Dzień 1. - Amman i północna Jordania (by M.)
widok z Umm Qays na Jezioro Genezaret* i Wzgórza Golan - tu styka się Jordania, Izrael i Syria
Wczesnym rankiem wylądowaliśmy w Ammanie w Jordanii. Busik z lotniska** około 6 rano wyrzucił nas niedaleko Hotelu Farah wskazanego przez poznanych w drodze Polaków. Przez rozkopane, zagruzowane ulice dotarliśmy do prawdziwej mekki backpakersów - lekko podupadłego przybytku, w którym zatrzymują się głównie ludzie z długimi włosami i niewielkimi wymaganiami.
Na dwóch połączonych łóżkach i jednym materacu ułożonym na podłodze kimnęliśmy się pół godziny, bo już na 7.00 zamówiliśmy sobie wycieczkę taksówką do Jerash, Umm Qays i Ajloun.
Zeszliśmy na dół, zjedliśmy śniadanie w postaci gnieciuchów z jajkami na twardo, dżemikiem i topionym serkiem (typowe śniadanie hotelowe), poczekaliśmy na spóźnionego kierowcę i ruszyliśmy w drogę***.
Droga mijała nam na naprzemiennym opuszczaniu głów i ślinieniu się. Po jakimś nieokreślonym czasie dotarliśmy do Umm Qays**** - starożytnej Gadary, miejsca, z którego Jordańczycy oglądają sobie swoje utracone ziemie.
Po godzinnym spacerze po rzymskich ruinach znów ruszyliśmy w drogę, tym razem do arabskiego zamku w Ajloun.
Potem dalej - do Jerash - obejrzeć imponujące pozostałości po starorzymskiej Gerazie. Dwa amfiteatry, wybrukowana droga i ogromny owalny plac otoczone kolumnami. Upał zaczął dawać się we znaki - jasne kamienie, słońce prawie w zenicie.
1,2,3. Jerash
4. turkaweczka wysiaduje*****
Szczęśliwi podwójnie - że obejrzeliśmy właśnie piękne ruiny i że udajemy się tam, gdzie można przyjąć pozycję horyzontalną, wsiedliśmy do taksówki. Jeszcze kolacja w lokaleskiej knajpie nieopodal hotelu - hummus, falafelki i gnieciuchy****** za psie pieniądze (ok. 5 zeta od osoby) - i już szczęśliwie mogliśmy złożyć zwłoki w wyrkach.
(odnośniki by mjr-s)
* zw. też Jeziorem Tyberiadzkim lub Jeziorem (Morzem) Galilejskim
** Amman Queen Alia International Airport (ze 30 km od miasta) wita nas bannerami z wąsatym i pyzatym obliczem króla Abdullaha (Wodnika zresztą), które to oblicze towarzyszyć nam będzie WSZĘDZIE w Jordanii - na bannerach, transparentach, portretach, banknotach, breloczkach, koszulkach, z bronią i bez, z dziećmi, na czołgu, na wielbłędzie, z szablą, w garniturze, z karabinem, na łódce, pod palmą ... no kurwa strach było lodówkę otworzyć lub podnieść klapę sedesu
*** pierwsze co to zakupiłem na ulicznym straganie jordańskie nakrycie głowy, czerwono-białą chustę (kefija) z balaskiemi (agal) - moczona w wodzie służyła mi wiernie przez całą wycieczkę chroniąc od pewnego udaru, nosiłem ją złożoną w trójkąt po przekątnej, ogon zwisał na kark a skrzydła albo zawijałem arabską modą wokół głowy albo zwisały luzem przed lub za barkami wedle potrzeby - SZACUN Arabusom za ten wynalazek!
**** w Umm Qays wypiłem piwo jeszcze droższe niż na Szeremietiewie, za dwa małe amstele zapłaciliśmy ze Stasiem 8 dinarów czyli na nasze 35 zyla z hakiem .. ale jak smakowałoooooo!!
***** gniazdko za klimą naszego apartamentu
****** gnieciuchy, pitki, podpłomyki, placki, bread - jak zwał tak zwał, służyły głównie do karmienia ryb :))
bosz jak pięknie...
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie bym pokazał pewnemu pułkownikowi z czasów "mojego" woja - lubił zwrot - "a on to góral spod Wzgórz Golan", żaden antysemita, skądże znowu, niech ręka partyjna broni, ale dzięki niemu zrozumiałem, że chodzili kiedyś tacy co centymetr w kieszeni nosili i mierzyli nosy...
OdpowiedzUsuńPodlinkuj tę Gerazę (Dżarasz) bo są tam fajne zdjęcia (tego forum jajowatego, wcale nie jajcarskiego m.in.)
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/D%C5%BCarasz
Zdjęcia naprawcie - nie klikajom siem
OdpowiedzUsuńTo ja, nie umiem, więc robię jak umiem. Się naprawi, jak się w robocie ogarnie :)
OdpowiedzUsuńSie wie, nie piekarnia!
OdpowiedzUsuńczarny robol zrobił swoje, czarny robol może odejść ..
OdpowiedzUsuńlink do Jerash jest dwie notki wcześniej w trasie podróży
a ja jak straszny mieszczanin czytam osobno notki, a nie razem z tą dwie notki wcześniej! ;-))
OdpowiedzUsuńKlawiaturę trza umyć a nie narzekać na to, że robota brudna! ;-)
OdpowiedzUsuńCzarny robolu - jeszcze zdjęcie nr 3 z palmą poprosimy naprawić ;-)
OdpowiedzUsuńyes sir!
OdpowiedzUsuńdone
gwoli astronomicznej ścisłości 18 września w północnej Jordanii Słońce w południe wznosiło się na wysokość niespełna 60º nad horyzontem ..
OdpowiedzUsuń:)
a gdzie turkaweczka ?!?
OdpowiedzUsuńzdjątko zostało w domku, dodam wieczorkiem
OdpowiedzUsuńNo tera palma (bije) jak należy.
OdpowiedzUsuńTurkaweczka mniam!
turkaweczka mniam?
OdpowiedzUsuńANDY ! ty PTAKOŻERCO !!!
a swoją szosą to gniazdo ? to raczej stera cholera wie czego i cholera wie jak to się czyma?
i że jej jajko nie spanie?:)
No nie dosłownie mniam, przenośnie mniam!
OdpowiedzUsuń