Dzień 4. - Izrael od morza do morza - część III (i ostatnia) pt. RACHELA

Jerozolima - Jerycho - Masada - Ein Bokek (Morze Martwe) - Be'er Szewa - Pustynia Negev - Ejlat (Morze Czerwone)



Oaza na Pustyni Negev - Jowisz, Księżyc i palma


Do Be'er Shewy dojechaliśmy o zmroku. Spore miasto i gwarny dworzec autobusowy. Zostałem na straży plecaków gdy reszta ekskursji poszła na zwiady. Natychmiat zakupiłem piekarniczo-cukierniczych smakołyków z wszechobecnych straganów - mniam-mniam. Obserwowałem tłum w którym co drugi człowiek (niekoniecznie w mundurze) nosił długą broń - Galile i M16.

Gdy podjechał PKS do Ejlatu okazało się, że pierwszeństwo mają posiadacze biletów (których oczywiście nie mieliśmy) a Pan Kerowca oświadczył że może zabrać tylko dziesięciu pasażerów ponad ilość miejsc siedzących, po chwili nerwów okazało się że możemy wsiadać ufff! 61 szekli od głowy zmieniło właściciela. Znalazły się nawet miejsca siedzące ale radość była krótka - na najbliższym przystanku wsiadło parę osób i machając biletami wygnali nas precz z siedzeń. Połowa pasażerów to byli młodzi ludzie w mundurach z których kolejna połowa z bronią. Wylądowaliśmy na podłodze i schodkach śmierdzących moczem. Obok mnie rozłożyła się na podłodze młoda żołnierka z wielką poduszką w motylki i ... natychmiast zasnęła. M. siedziała tuż pod karabinową lufą kolejnego stojącego sołdata. Jakiś młody i przystojny gentelman w mundurze ustąpił miejsca Nel, prowadzili in english długą rozmowę, której jednym uchem się przysłuchiwałem, póki oczki nie zaczęły się kleić. Jazdę przerwał raz postój na siusiu i zakupy (fotka powyżej), drugi raz 'kanar' z pistoletem sprawdzający bilety.

Na dworcu w Ejlacie zwinął nas natychmiast naganiacz hotelowy, menelowaty cwaniaczek z brudnymi włosami. Byłem przeciwny ale zostałem przegłosowany z uwagi na późną porę jak sądzę. Pani o aparycji burdelmamy lupanaru piatowo sorta wręczyła mi wizytówkę naszego celu - RACHEL's ROOMS, nie powiem wyglądało nieźle: shower, TV, lodówki, klima. Zarzuciliśmy plecaki na garby i powlekliśmy się na ul. Aniołów. Okolica robiła się coraz bardziej podejrzana, knajackie towarzystwo po drodze, nasz cicerone gadał podniecony przez komórke, zaczęło się robić nerwowo. Wtem naganiacz spotyka innego nura, coś mu tłumaczy i wysyła przodem. Po kwadransie docieramy na miejsce ...
Nagle mrok rozdziera gwałtowny rozbłysk światła podkreślony po ułamku sekundy przeraźliwym grzmotem explozji. Potężna siła rzuca nas na ziemię. Na głowy sypie się grad cegieł, desek, palmowych liści, grud ziemi i kamieni. Podnosimy się otumanieni i poobijani. Wszyscy o dziwo cali tylko podrapani, piekielnie brudni i ogłuszeni. Nad dworcem autobusowym wisi grzyb wybuchu, pomału rozpływa się i opada. Z oddali słychać syreny zbliżających się wozów straży pożarnej, policji i karetek pogotowia. Naganiacz podnosi się z chodnika, otrzepuje portki, pogwizduje arię Toski. 'Co jest, do kurwy nędzy?' - pytamy ogłupiali. Gość odpowiada z kretyńskim uśmieszkiem po polsku - 'Znów z Egiptu Hamas rakietę wystrzelił, stary ruski Grad, złom nic nie wart, do jutra śladu nie będzie, normalna sprawa jak codzień' .. i schyla się po peta upuszczonego po wybuchu. A tu nagle znowu jak nie pierdolnie!! Tuż obok. Fala uderzeniowa wyrzuca Nel w powietrze, leci jak szmaciana lalka i z obrzydliwym cmoknięciem rozchlapuje się w krwawą plamę na murze sąsiedniej synagogi tuż nad bannerem reklamowym. 
Szkoda dziewczyny ...
Krew i resztki mózgu spływają na kolorowy napis: ANDY.BLOG.PL - NIEZAPOMNIANA LEKTURA!
:P




1. z tarasu było wejscie do pokoi: po lewej Stasia i Nel, po prawej nasz
2. nasz pokój w stylu Wild West
3. zwroćcie uwagę na odciąg od słupa elektryki na środku tarasu
4. przedsionek naszego pokoju

/od M. prawdziwe zakończenie/



Jak się domyślacie, od "po kwadransie docieramy na miejsce" historia potoczyła się inaczej, chociaż dziwi łatwość, z jaką Major złożył krwawą ofiarę z mojej przyjaciółki na ołtarzu literatury sensacyjnej najwyższych lotów ;)
A więc: docieramy na miejsce, a tam prawdziwy dom burdelmamy, czyli burdel. Naganiacz przez mocno zagracone podwóreczko prowadzi nas do małego pokoiku z dwoma łóżkami - jednym pojedynczym, drugim podwójnym. Mówimy, że chyba żartuje, że to pokój dla 4 osób za te pieniądze. On na to, że jeśli chcemy, zaraz da nam drugi pokój, bo właśnie jest przygotowywany. Okazuje się, że przygotowywanie pokoju polega na tym, że ten podejrzany typek, którego spotkaliśmy po drodze, właśnie "wałkuje" ściany na łosoś. My na to, że to jest jakiś żart i szykujemy się do odwrotu. Koleś w płacz - że on nam spuści z ceny i żebyśmy poczekali tylko pięć minut, bo zaraz będzie gotowe. Że on z turystami pracuje od kilkunastu lat, że zależy mu na dobrej opinii. Składa do nas ręce jak do modlitwy i błaga prawie na kolanach, żebyśmy poczekali. Nalega, żebyśmy się odświeżyli, wzięli prysznic i w ogóle nadskakuje mocno, zajmując nas na siłę konwersacją. W sumie zaczyna nas bawić ta sytuacja, pytamy, co robili przez cały dzień, skoro w pięć minut są w stanie odmalować pokój, a o tej godzinie nie jest gotowy. Poza tym nie chce się nam targać plecaków i wracać na dworzec. Dajemy mu szansę.
Po chwili okazuje się, że rzeczywiście - pokój obok jest gotowy, pierdolnik na zewnątrz zamienił się w całkiem miły zakątek wypoczynkowy - połączenie kuchenki z salonikiem ze stołem, grillem, sofą, fotelami i krzesłami. Pan inkasuje utargowaną kwotę po 60 NIS-ów od łba, zostawia nam wszelkie klucze od całego przybytku i życzy miłej nocy.
Z tej radości odpalamy klimę na full i idziemy do pobliskiego sklepiku po śniadanko na następny dzień i browarek na dobry sen. Przy okazji udaje mi się kupić wreszcie talię kart i porozmawiać z przemiłym chłopcem-sprzedawcą o tym, jak następnego dnia dojechać do granicy i o tym, co znaczy po polsku "cze". Wreszcie, po pełnym wrażeń dniu, możemy udać się na zasłużony spoczynek.


PS
Pani Rachela siedziała podczas negocjacji w fotlu na tarasie i jarała gryząc pestki, gdy tylko naganiacz wszedł w posiadanie gotóweczki oddał jej banknoty, cztery dychy doli wsadził w kieszeń i poszli z łososiowym malarzem w miasto na ciężko zapracowaną alpagę czy co tam żydki popijajajają ..
A Staś spał na sofie na dworze.

Komentarze

  1. Złośliwie buduje napięcie więc ja złośliwie powiem czytającym, zwłaszcza płci ładniejszej - wszystko DOBRZE SIĘ SKOŃCZYŁO, ha! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. no świnia z andyego, no !
    A te strzalki zielone mnei wkurzają,burzą całee piękno zdjęciunia,o !

    OdpowiedzUsuń
  3. twoje życzenie jest dla mnie rozkazem

    OdpowiedzUsuń
  4. ja ci pokaże happy-end w morde ..

    OdpowiedzUsuń
  5. thx;)

    a zakończenie !!!!
    no prawdziwy horror psiakosć;)

    OdpowiedzUsuń
  6. talię kart? jakies szczególne?

    OdpowiedzUsuń
  7. to zakończenie podoba mi sie zdecydowanie bardziej;).

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawe czy sie andiemu spodoba?

    a co do zakończenia-zakończenia to jakieś leniwe, bez tempa i emocji mi się wydaje
    jak porównanie jawy i snu, reala i wirtualna, codzienności i marzeń - proza życia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. chyba nieuważnie czytałaś, ale o 8 rano, to można wybaczyć :)))

    talia zwyczajna tyle że żydowska

    potem kupiliśmy jeszcze jordańską talię z obrazkami z Petry

    OdpowiedzUsuń
  10. fakt,proza życia chociaż nie do końca,bo wszak nie każdy moze się pochwalić że jemu pokój na 5 minut przed przybyciem malowano na łosoś:)
    a Staś spał na zewnatrz,bo farbą mu śmierdziało,czy raczej z powodu klimatu ?

    A, no i jakoś lepiej jak nie krwawe to zakończonko,i też mnei interesuje czemu ach czemu to z Nel plamę na murze zrobiłeś?:)_

    OdpowiedzUsuń
  11. a emocji to nei było ? człowiek denrwuje się sytuacją,pokój go nie zadowala,gość wam na kolana pada,normalnei jeszcze po rękach winien całować,zawsze jakiś ładunek emocji z tego można wykrzesać;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wystarczająco dużo emocji tego dnia dostarczyła nam Masada i karabiny przy głowach w drodze przez pustynię, więc już się głupotami nie przejmowaliśmy ;-)
    Staś mógł spać na zewnątrz, bo bał się zostać z Nel sam na sam, poza tym ponoć jechało farbą trochę, a może bliżej mu było z zewnątrz do nocnego...

    OdpowiedzUsuń
  13. myślę, że o moim wyborze Nel na ofiarę najlepiej mógłby się Zygmunt F. wypowiedzieć :))

    mnie sie wydaje że wybrałem ją bo śmierć kobiety zawsze mocniej działa (mężczyzni ginący tysiącami nie robią już na nikim wrażenia)

    M. przecież nie uśmiercę, Nel jest laska jak należy (w odróżnieniu od Racheli) więc na nią padło ..

    OdpowiedzUsuń
  14. To fałszywe zakończenie niezłe, dziś czytałem o rozwałce z czołgu izraelskiego jakiejś arabskiej rodziny - rozbierali deski jakiegoś baraku na opał. A z analizy zdjęc satelitarnych wynikało, że kupa Arabów trzyma w rękach jakieś podłużne przedmioty, wiadomo, że wiadome wyrzutnie no to grzejem...
    PS. Co ty wiesz o filosemityzmie ;-)

    Ale, że napis nie był po hebrajsku to jakieś niedopatrzenie ałtora!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. I w tym kontekście to wolę by baranem niż świnią! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. licencia poética

    a co do barana to pierwsze słyszę o rybie co woli być baranem niż świnią

    to musi być jej najgorsza, filosemicka odmiana


    ale OK, ze mną jak z dzieckiem - TY BARANIE!!

    :))

    PS
    do barana dojdziemy jeszcze w knajpie 'Al Sharq' w Madabie - no prosto paluszki lizać!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Baran ma lepsze konotacje w Nowym Testamencie (w Starym to nie za bardzo bo zawsze mi żal tego co uwiklał się rogami na wzgórzu Moria i zarżnięty został). Trochę jak wyczytałem u ks. Twardowskiego: jakieś dziecko oglądało obraz o męce chcrześcijan rzuconych lwom na pożarcie i pokazało paluszkiem na jakąś paszczę komentując z żalem w głosie: O, a temu dostało się tak malutko! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. świnie mają znacznie lepsze konotacje w Obu Testamentach bo ich nie zarzynają nałogowo tak jak barany :P

    OdpowiedzUsuń
  19. E tam... A co z dwutysięcznym samobójczym stadem świń co w nie weszły demony wypędzone z opętanego (Mk 5, 1-20), hę?

    http://www.fbiblos.org/Ewangeliarz/Wed%C5%82ugEwangelii/Ewangeliawed%C5%82ug%C5%9BwMarka/tabid/81/idkom/180/Default.aspx

    OdpowiedzUsuń
  20. no dobra, masz racje

    powiedz mi tylko ską∂ świnie tam?
    kto je żarł?
    2 tysiące to jest dużo

    dla porównnia jak w 1978 Gierek wizytował PGR pod Kurnikiem to mieli coś koło 800 świń a w tuczu trzody chlewnej przodowali

    OdpowiedzUsuń
  21. to gdzieś koło Jerash było z tymi świniami!!!

    /kraj Gerazyjczyków/

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziesiątki rannych. Eksplozja autobusu w centrum Jerozolimy
    wg, AP
    2011-03-23,

    W wyniku wybuchu 25 osób jest rannych
    W wyniku wybuchu 25 osób jest rannych

    Do wybuchu doszło w pobliżu dworca autobusowego i hali kongresowej. Najprawdopodobniej rannych jest 25 osób, cztery cieżko. To pierwszy zamach w Jerozolimie od lat.
    Izraelski minister bezpieczeństwa Yitzak Aharonovicz poinformował, że jednokilogramowa bomba znajdowała się w torbie pozostawionej na przystanku autobusowym w pobliżu dworca centralnego. Drogi wjazdowe do miasta został zablokowany. Na miejscu panuje zamieszanie.

    Według wstępnych informacji wybuch nastąpił w jednym z autobusów w pobliżu Jerozolimy International Convention Center. Jednak ambasador izraelskiej ambasady w Waszyngotonie napisał na Twitterze, że nie był to samobójczy atak na autobus, jak najpierw podano.

    W wyniku eksplozji sa dziesiątki rannych - najprawdopodobniej 25 osób, podają światowe agencje.

    - Cztery osoby są ciężko ranne - podaje na stronie internetowej dziennik "Haaretz". Jak podało pogotowie ratunkowe Czerwonej Gwiazdy Dawida, "wydaje się, że nikt nie zginął".

    Izraelska policja twierdzi, że za zamachem stoją palestyńscy bojownicy.

    - Nikt nie zginął w wyniku wybuchu bomby w Jerozolimie - informował w Polsat News Eli Barbur, powołując się na informacje przekazywane przez policje izraelską.

    Premier Izraela Benjamin Netanjahu, który jest w Moskwie, wraca do kraju.

    Nikt na razie nie przyznał się do zamachu. Izraelski dziennik sugeruje, że może to być odwet za wczorajsze ostrzelanie miejscowości Ber Szewa, gdzie zginęło ośmiu Palestyńczyków.

    - Jeżeli to był atak terrorystyczny, to ten atak jest pewnie spowodowany impasem bliskowschodnim, niemożnością osiągnięcia jakiegokolwiek porozumienia i odczuciem strony palestyńskiej, że Izrael zupełnie nie zamierza prowadzić poważnych rozmów. Pamiętajmy, że Rada Bezpieczeństwa obradowała nie tak dawno temu nad rezolucją, która miała potępić Izrael za rozbudowę osiedli żydowskich we wschodniej Jerozolimie. Jeżeli to jest atak terrorystyczny, to właśnie z tymi zdarzeniami wiązałbym go bezpośrednio - stwierdził prof.P.Balcerowicz "na gorąco" komentujący w Polsat News wybuch bomby w Jerozolimie.

    - Bliski Wschód nie jest statkiem miłości. Tutaj cały czas toczy się wojna. Żyjemy na takich przerwach międzywojennych - stwierdził na antenie Polsat News Szewach Weiss, komentując dzisiejszy zamach w Jerozolimie. Były ambasador Izraela w Polsce nie wie, czy zamach ma jakiś związek z sytuacją na Bliskim Wschodzie. Szewach Weiss przypuszcza, że za zamachem mogą stać grupy związane z Hamasem lub Dżihadem. Wyklucza raczej powiązania zamachowców z Al-Kaidą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty