiedyś w cywilu jeździłem trochę Żukiem i Tarpanem uznany zostałem za najbardziej predystynowanego do powożenia Bombowcem. St. szer. Wookie'go złożyliśmy na pace przy akompaniamencie wargowego marsza pogrzebowego.
W Schwetzu śmierdziało celulozą jeszcze gorzej niż w Marienwerderze.
Dotarliśmy do celu koło południa. Ogrodzony duży teren poza miastem, jakby w rzadkim lasku. Przy bramie tabliczka o treści: POL-MOT ZAKŁAD PRODUKCJi APARATÓW ZAPŁONOWYCH.  Nawet wiele komuchy nie kłamały bo zakład produkował trotyl, dynamit, spłonki, lonty i amunicję czyli przy pewnej dozie wyobraźni lingwistycznej można powiedzieć że aparaty zapłonowe właśnie .... :)
Mieliśmy tam spędzić kilka dni chroniąc fabrykę przed napadem bojówek 'Solidarności' w celu rabunku materiałów wybuchowych a przy ich wykorzystaniu siania destabilizacji i terroru na zlecenie reaganowskich Sojedinionnych Sztatów kuuwa ich mać Amieriki rzecz jasna.
Budynki zakładowe rozrzucone były po terenie, każdy zagłębiony na kilka metrów w glebę i otoczony wałem.
Zamiast szkolenia BHP zaprowadzono nas w rejon jednego z tych miejsc z rozpieprzonym zarośniętym wałem i pustym placem w środku.
Tak będziecie wyglądać jak będziecie palić na posterunkach, hehehe - usłyszeliśmy z ust jakiegoś dowcipnego konia.
Teraz dopiero, w 2011 (po 30-tu latach od mojej tam bytności, w 1981) dowiedziałem się z ww. książeczki co naprawdę stało się w 1952 w podbydgoskim Łęgnowie (przed wtedy niespełna 30-tu laty)

PS
Polecam też wielce pouczającą sprawę kapitana Buczkowskiego (ojca Zbyszka zresztą . . . .)

Komentarze

  1. sierż pchor. rez. andy6 kwietnia 2011 09:52

    Predystynowany to był Marcin Luter a wy st. szerogowy to macie za... tam i kierować tym pojazdem! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. st. szer. rez. mjr-s6 kwietnia 2011 14:17

    no to może predysponowany byłem? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. st. szer. rez mjr-s - sierż pchor. rez. andy7 kwietnia 2011 06:25

    No może, bo że niedysponowany byliście to nie uwierzę !

    OdpowiedzUsuń
  4. st. szer. rez. mjr-s7 kwietnia 2011 07:20

    no, dystyngowany byłem to pamiętam, bo siedziałem na bechatkach trzech jak Budda jakiś ..
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. andy z cywilbandy8 kwietnia 2011 02:11

    Aż musiałem zastanowić się co to ta bechatka... Jak przyjemnie zapomnieć było ten syf :))

    OdpowiedzUsuń
  6. major-es wielbiciel seniores8 kwietnia 2011 03:07

    bechatki akurat nie były takie złe, dziewczynom w nich było do twarzy ...

    OdpowiedzUsuń
  7. mjr-eta domorosły poeta8 kwietnia 2011 03:45

    Choć panienkom kryły wdzięki
    to piszczały w nich panienki

    OdpowiedzUsuń
  8. andy plagiatowo8 kwietnia 2011 06:15

    Hej dziewczyny w górę bechatki,
    jedzie major do waszej chatki!

    OdpowiedzUsuń
  9. " Choć panienkom kryły wdzięki
    to piszczały w nich panienki"
    powinno być - laseńki zamiast panienki- i bardziej się komponuje;)

    OdpowiedzUsuń
  10. wystarczy by samiczki
    rozpięły trzy guziczki
    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. każdemu się inaczej laseńki komponują .. :P

    ja tam w wierszach uwielbiam powtórzenia (z tym że jeden składnik musi być na pozycji nierymowej) i nic na to nie poradzę :)

    PS
    Zajrzyj apropos języka do komów poprzedniej notki a konkretnie an42 :)

    OdpowiedzUsuń
  12. czytaaaaałam.
    Powala:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty