SZTUKA

Od dziecka czytałem bardzo dużo. W wieku ... Twoim byłem świecie przekonany, że już wszystko przeczytałem i jestem najmądrzejszy na świecie. I to, że już więcej nic mi się ciekawego od literatury nie dostanie. Chcę przez to powiedzieć, że wrażliwość na Sztukę zmienia się, a w moim przypadku wciąż w różnym tempie rośnie i poruszają mnie coraz nowe jaj dziedziny, czego wcześniej bym nie podejrzewał.
Wiersze – całe morze przeżyć. Zawsze mnie denerwowały liryczne nuty. Może to wstyd? Więc szukam poezji wrażliwej, ale podanej przewrotnie, z dystansem, czasem ironią.
Walę z pamięci to może nie być dokładne.
Ażem ze szczęścia dygotał kiwając się nad szynkwasem
Gdy przyszedł Wielki Idiota i zaczął mówić basem.
Mówił grubo i cicho samą Prawdę cedzoną
Aże mrowiło mnie licho kiedy powiedział : ”Stwierdzono ...”
W uznaniu i adoracji dla jego prawdy wielkiej
Wykrzyknikami racji na głowach stanęły butelki
„Madame, jak można ...” – rzekłem zgorszony patrząc na nie
„Co proszę ...?!” – spytał Idiota, „Nic, ja do butelek, panie ...”
„Jakże to do butelek? Z butelki to się pije,
ale butelka nie słyszy, albowiem ona nie żyje!”
....
Pięknie wyglądał w trumnie, poważny był okazały
W oczach, czole i skroniach
sterczały mu szkła kawały.
Taaak .. i niech ma nauczkę, trochę trzeba subtelności. To i dla mnie przestroga, żeby się nie mądrzyć .. za bardzo.
Tuwim jest boski. W nim jest wszystko. Żar, wrażliwość, miłość, ironia, mądrość ... i nienawiść.
Zacząłem czytać stare rzeczy.
„Świat wg Garpa” –rewelacja!,
„08/15” – teksty bomb.Kowalskiego zasługują na Nobla
„Kiedy w raju padał deszcz” – Otcenaszka (taki lepszy harlekin – palce lizać, popłakałem się),
„Noc w Lizbonie” i „Czarny Obelisk” Remarque’a (wstrząsające)
„Sto lat samotności” Marqueza !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
„Perły i wieprze” Makuszyńskiego (raczej wieprze niż perły)
czytam wszystko na raz i ciągle odkrywam nowe, mimo, że czytałem to wielokrotnie.
I na tym chyba polega moc Sztuki.
Jest wielopoziomowa.
Jak dobre perfumy na skórze, zmieniają barwę i intensywność, reagują na porę a może i na nastrój?
Jak moja zupy rybna, gdzie głęboki smak wywaru rywalizuje z jędrnością półsurowego mięsa , a wszystko w atmosferze aromatu rozpuszczanego przez gorąco rokpolu. (mniam, mniam)
Jak blask szmaragdu w starym złocie.
Jak obraz Boscha gdzie zawsze znajdziesz coś nowego.
Jak widok Tatr o świcie – tak przyroda to też Sztuka i to najpiękniejsza
Jak seks
+Ale wróćmy do tej przyrody. Nie czułem tego do trzydziestki. Śmieszyło mnie gadanie o pięknie natury. A przecież nurkowałem, żeglowałem, wspinałem się w Tatrach i Karkonoszach od małego. I nagle przyszło, z siłą ... wodospadu!
Pieniny, z dziesięć lat temu (albo i więcej). Wstać przed świtem, zimno jak cholera, słońce jeszcze pod horyzontem tylko purpurowa łuna na wschodzie. 4 – kilometrowy bieg szosą wzdłuż Dunajca prawie do Szczawnicy. Prom jeszcze nie chodzi, plecak na głowę i wpław pod Sokolicą. Jezu jak zimnoo, biegiem te kilkaset stopni w górę i ... jesteś w Raju. Cała enklawa Pienin w zasięgu wzroku. Czujesz się bogiem, silny, sprawny, szybki. Pusto, ani żywej duszy. Piekielnie szybki marsz aż do podnóża Trzech Koron. Słońce już wysoko, ciepełko, pot płynie po nagich plecach, prawie pusty plecak przylepia się do skóry. Włazisz na szczyt, wieje, sweter na plecy i pomału łapiesz oddech, krótki flirt z harcerkami i rajd w dół, wielkim łukiem, przez bagniste lasy do domu. Za Dunajcem bieli się niedzicki zamek. 20km – pół dnia.
Tatr nie próbuję opisać, jeszcze jestem za cienki Bolek, ale są dla mnie wręcz mistyczne.
Ktoś powiedział, że idąc w góry można uwierzyć w Boga. Coś w tym jest.
A fioletowe błyski na śniegu przed zachodem? (patrz Wyspiański)
A poskręcane buki na Połoninach?
A wielość odcieni w brzozowym lesie?
A zapach gorącej, lipcowej ziemi przed żniwami?
A groza wigierskiej głębi?
A wściekły furkot wiatru w popuszczonym foku?
To wszystko było dla mnie pustymi słowami, aż przyszedł czas.
Taak Sztuka to potęga.
A jest jeszcze muzyka, teatr, stare przedmioty, kościółki, cmentarze ...
Potrzeba tylko wrażliwości.
Czy się ją ma?
Czy się sama rozwija?
Czy trzeba o nią dbać?
Kto wie?

Komentarze

  1. jak byłam mała to nie lubiłam gór, ale byłam zmuszona do wędrówek z racji taty - przewodnika beskidzkiego, górskiego zapaleńca. teraz jak bym z przyjemnoscią powłóczyła się to niestety cały czas są jakieś pzreszkody i w gorach nie byłam już chyba ponad rok. tyle co na nartach, ale to się nie liczy :-((
    świetnie czyta się takie wspomnienia o wędrówkach

    OdpowiedzUsuń
  2. andy (bibliofil)18 lipca 2001 17:14

    Jest taka książka ks. Rogowskiego pt. Mistyka gór. Czytałem ją przed laty i choć tam sporo rzeczy biblijnych i odnisień do gór np. ze Starego Testamentu to zapadła mi w pamięć (musze pogrzebać, chyba gdzieś jest w domowych ksiązkach). Jeszcze coś Woźniakowski napisał, ale to przegapiłem (trzeba sprawdzić!)

    OdpowiedzUsuń
  3. a może właśnie tak trzeba?
    olać tivi i ten cały kit i biegać po górach albo coś w tym stylu

    - ach, jooo... - powiedział krecik - można tak długo pisać bloga?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty