666


nabyłem kozę
a właściwie koźlaczka
drogą kupna, na pniu
odbiór po wakacjach
każdy sługa mroku
ma kozę u boku
bo kozy potęga
z piekła tutaj sięga
...........
 

Komentarze

  1. i on tak będzie z tobą pomieszkiwał ?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. móiwl ,ze go zeżre:(
    a taki piekny kózek

    OdpowiedzUsuń
  3. prawde mówiąc to planowałem z żywym Cię nawiedzić, pobaraszkować troszkę w ogrodzie, zamordować i oprawić na tej czeresience czy innej śliwie co pod płotem rośnie i spożyć na Tarasie Marzeń ...
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. NIGDY W ŻYCIU Z ŻYWYM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    No naprawdę !
    Nie zabijam zwierząt.

    jak przywieziesz oprawionego to luz :) Mogiem piec:) i spożywać.

    OdpowiedzUsuń
  5. ha, przestraszyłaś się troszeczke!!!
    naprawde myślisz, że mógłbym ze zwierzątkiem zaprzyjaźnić się, jechać tyle czasu ciopągiem, zbierać bobki w reklamówke, użerać sie z konduktorem i tłuszczą a potem zamordować go z zimną krwią po igraszkach w ogródku??

    OdpowiedzUsuń
  6. rozwiązało by to problem
    /mój kozi oczywizda/

    OdpowiedzUsuń
  7. ale nożem nie dam rady i się będziemy męczyć, nie można ogluszyć (jak ryby)?

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozp. MRiRW w sprawie kwalifikacji osób uprawnionych do zawodowego uboju oraz warunków i metod uboju i uśmiercania zwierząt (Dz. U. 04. 205. 2102).
    TRANSPOZYCJA DYREKTYWY RADY 93/119
    z dnia 22 grudnia 1993r. w sprawie ochrony zwierząt w czasie uboju i uśmiercania
    Art. 34.1. uooz:
    „zwierzę kręgowe w ubojni może zostać uśmiercone tylko po uprzednim pozbawieniu świadomości przez osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje”
    Art. 34.3. uooz:
    „w uboju domowym zwierzęta kopytne mogą być uśmiercane tylko po uprzednim ich pozbawieniu świadomości przez przyuczonego ubojowca"

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie sobie pomyślałam, że to jakiś romantyzm był bez wyobraźni. Ustawodawca niepotrzebnie się w to wtrąca, ale nie zmienia to faktu, nie mam problemu z zabiciem, ale żeby POMÓC, więc musiałabym się NAUCZYĆ sprawnie zabić, w tym celu musiałabym doczytać, przeszkolić się, popatrzeć jak ktoś to robi. Czas wykrwawiania, bolce elektryczne, cuda wianki.
    Nie mam problemu z zabiciem zwierzęcia, ale żebyśmy się obie nie męczyły musi być dopracowana technika (jak u kata). Chyba bym musiała pójśc do zawodówki na rzeźnika wędliniarza.

    Czyli szukaj dalej...

    OdpowiedzUsuń
  10. i - łądnie wymyśliłaś wymiganie się z ;).


    mjr - a powiem że czasami rzeczywistosć od tego co sądzę odbiega czyli nigdy nic nie wiadomo do czego człowiek jest tak naprawdę zdolny.

    W sumei był Sthur z wielbłądem,może być Major z kozą...;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cii, miało wyjść naturalnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. a widzisz, dotkłaś problema

    u mnie na wsi cielęta ogłuszano obuszkiem przed zarżnięciema, świnie nie pamiętam (też są kopytne, nie?, czy tylko raciczne?)

    pamiętam też tzw. 'bykotłuk' czyli taki jakby pistolet na ślepaki co z niego stalowy bolec wyskakiwał, ale to zawodowcy obsługiwali

    a króliki, nutrie, drób, ryby, lisy i inne niekopytne to można już jak kto chce mordować czy są też na nie paragrafy?

    wezmę koźlaczka zamordowanego już oczywiście

    hodowca mówi, że wszystkie koziołki idą pod nóż i wiele z nich odbierane są osobiście u niego przez murzynów na jakąś ich specjalną ucztę ..

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz dobrze co ja uważam na temat państwowych regulacji, tylko mnożą problemy zamiast je likwidować.
    Przecież samouk wychowany na wsi wiadomo że będzie lepszym ubojnikiem niż jakiś pacan po 2 latach zawodówkiz papierem... Ale NIE, przepis to przepis.
    cytaty są z jakiejś prezentacji (można wygooglać) na temat patologii w zabijaniu zwierząt gdzieś tam której te przepisy nie przeszkodziły... :(
    Imho takie rzeczy skutecznie wymusza się nie przepisami tylko przy pomocy presji ludzi którzy tym zwierzakom autentycznie współczują takich jak Ty np.

    OdpowiedzUsuń
  14. wielkie dzięki dobra kobieto, albo jak wolisz ku chwale Ojczyzny obywatelko I.!
    /dyg/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  15. kozożerco ty, w zyciu bym sobie wpierw nie ogladała zwierzaczka a potem go jadła, jakos te gotowe w sklepie mniej przemawia
    głupie wiem ,ale juz jako dziecię małe wyłam w kułak jak kazali mi jesc rosół z kury ,co wczesniej biegała po podwórku i dałam jej imie nawet,obraziłam sie i głodowałam.Czuje ,ze przy dobrej agitacji byłabym wzietą wegetarianką:)

    OdpowiedzUsuń
  16. dora slepota wtórna by nie rzec durna:)12 maja 2008 16:06

    miało być zawziętą:)

    OdpowiedzUsuń
  17. ano rzecz jasna!
    nam kiedyś dano zamiast zapłaty za usługę żywą kurę, mieszkała sobie na balkonie kilka dni aż w końcu postanowiliśmy ze wspólnikiem ją zjeść
    morderswo doszło do skutku dopiero po nastu piwach i w potoku rzewnych łez obydwu zbrodniarzy
    /ale rosołek wszedł już bez kłopotów i mięsko też nie stawało w garle/

    u mnie jak widać opory moralno-egzystencjalne występują raczej w fazie morderczej niż konsumpcyjnej, nawet gdy tyczą przyjaciół .. :)

    PS
    'wziętą' brzmi pełniej, przy ociupince dewiacyjnej wyobraźni pachnie vegeta-wersją 'wielkiego żarcia' :)

    OdpowiedzUsuń
  18. http://www.wetgiw.gov.pl/files/2615_2004.205.2102_01.2007.htm

    OdpowiedzUsuń
  19. myślę że poniższa, urzędowa wersja holokaustu braci mniejszych nieźle robi za wegetariańską agitację ..

    OdpowiedzUsuń
  20. to masz tak jak moja matka.W czasie wojny miała ukochanego koguta.Wszędzie łaził za niajak pies.Miał imię itp.No niestety go zjedli.(ona odmóiwła i wogóle)
    Od tej pory NIE TKNIE mięsa drobiowego. I myśmy jako rodzina nie znali go.
    Smak kurczaków poznałam dopiero po wielu latach...

    OdpowiedzUsuń
  21. po wojnie znaczy się?
    :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty